Strony

piątek, 19 lipca 2024

LEGIONS OF THE NIGHT - Darkness (2024)


 Niemiecki Legions of the Night idzie za ciosem i w bardzo krótkim czasie zarejestrował materiał na nowym album i owocem tego jest "Darkness". Płyta został wydana 12 lipca nakładem Pride & Joy Music. Jest perkusista Phillip Bock, jest gitarzysta i basista Jens Feber i niezniszczalny Henning Basse. Jest znów cover Savatage, nie brakuje też wyraźnych inspiracji Savatage, czy też gdzieś późniejszymi płytami Avantasia. Nie brakuje mocnych riffów, ciekawych melodii, czy pełnego emocji klimatu. "Darkness" to bez wątpienia intrygująca pozycja, która może przyciągnąć szerokie grono słuchaczy.

Henning Basse kojarzy się przede wszystkim z metallium i Firewind. Takie mocniejsze power metalowe granie dostajemy w rozpędzonym, agresywnym, wręcz thrash metalowym "The witches are burning". O ciarki przyprawia również mroczny i zadziorny "Hate", który przemyca troszkę nowoczesnego heavy metal. Ogólnie jest tu sporo dobrej muzyki, tylko troszkę irytuje brak zdecydowanie. To tak jakby band chciał pokazać różne swoje oblicze i pokazuje że ma smykałkę do różnych odmian heavy metalu. Złożony "No Control" zaczyna się epicko i nastrojowo, a potem przeradza się w power metalowy killer. Band potrafi urozmaić swoje granie i potrafi zaskoczyć. Przepiękny motyw gitarowy wita nas w marszowym "Rebirth". Jest epickość, pomysłowość i naprawdę dobrze się tego słucha. Nutka progresywności też jest i można ją tez usłyszeć w nastrojowym "Darkness".  Henning Basse czaruje i potrafi odnaleźć się w różnych dźwiękach i dobrze to słychać w takim "One moment", gdzie zespół często zmienia tempa. Power metal i nieco thrash metalowy feeling wraca w rozpędzonym "another devil" i takie petardy w ich wykonaniu wypadają znakomicie. Jens Feber po raz kolejny prezentuje znakomity warsztat i kunszt gry na gitarze. Uczta dla fanów gatunku. Podniosły, spokojny, nastrojowy "Better man" przemyca troszkę patentów Avantasia i choć zalatuje komercją, to jest to piękny utwór. Coś z Mercyful fate czy Kinga Diamonda można doszukać się w mrocznym "i dont see the light", gdzie można poczuć klimat grozy. Prawdziwa perełka. Na sam koniec kolejny cover Savatage. "Tonight he grins again" i muszę przyznać, że brzmi to świeżo i równie świetnie co oryginał.

Legions of the night to już rozpoznawalna marka i jeden z tych zespołów, którzy wzorują się na twórczości Savatage. Nie boją się mieszać heavy/power metalu z nutką progresywnością i rockowymi elementami. Mają to coś i dobrze się ich słucha. "Darkness" to wg mnie najbardziej dojrzałe i najbardziej dopracowane dzieło tej niemieckiej formacji. Band czaruje i imponuje swoimi umiejętnościami i pewnie jeszcze nie jeden świetny album wyjdzie spod ich rąk. Brawo panowie! Dobra robota!

Ocena: 8.5/10

1 komentarz:

  1. Okładka tej płyty po prostu zniewala i przyciąga, i wabi jak jakaś roznegliżowana emocjonalnie modliszka. To moja trzecia już tego wieczoru muzyczna podróż, każda zresztą w innych kierunkach i klimatach odbyta. Z domu ruszać się nie muszę, a i tak mogę być wszędzie, odrobina wyobraźni wystarczy, i kropelka nostalgii, bo bez niej w żadną podróż wyruszać nie warto. Kraina łagodności to japoński ELEANOR, kraina teutońskiego mroku czyli WALLOP, i wreszcie LEGIONS OF THE NIGHT, najmroczniejsza kraina śródziemnomorskich ruin naszej cywilizacji, bo przecież w tej muzyce jest jakaś tęsknota, i za czasem świetności COLOSSEUM, i są te całkiem niedawno odnalezione ruiny PAESTUM , i jest coś z poezji KAWAFISA. Misterium venitatis...

    OdpowiedzUsuń