Strony

środa, 15 lutego 2012

WARRICK - Beyond Diplomacy (2012)


Młodych zespołów z każdym rokiem przybywa i to jest nieuniknione zjawisko. Nowy rok, nowi debiutanci. Tym razem przedmiotem moich rozważań będzie amerykański WARRICK, który gra thrash metal nieco z metalizowany. Kapela założona została w roku 2006 i w roku następnym pojawił się mini album znany jako „Metal As Fuck” ale na pełno metrażowy album przyszło nieco poczekać bo aż do roku 2012. „Beyond Diplomacy” to tytuł debiutanckiego wydawnictwa WARRICK i nie ma się co oszukiwać bo nie znajdziemy tutaj nic nowego, to wszystko już gdzież było, a sam zespół też nie wiele od siebie daje w tej kwestii. Wszystko sprowadza się do faktu, że muzycy tworzącą tą kapelę to zgraja dobrych instrumentalistów, którzy grać potrafią, jednak tutaj trzeba nieco własnego w kładu, własnej pomysłowości i tego mi poniekąd brakuje na debiutanckim albumie. I choć wtórność jest tutaj na każdym kroku, to można pochwalić za wokal Slipo, który ma agresję i zadziorność a w takim graniu jest to niezbędne. Szkoda , że duet Trunks/Canci nieco się oszczędzają, serwują zbyt monotonne jak na thrash metalową muzykę partię i czasami jest to zbyt spokojne, pozbawione energii i przytłoczone melodyjnością. Tak więc, można rzec że słychać że to debiutanci i że muzycy to raczej rzemieślnicy. Jak to się odbiło na materiale?

Całościowo słucha się całkiem przyzwoicie, choć nie powiem wszystko można odczytać przy otwieraczu. „Deprivation” przede wszystkim zdradza fakt, że zespół ma sporo odsyłaczy do METALIKI a także do EVILE. Co można też odkryć, to fakt że zespół nie jest stać na jakiś zapadający motyw, ani też na agresję którą uświadczyłem choćby na albumie zespołu GAME OVER. Do tego średnie tempo i mamy nieco nie dopracowany utwór i najlepiej z tego wypada wokal i sam refren, reszta w normie. Z dwojga złego wolę już „Death Before Dishonor” w którym to jest jakaś atrakcyjna, chwytliwa melodia, jest nieco dynamiki, nieco agresji, ale też czegoś mi tu brakuje. „The Scourge” jest utrzymany w podobnej koncepcji, z tym że przyspieszeń jest tu znacznie więcej. W szybszych tempach zespół na pewno o wiele lepiej brzmi, bo jest wtedy pazur i nie ma jakiegoś silenia się, świetnie to słychać choćby w takim „Metal Or Die”, czy też w rozpędzonym „State Of Aggression”. Sporo kompozycji jest przesiąknięta heavy metalem i to można dostrzec wsłuchując się w strukturę „Martyr” czy też 6 minutowego kolosa „For Those Once Loyal” i dogłębnie przeanalizować ich melodyjność i wtedy wszystko stanie się jasne, kapela miesza thrash metal z heavy metalem.

Album robi wrażenie wyrównanego, ale zarazem monotonnego i ciężko tutaj o coś więcej niż przeciętność, przesiąkniętą wtórnością. Materiał choć nie jest zły robi wrażenie niedopracowanego, a przede wszystkim nie przemyślanego. Co z tego, że mamy riffy, solówki, refreny kiedy całościowo to jakoś się nie trzyma kupy i nie robi większego wrażenia. Brakuje tez killerów i jakiś punktów zaczepienia, które pozwoliłyby zapamiętać w jakikolwiek sposób przedstawiony tutaj album. Jeśli szukacie czegoś wartościowego to odsyłam to SUICIDAL ANGELS i GAME OVER. Ocena 4.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz