Gamma Ray to Kai Hansen i taka jest prawda. To jego specyficzny i wyjątkowy głos, a także niepowtarzalny styl gry na gitarze przedłożył się na sukces tej formacji z Hamburga. Kai był liderem Helloween i coś ze sobą zabrał z poprzedniej formacji do Gamma Ray. Ta przebojowość, ta lekkość i ten dynamit w grze został tutaj przeniesiony. Gamma ray to brat Helloween, a razem jest innym zespołem. Kai w końcu starał się sporo przemycać patentów z "Walls of jericho" czego Helloween niestety nie robiło. Sukces zaczął się od kiedy zaczął pełnić ponownie funkcję wokalisty. Zespół wniósł się na zupełnie inny, wyższy poziom. Przez lata dostawaliśmy świetne albumy i ten ostatni ukazał się w roku 2014. Tak zleciało 30 lat i przyszedł czas na świętowanie pełnej rocznicy w czasach pandemii. Tylko Gamma ray już nie błyszczy tak jak kiedyś. Coś się popsuło. Kai stracił moc w głosie, a Frank Beck który miał go wspierać, troszkę tak jakby zaczął przeszkadzać. Hansen szaleje teraz z Helloween i Gamma ray troszkę poszło w odstawkę. Wydanie na siłę koncertówki "30 years Live Anniversary" jest troszkę jakby na otarcie łez i jakby na siłę podtrzymanie trupa. Niestety prawda boli, zwłaszcza kiedy dotyczy to kapeli, która jest dla mnie niezwykle ważnym.
Ta płyta to pasmo niepowodzeń i problemów, które obecnie doskwierają Gamma Ray. Frank Beck może i jest dobrym wokalistą, ale czemu panowie tak sobie wchodzą w paradę? Kai faktycznie śpiewać już nie potrafi tak jak kiedyś. Gamma ray bez niego to już nie to samo, ale takie chaotycznie śpiewanie Kaia i Francka tylko działa na nerwy. Jak już chcą się tak bawić, to niech to będzie poukładane jak w Helloween. Jeśli nie, to odsunąć Kaia i dać Francka niech śpiewa całe utwory. Inne wyjście to zatrudnić innego wokalistę, który nadałby zespołowi odpowiedniego charakteru. Ja bym tu widział Henninga Basse, który idealnie pasował do zespołu podczas koncertów. Strasznie irytuje to co Kaia wyprawia z Franckiem. Kolejny problem to gitary, które brzmią jakoś tak inaczej i jakby sztucznie. Odpalam taki koncert "Hell Yeah" i tam była moc, ciary i pazur. Tutaj tego nie ma. Kawałki straciły na swojej jakości i mocy. Brzmi to wszystko jak parodia i to jest smutne. Może lepiej byłoby reaktywować Gamma ray z Ralfem na wokalu? To też jakieś wyjście?
Zastanawia mnie też inna kwestia. Po co rejestrować koncert bez publiki w czasach pandemii? Brzmi to jak album studyjny, tylko w gorszej jakości. Niby fani mieli podsyłać jak się bawią przy kawałkach gamma ray i to miało być dołączone. Na początku coś tam słychać, a potem nic. Może ja jestem głuchy już na starość?
Odpalam killer" Dethronne Tyranny", który nie jest tu killerem. Klasyk "Rebelion in Dreamland", brzmi jakby grał go jakiś cover band. "Master of Confusion" zamiast dawać radość, to sprawa że czuje się niesmak. W tym wszystkim jest jeden plus. Jest nawet dobra setlista, a najlepsze że wystąpił tu gościnnie Ralf Sheepers. Miło jest usłyszeć taki "Heading for tommorow" czy "One with the world" z nim na wokalu.
Przyszłość Gamma ray nie jest znana. Niby Kai coś wspomniał, że jest materiał na nową płytę i ma się ukazać w przyszłym roku. Jednak czy to jest wciąż Gamma ray, która wydała "Powerplant", czy "Land of the free", która tworzyła klimat na koncertach i robiła niezłe show? Panowie muszą przemyśleć co dalej bo to tak nie może wyglądać. Zmienić wokalistę, albo oddać wokal w pełnym wymiarze Franckowi, no nie wiem. Póki co czuje strach, obawy, że umiera jeden z moich ulubionych power metalowych zespołów, od którego wszystko się zaczęło. Obym się mylił....
Ocena: 4/10
bardzo trafna recenzja. niestety płakać się chce i wygląda ze to powolna śmierć GR , wraz z przemijającym głosem Hansena odchodzi GR jaką znaliśmy i kochaliśmy, no nie tak to sobie wyobrażaliśmy...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnie mylisz się, niestety wszystko się kiedyś kończy, a 'niesmak' to właściwe słowo. Widać też, że full obecność Kaia w Helloween jest nieprzypadkowa. Szkoda, ale zarówno muza jak i film mają tę właściwość, ze mozesz wracać do tego, co dobre z przeszłości dowolną ilość razy i do dowolnego fragmentu ;) tego się trzymamy, póki co. Ogólnie nawet położywszy Gammę w takiej niesmacznej końcówce (jesli faktycznie tak sie to skończy) to Kai i tak jest/będzie tak wielki, ze pozostanie wielkim na wieki. Hough! ;)
OdpowiedzUsuń