Strony

czwartek, 29 września 2011

CHARRED WALLS OF THE DAMNED - Charred walls of the damned (2011)

Tym, którym brakuje Iced Earth z Timem Riperem Owensem ( ex Judas priest) zachecam do zapoznania się z amerykańskim Charred walls of the Damned i mogłoby się wydawać, ze to jakiś boczny projekt gwiazd, jednak jak się okazał ten projekt to nic innego jak zespół złożony z gwiazd muzyki heavy metalowej. Zespół powstał w roku 2009 z inicjatywy Tima Rippera znanego z występów w Judas Priest Iced Earth, a także z inicjatywy Richarda Christy ( ex Death, ex Icead earth), Steva Di Giorgio (ex Testament, ex Icead earth, ex Death), a także z inicjatywy gitarzysty i producenta muzycznego Jasona Suecofa. W roku 2010 zespół wydał debiutancki album, który został zatytułowany po prostu „Charred walls of the damned”. Muzyka zawarta na tym albumie to wypadkowa zespołów w których muzycy grali i chyba najwięcej jest takiego nowoczesnego heavy metalu z domieszką power i thrash metalu. Słychać inspirację Icead Earth i w sumie brzmi to jak kontynuacja tego co można było usłyszeć na albumach Iced earth z Ripperem, ale nie tylko. Przede wszystkim jest brutalnie, ciężko, melodyjnie i szkoda tylko, że zbrakło typowych przebojów. I przez to album jest bardzo dobry łatwo wpada w ucho, jednak żeby coś na dłużej zostało w głowie to jednak nie bardzo. Co pamięta się z przesłuchania albumu to, że było bardzo dobrze. Okładka Cheta Zar'a jakaś taka nijaka i można było się w tek kwestii bardziej postarać.

Na pierwszy ogień trafił singlowy „Ghost Town” i to dobry strzał. Bo jest to kawałek dość brutalny, mroczny i ciężki, zresztą jak cały album. I trzeba przyznać, że Tim Ripper w końcu znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie i jest o nie bo lepiej niż na „Play my game”, który był bardzo słabiutki. No i słychać, że Ripper jest tylko wokalistą, bo materiał napisał Richard Christy i Jason Suecof. Dużo w tym utworze jak i w całym albumie Iced Earth jest kilka zacięć progresywnych, jest sporo motywów i zwolnień, a to triki których by się nie powstydził IE. Dużo byłego zespołu Tima Rippera słychać w „From the Abyss” i ta melodyjka na początku to wypisz wymaluj Iced Earth. Utwór nieco bardziej stonowany, bardziej klimatyczny i nieco inny niż otwieracz. Na pewno nie gorszy niż „Ghost Town” po prostu inny. „Creating our Machine” to kolejny ostry kawałek na albumie i znów mamy dynamiczny riff i popisy wokalne Rippera do jakich nas już przyzwyczaił. Linia melodyjna i konstrukcja kawałka to wypisz, wymaluj Iced earth. Dla jednych to będzie udręka, a dla drugich kolejny powód do wielbienia Icead earth. Warto dodać, że utwór jest najkrótszym na albumie, bo liczy zaledwie 3 minuty. W podobnej stylizacji utrzymany jest „Blood on Wood” choć tym razem bardzo przypadł mi do gustu refren i skoczna partia perkusyjna. Utwór jest bardzo rytmiczny, ale to wciąż granie pod Iced Earth. Niezbyt przekonał mnie „In a world So Cruel” mam wrażenie, że ten utwór brzmi podobnie do poprzednich i co więcej, zostało to podane w sposób mało atrakcyjny. I choć utwór liczy coś ponad 3 minuty to jednak strasznie się ciągnie i nieco przynudza. Dalej nic się nie zmienia dalej pełno Iced earth i chyba moim ulubionym kawałkiem jest „The darkest eyes” bo takie ciekawe tempo i dużo brutalności w partiach gitarowych. A i refren potrafi zapaść w pamięć dzięki ciekawemu popisowi wokalnemu Rippera. Udanym zabiegiem okazało się w stawienie w tle atrakcyjnej dla ucha melodii, który próbuje załagodzić ową brutalność. Oprócz tego mamy tutaj najlepsze na albumie partie solówkowe. Szkoda , że całość nie zapadła mi tak w pamięci jak ten utwór.

Niby super grupa, niby super gwiazdy w zespole, ale i tak słychać, że czują sentyment do ery z Iced Earth i muzycznie to słychać. Otrzymaliśmy wierną kopię tego zespołu i w dodatku z muzykami, którzy tam niegdyś grali. Muzycznie jest to ciekawsze niż ostatni krążek Rippera i Icead earth. Technicznie również jest świetnie, bo muzyka jest brutalna i dość nowoczesna, za brakło jednak utworów, które zapadałyby w pamięci. Jedynie co się pamięta z przesłuchania albumu to że było bardzo dobrze, że było ostre granie pod iced Earth i tyle. Nie ma niczego nowego, ale takie granie jest na topie, bo mamy i tutaj coś z power metalu, thrash metalu i heavy metalu, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak niedosyt jest i ciekawi mnie w jaką stronę zespół pójdzie na nowym albumie? Oby było mniej IE. Nota: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz