Kolejnym
starym i mało znanym zespołem heavy metalowym lat 80 o którym
warto tutaj wspomnieć w kilku słowach na łamach bloga jest bez
wątpienia holenderski EMERALD. Kapela właściwie została założona
pod nazwą WARRIOR na początku lat 70 przez Berta Kivitsa i Allarda
Ekkela. W 1976 wydali demo jeszcze pod tą nazwą, zaś w 1983 roku
zmienili nazwę zespołu na EMERALD.
W 1984 roku zespół wydał debiutancki album „Down
Town”, który ukazał
się tylko na płytach vinylowych. Zespół nie dostał żadnego
nowego kontraktu i się rozpadli po wydaniu tego krążka. W latach
90 znów zaczęto mówić o tym zespole co przedłożyło
się na wydanie owego albumu na cd, zmieniono okładkę frontową na
bardziej okazalszą i zmieniono tytuł na „Iron On Iron” i w
takiej wersji ukazał się ów album w roku 1999. To co grał w
owym czasie EMERALD nie odbiegało od standardów innych
zespołów i nie ma się czemu dziwić że w natłoku
silniejszej konkurencji zespół przepadł bez wieści. Choć
ich styl jest daleki od oryginalnego, choć sporo w tym wtórności,
to jednak EMERALD ratuje się przebojowością, zróżnicowanym
i solidnym materiałem, a także przyzwoitymi umiejętnościami. Bert
Kivits może nie jest jakiś uzdolnionym technicznie śpiewakiem,
ale swoim specyficzną manierą, piskami ubarwia muzykę EMERALD i
świetnie ten aspekt komponuje się z zadziornymi, melodyjnymi
partiami gitarowymi duetu Allard Ekkel / Paul Van Rsijwijk które
dostarczają słuchaczowi sporo frajdy i gwarantują niezwykłą
zabawę przy dużej dawce melodyjnych partiach i przebojowych
kawałkach, które opierają się na prostych, przystępnych
motywach, gdzie nie ma jakiegoś kombinowania, silenia się na coś
bardziej wyszukanego.
Pomijając
nieco kiepskie, momentami garażowe brzmienie, a także wtórność
to trzeba pochwalić zespół za stworzenie naprawę
przyjemnego materiału który od początku do końca serwuje
muzykę gdzie słychać coś z JUDAS PRIEST, RIOT, ANGEL WITCH czy
też IRON MAIDEN, a także wiele innych mniej lub bardziej znanych
kapel. Co znajdziemy na albumie? Speed metalowe granie, opierające
się na nieco szybszym, żwawszym motywie czyli "Johnny's
On the Run" który
ma coś z JUDAS PRIEST, czy też otwierający „Hell
Racer”. Jest też sporo
motywów nawiązujących do NWBOHM i to słychać w rozpędzonym
„Iron On Iron”,
który do bólu przypomina mi wczesny IRON MAIDEN. Takie
same skojarzenia mam w przypadku dynamicznego „D Day”.
„Shadow Almighty”
to kolejny solidny kawałek, gdzie tym razem można poczuć lekkość
w partiach gitarowych, bardziej stonowane tempo sekcji rytmicznej i
taki nieco hard rockowy wydźwięk jeśli chodzi o przebojowość.
„Down Town” to kolejny kawałek nawiązujący do twórczości
IRON MAIDEN, a także innych kapel z kręgu NWOBHM. I jest to jeden z
mocniejszych punktów na albumie, gdzie mamy dużo rytmicznych
melodii, zapadający motyw gitarowy i przebojowy refren, hit jak się
patrzy. "Angels of the Red Light"
to również kompozycja z podobnym klimatem, choć bardziej
urozmaicona i bardziej zwarta. Więcej tutaj warstwy instrumentalnej
niż samego wokalu co też robi dobrze utworowi. Na krążku
znajdziemy też nieco mało atrakcyjną balladę „Suicide”
oczywiście zakorzenioną w wczesnym IRON MAIDEN. Klimaty NWOBHM, a
także odrobina hard rocka odnajdziemy w lekkim, przebojowym „Witch”
z ciekawymi popisami wokalnymi Berta, który jeszcze więcej
piszczy w górnych rejestrach. Znajdziemy też na albumie takie
nieco bojowy, nieco true metalowy „Sirens”.
To co
wydał EMERALD to taki album jakich pełno było w latach 80. Nie ma
w tym nic oryginalnego, wieje wtórnością od początku do
końca. Gdzieś tam można ponarzekać na mało dopracowane
brzmienie, zbyt piszczące partie wokalne, czy też niezbyt
atrakcyjne partie gitarowe, ale mimo tego wszystkiego całościowo
jest to bardzo solidny album z porządną muzyką, która
zapewnia rozrywkę na dobrym poziomie. Jest chwytliwe, nie brakuje
przyjaznych dla ucha melodii, nie brakuje zróżnicowania jak i
przebojów. Zdać sobie sprawę z tego, że jest to album który
nie zachwyci każdego, gdyż takich albumów było pełno i
czasami z ciekawszą zawartością.
Ocena:
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz