Bez względu na to jaka jest okazja do słuchania muzyki, to zawsze się sprawdza Volbeat. Ta duńska formacja działa od 2001r i już dawno wypracowała swój własny styl. Nie da się go zaszufladkować do jednego gatunku. Zespół jest na tyle wszechstronny, że potrafi czerpać z takich gatunków jak heavy metal, thrash metal, groove metal, czy nawet hard rock, czy pop rock. Zaszli daleko i nie mają czego się wstydzić, a charakterystyczny lider Micheal Poulsen o wyjątkowej barwie przyczynił się do oryginalnego brzmienia Volbeat. Każda ich płyta jest w takiej samem stylistyce i nowe dzieło "Rewind, replay, rebound" niczym nie zaskakuje. Znajdziemy tutaj to wszystko do czego przyzwyczaił nas ten band.
Muzyka Volbeat jest zawsze miła w odsłuchu i zapewnia przednią zabawę. Przy ich muzyce można się odprężyć i odpłynąć daleko w świat rock;n rollu. Jeszcze do tego klimat lat 60 czy 70. No to jest to. Na samym wstępie atakuje nas lekki, nawet rzekłbym komercyjny "Last day under sun", który przemyca coś z Aerosmith czy Ac/Dc. Całkiem przyjemna kompozycja, która ukazuje jak utalentowany jest Volbeat. Lubie jak band stawia na ostrzejsze riffy i bardziej heavy metalowy wydźwięk. Band daje mi powód do radości w "Pelvis on Fire". Trochę to rock;n rolla, trochę speed metalu i wszystko pomysłowe pomieszane. Plusik dla zespołu za melodyjny i niezwykle chwytliwą melodię w przyjemnym "Rewind to exit". Band znów daje czadu w energicznym i znów rock;n rollowym "Die to Live". Kolejny killer na płycie. Klimat filmów Tarantino daje się we znaki w nieco westernowym "Sorry sack of bones", a band dobrze się bawi i to słychać w "Cheapside Sloogers". Micheal i Rob stworzyli razem zgrany duet i aż miło słucha się ich popisów gitarowych. Wszystko jest zagrane z ikrą i pomysłem, no kawał dobrej roboty panowie zrobili. "Maybe i believe" czy energiczny "Leviathan" to znakomite przykłady przebojowości, która dominuje na tej płycie.Warto wyróżnić też mocarny "Everlasting".
Co by się nie działo Volbeat gra swoje i cały czas na wysokim poziomie. "Rewind, Replay, rebound" to żadna rewolucja, tylko swoista kontynuacja po przednich płyt. Jest rock'n roll, jest metal jak i hard rock, a band napchał tyle hitów, że nie ma czasu na nudy. Szanse na tytuł płyty roku u niektórych na pewno będą. Teraz można grzecznie czekać na koncerty Duńczyków w Polsce.
Ocena: 9/10
Po wyśmienitym " Seal...." oczekiwałem wysokich lotów kolejnej płyty. niestety dostałem z ich rąk i gitar płytę dobrą ale tylko dobrą. Dla mnie tylko 6/10
OdpowiedzUsuń