Jednym z młodych zespołów
thrash metalowych, który szybko zdobył nie małą sławę,
jest amerykański BONDED BY BLOOD, któremu szybko przypięto
łatkę „młodsza wersja EXODUS” i nic dziwnego skoro nazwa
zespołu zaczerpnięta została z jednego z albumów tego
bandu. BONDED BY BLOOD został założony w roku 2005 z inicjatywy
wokalisty Jose Barrales, potem wygrali w 2006 roku battle of
bands, a w roku 2008 wydali bardzo udany debiut „Feed The
Beast”. Potem doszło do licznych zmian personalnych iw tym nieco
burzliwym okresie tj. roku 2010 pojawił się drugi album, a
mianowicie „Exiled To Earth”. Po tym albumie znów kolejne
zmiany personalne i ostatecznie uformował się następujący skład
: Mauro Gonzales w roli wokalisty, który manierą i wyczynami
przypomina twórczość DEATH ANGEL i ta punkowe zacięcie
gdzieś tam słychać w jego śpiewie. Dalej mamy Juan Juareza jako
gitarzysta sprawdza się i potrafi grać technicznie i bardzo
melodyjnie. Nie brakuje ani ostrości ani ciężaru. A sekcja
rytmiczna tworzona przez perkusistę Carlos Regalado i basistę
Jessie Sancheza, która dostarcza sporo dynamiki i swego
rodzaju urozmaicenie. To wszystko można przyporządkować do
trzeciego albumu „The Aftermath”. Pierwsze wydawnictwo z
nowym wokalistą jest dziełem nieco innym od poprzednich. Słychać
Exodus, choć już w mniejszym stopniu, pojawia się za to FORBIDDEN,
ANTHRAX, DEATH ANGEL czy też nawet VIO-LENCE. Choć na każdym kroku
można odczuć profesjonalizm techniczny płyty, to jednak płyta nie
pobije innych płyt z kręgu thrash metalu. Brakuje przede wszystkim
pomysłu na ciekawe aranżacje, na przebojowość i same melodie też
co najwyżej dobre.
Muzycy mają potencjał, jednak
zawartość i forma materiału szybko sprowadzają nas na ziemie, a
muzyków do określonej grupy zespołów, które
grac potrafią, jednak ciężko o coś zaskakującego. Rozpoczęcie
albumu od „I can Hear You” na pewno jest dobrym
rozwiązaniem, bo utwór jest prosty, dynamiczny i przebojowy.
Pod względem formy, konstrukcji bez problemu można tutaj wytknąć
inspiracje DEATH ANGEL. Dynamika, ocierający się o speed metal
motyw i nieco urozmaicone wykonanie „Shepherds Of Rot”
nasuwają muzykę ANNIHILATOR. Zespół też nie ma problemu
nawiązać do heavy metalu i takie wejście do „The Aftermath”
nawet ma coś z IRON MAIDEN, potem przeradza się w dynamiczny
kawałek z stylem nawiązującym do MACHINE HEAD. Jest i melodyjnie i
zróżnicowanie, jednak to wszystko jest na poziomie dobrym,
czasami bardzo dobrym, jednak to wszystko już było i to w
ciekawszej formie. Jednak nie można złego słowa o tym powiedzieć.
Jedną z moich ulubionych kompozycji jest ostry „Crawling
Shadows” który przejawia tendencję zwyżkową zespołu
i tutaj kapela wchodzi na wyżyny. Liczne zmiany temp, motywów,
ciekawie poprowadzone linie wokalne, dynamiczna sekcja rytmiczna i
przebojowy charakter. Chciałoby się więcej takich kompozycji.
Album przede wszystkim skupia się na dynamice, szybkości i
zadziorności o czym świadczą takie kompozycje jak „In Wake”
, przesiąknięty punkiem
„Repulsive” , zwięzły
„Among The vultures” czy
też momentami ocierającymi się o MEGADETH „Restless
Mind”. A największe
urozmaicenie dostarcza cover RAGE AGAINST MACHINE czyli „Killing
in The Name” który
podkręca korek z punkowym feelingiem.
Choć nie ma jakiś oryginalnych
pomysłów, nie ma jakiś genialnych kompozycji, które
na dłużej by zapadły w pamięci, to jednak jest to udane
wydawnictwo tego młodego zespołu, bo drobnej roszadzie personalnej.
Przede wszystkim zachwycają umiejętności muzyków, zwłaszcza
nowego wokalisty Mauro, który imponuje swoją techniką i
punkowym feelingiem, który nawiązuje do twórczości
choćby takiego DEATH ANGEL. Jest to solidny album utrzymany na
równym dobrym poziomie, z dużą dawką dynamitu i energii,
jak przystało na materiał thrash metalowej. Jednak to nieco za mało
jak na ten rok, który do tej pory zaliczył sporo ciekawych
albumów z tego gatunku.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz