Strony

poniedziałek, 23 stycznia 2012

RUNNING WILD - Blazon Stone (1991)

Koniec lat 80 niemiecka potęga RUNNING WILD rozrasta się w siłę. Seria genialnych albumów, które na zawsze się wpisały w kanion muzyki heavy metalowej. Ciężki, surowy „Under Jolly roger”, piracki, melodyjny „Port royal” i słynny „Death Or Glory”, który ukazał zespół ze strony bardziej urozmaiconej. Co mogło popsuć tą niekończącą się opowieść o wielkim, niepokonanym RUNNING WILD? Zmiany personalne. Nie zawsze, ale jednak potrafią one naruszyć pewną harmonię, potrafią wprowadzić zamieszanie, niepewność. Choć bandera Kasperka to jeden z nie wielu przykładów, gdzie kto by się nie przewinął w zespole, jakie zmiany by nie zaszły, to i tak RUNNING WILD to przetrzyma nie tracąc swojego charakteru, potencjału. Czemu? Bo RUNNING WILD to Rolf Kasperek. Cały mózg operacji, który nadaje całości odpowiedniego charakteru, który odpowiada za 3 podstawowe elementy. Śpiew, gitara, do tego komponowanie. Po wydaniu słynnego „Death Or Glory” grupę opuścił Majk Moti, jego miejsce zajął Axel Morgan, zaś nowym pałkarzem został AC, który okazał się najbardziej utalentowanym perkusistą tego zespołu. Jego partie są zróżnicowane, dynamiczne, pełne finezji i polotu, to nie tylko walenie dla hałasu. Czysta poezja. Co ciekawe radzi sobie on także skomponowaniem. Nowy skład, mogłoby się wydawać nowe horyzonty. „Blazon Stone” który ukazał się w 1991 r to właściwie album nieco inny aniżeli „death Or Glory” choć bliźniaczo podobny do niego pod wieloma względami. A to pod względem nieco tajemniczego brzmienia, pod względem urozmaicenia. Również pomysł na niektóre utwory brzmi niczym pomysł z poprzednika. Otwarcie tytułowym „Blazon Stone” kojarzy się oczywiście z „Riding The storm”. Melodyjne wejście polane pirackim sosem, przypomina do bólu to z wyżej wymienionego kawałka i co ciekawe również jest połączone z właściwym już utworem. Nie muszę chyba dodawać, jak ważny jest to utwór dla tego zespołu. Już tutaj można się przekonać, jak ogromny wpływ na dynamikę i zróżnicowanie ma AC. Również Jens Becker odcisnął swoje piętno na tym jak brzmi tutaj RUNNING WILD. Melodyjny, porywający riff, kołyszący refren i popisy gitarowe to cechy które oddają charakter tego kawałka. Zmiana tempa, zmiana szybkości, na zadziorność, wręcz nieco rockowe podejście i mamy „Lone Wolf”. Wszystko co najlepsze w tym zespole usłyszymy tutaj. Prosty, aczkolwiek bardzo atrakcyjny riff, brzmienie gitary, piracki refren. Nie zabrakło też bardziej epickiego kawałka, gdzie są momenty porywające, jak i podniosłe. „Slavery” nie jest tej klasy co „Battle Of waterloo” ale nie jest też jakimś wypełniaczem. Co tutaj jest godne uwagi to współpraca i umiejętności Axela Morgana.  Jak wspomniałem AC również radzi sobie z komponowaniem i jego utwór „Fire And Ice” to naprawdę solidna kompozycja, tak bym powiedział z pazurem. Jak najlepiej wypromować album? Wybierając na singiel jeden z najlepszych kawałków na płycie. „Little Big Horn” na to miano bez wątpienia zasługuje. Co mnie urzekło w tym kawałku to takie radosne, luzackie podejście. Świetnie dopasowany refren, który oddaje cały piracki charakter RUNNING WILD. Podobieństwo z „Death Or Glory” da się wyłapać w instrumentalnym„Over the Rainbow” a także w jednym z moich ulubionych utworów na „Blazon Stone” czyli „White Masque”. Są konie które pojawiły się na poprzednim albumie, a muzycznie słyszę zaloty do „Marooned”. Słabo wypada wg mnie „Rolling Wheels” który jest autorstwa Beckera. Toporność, mało atrakcyjny riff i sporo tutaj zapożyczeń z „Branded And exiled”. Już bardziej odpowiada mi jego inna kompozycja, a mianowicie „Straight To hell” który jest najbardziej rozpędzoną i złowieszczą kompozycją na albumie. Jednak to brzmi jak zagubiony utwór z dwóch pierwszych albumów. „Heads Or Trails” brzmi jak zmieniona wersja „Chains And Leather”. Do najlepszych kompozycji na „Blazon Stone” śmiało zaliczam też melodyjny „Bloody Red Rose” i radosny „Billy The Kid” będący jednym z najbardziej pirackich utworów RUNNING WILD.  Album brzmi jak kontynuacja „Death Or Glory” choć nie tej klasy i znów da się wyłapać pewne kosmetyczne zmiany. Zmiany personalne oczywiście nie wpłynęły na styl czy na poziom, dalej mamy ten charakterystyczny piracki RUNNING WILD. Wg mnie zabrakło pomysłu na równy materiał.  Ocena: 9/10

4 komentarze:

  1. O tym albumie złego słowa nie dam powiedzieć:) To pierwsza płyta RW jaka mnie porwała od początku do końca a wspomnienia z nią to koniec podstawówki i piracka, polska kaseta z zielonym nadrukiem HEAVY METAL. Płyta jest jak najbardziej równa mimo, że materiał pisali wszyscy muzycy a pół składu zostało zmienione. Nierówna może być jedynie tematyka utworów - nie ma ani jednego o piractwie, za to mamy wycieczki na Dziki Zachód ("Billy The Kid", cover "Genocide", "Little Big Horn"), opowieści z gatunku płaszcza i szpady ("White Masque" i traktujący o wojnie dwóch róż "Bloody Red Rose"), oraz trochę polityczno-buntowniczych treści ("Lonewolf", "Straight To Hell"). Przede wszystkim należy zaznaczyć, że brzmienie albumu jest mocniejsze niż "Death Or Glory" a kompozycje bardziej zwarte. Niektórzy nawet porównują riffy z "Blazon Stone" do technicznego death metalu :D

    Co do perkusisty to ja się nie znam ale gdyby AC był taki zdolny to grałby do dziś zamiast być tourmanagerem a tak jego jedynymi popisami są 2 LP i jedna EPka Running Wild, gościnny występ z Hammerfallem i longi Lacrimosy. Zdolniejszy od niego moim skromnym zdaniem jest z całą pewnością Stefan Schwarzmann a nawet i wyrobnik Jorg Michael.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale wykład mi tu zrobiłeś:D No jak dla mnie materiał nie jest równy, ale widać jesteś bardzo przywiązany do tego albumu:P Miło że mi przybliżyłeś lirykę:D A te porównania do death metalu gdzieś kiedyś czytałem, jak dla mnie nieco śmieszne:P A co do perkusistów, jestem fanatykiem Jorga:P Tak więc nie mogę być obiektywnym. Jak dla mnie Blazon Stone trafił pomiędzy dwa genialne albumy:P

    OdpowiedzUsuń
  3. No, mały elaborat z tego wyszedł, to fakt :) Dla mnie te album to wspomnienia i obrazki z młodości więc nie dziwne, że go tak traktuję a nie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm ja mam obrazki z dzieciństwa ale odnośnie innych albumów:P Blazon Stone właściwie dość późno poznałem, może dlatego:P Ale lubię wracać do tego albumu bo mam tu kilka swoich faworytów, jak choćby tytułowy:D

    OdpowiedzUsuń