W ramach odkrywania włoskiej sceny
heavy metalowej lat 80 wpadłem na pewien ciekawy zespół o
nazwie DARK LORD. Oczywiście jest to kolejna mało znana
kapela, która szybko pojawiła się na scenie metalowej i też
szybko z niej znikła zostawiając po sobie jeden album „It's
Nigh' Time” z roku 1988. Geneza albumu sięga roku 1982 gdzie
został założony ów zespół za sprawą Alexa Masiego
(gitara), Paolo Muffato (bas), Sandro Bertoldiniego (perkusja) i
Gable Nalesso (wokal) i w taki składzie zespół nagrał rok
później swoje pierwsze demo w postaci „Painless Tape” .
Trzy kompozycje z tego dema znalazły się na pierwszym mini albumie
czyli „Dark Lord” , zaś
reszta nie została zrealizowana, nagrana na nowo aż po dzień
dzisiejszy. W roku 1984 roku wydali kolejne demo i w tym roku zespół
opuścił Paulo Muffato, a zastąpił go Al Guariento. W owym czasie
brak promocji i wsparcia zespołu doprowadziło do jego
krótkotrwałego rozpadu. Szybko jednak doszło do wznowienia
działalności z składem w ramach którego znów
wchodził Paul Muffato, a także nowy wokalista, a mianowicie
Emeanuel Jenee i poza nimi także Bertoldini, Masi. W takim składzie
zespół wszedł do studia i nagrał 4 nowe kompozycje. W owym
czasie zespół nieco ewoluował pod względem stylu, gdzie
nieco odszedł od wzorowania się na takich kapelach jak BLACK
SABBATH, czy też IRON MAIDEN na rzecz amerykańskich kapel falę
mieszanki heavy metalu i hard rocka w stylu RATT czy DOKKEN. Muzyka
zespołu była bardziej melodyjna i bez wątpienia bardziej
amerykańska. Charakterystyczne dla stylu DARK LORD było wymieszanie
nieco NWOBHM z amerykańskim stylem RATT czy DOKKEN dopasowując się
do trendu lat 80 i do wielu innych kapel grających na bardzo dobrym
poziomie. Podążając dalej w kierunku debiutu mieliśmy rok 1985
kiedy to zespół wydał drugi mini album czyli „State Of
rock” który niczego nie zmieniał. W roku 1986 zespół
opuścił Alex Masi i wyjechał on do Stanów Zjednoczonych i
tam rozpoczął dość bogatą karierę solową, jego miejsce w
zespole zajął Alex De Rosso. W roku 1988 zespół wydał w
końcu swój pierwszy album „Its Nigh' Time” który
okazał się jednocześnie ostatnim ich wydawnictwem. Szkoda, bo
zespół miał naprawdę potencjał. Ich umiejętności
zebrane przez lata doświadczenia sprawiły że debiutancki album
skupia w sobie sporo chwytliwych refrenów, zapadających w
pamięci melodii, poukładane linie wokalne, lekkie, swobodnie
zagrane partie gitarowe, które mają ten przebojowy charakter,
czy też w końcu zróżnicowanie, równy poziom, który
odnosi się do kompozycji znajdujących się na płycie. Nie da się
też pomylić krajów, bo słychać ten amerykański styl,
słychać to wzorowanie się choćby na takim DOKKEN czy RATT,
słychać też takie dopieszczone amerykańskie brzmienie, który
uwypukla każdą melodię, dźwięk, może nieco surowe, ale idealnie
wpisujące się w klimat zawartości.
A ta jest tutaj naprawdę przemyślana
i jakże atrakcyjna dla słuchacza. Otwieracz „Better Give It”
zawiera finezyjne solówki, prosty motyw, słychać miks hard
rocka i heavy metalu, słychać ten amerykański feeling. Co
najważniejsze przez cały album słychać naprawdę solidną pracę
wszystkich muzyków. Emanueal Jenee to naprawdę charyzmatyczny
wokalista i przypomina choćby wielkich wokalistów takich
zespołów jak choćby METAL CHURCH czy ATTACKER, jest
umiejętność śpiewania wysoko, z lekkim zadziorem, jest charyzma i
niezwykła technika. To jest atut tego wydawnictwa. Również
gitarzysta Alex w swojej roli się spisuje bardzo dobrze i już przy
kolejnym utworze tj „Welcome To Nightmare” to słychać,
gdzie jest dynamit, szybkie tempo, ostry riff i wirtuozerskie popisy
podczas solówek. To też świadczy o urozmaiceniu zawartości.
Szybkie tempa tutaj raczej są rzadkością, bo dominuje jednak
średnie,stonowane tempo tak jak to jest w przypadku zadziornego
„Bring it Out at Night” gdzie słychać tą prostą formę.
Wszystko nastawione jest na melodyjność i przebojowość o czym
świadczyć może choćby taki lekki rockowy kawałek jak „Fallin
Off” , który mógłby spokojnie trafić na listę
przebojów radiowych. Na albumie jest urozmaicenie, raz jest
rockowo tak jak to jest w przypadku nastrojowej ballady „Love
Hurts”, emocjonalnym „Running For Your Love” ,
a raz jest metalowo tak jak to jest w przypadku tytułowego „It's
Nigh' Time” który
stawia na dynamikę, a także ostrość i w podobnej konwencji
utrzymany jest również ‘Rockin’ to Feel
Alright’ czy tez zamykający
płytę „Hot Tides”
będący popisem umiejętności Alexa i nikt nie podważy tego, że
na tym albumie pokazał się jako uzdolniony gitarzysty, który
potrafi dać od siebie nieco więcej.
Po
dogłębnej analizie można dojść do wniosku, że mamy do czynienia
z bardzo udanym albumem, który nie przejawia jakichkolwiek
wad. Pod względem technicznym, pod względem popisów muzyków,
czy też samego materiału, album prezentuje się okazale. To co
ochrania album przed nudą mimo wtórnego charakteru, to
właśnie owa przebojowość kompozycji, a także ich lekkość.
Szkoda, że pomimo dobrego debiutu zespół nie przetrwał, bo
ciekawe jakby dalej ich kariera by się potoczyła? Tego nie dowiemy
się nigdy, możemy za to słuchać do znudzenia „It's Nigh Time”.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz