Strony

środa, 11 lipca 2012

DARK LORD - It's Nigh Time (1988)


W ramach odkrywania włoskiej sceny heavy metalowej lat 80 wpadłem na pewien ciekawy zespół o nazwie DARK LORD. Oczywiście jest to kolejna mało znana kapela, która szybko pojawiła się na scenie metalowej i też szybko z niej znikła zostawiając po sobie jeden album „It's Nigh' Time” z roku 1988. Geneza albumu sięga roku 1982 gdzie został założony ów zespół za sprawą Alexa Masiego (gitara), Paolo Muffato (bas), Sandro Bertoldiniego (perkusja) i Gable Nalesso (wokal) i w taki składzie zespół nagrał rok później swoje pierwsze demo w postaci „Painless Tape” . Trzy kompozycje z tego dema znalazły się na pierwszym mini albumie czyli „Dark Lord” , zaś reszta nie została zrealizowana, nagrana na nowo aż po dzień dzisiejszy. W roku 1984 roku wydali kolejne demo i w tym roku zespół opuścił Paulo Muffato, a zastąpił go Al Guariento. W owym czasie brak promocji i wsparcia zespołu doprowadziło do jego krótkotrwałego rozpadu. Szybko jednak doszło do wznowienia działalności z składem w ramach którego znów wchodził Paul Muffato, a także nowy wokalista, a mianowicie Emeanuel Jenee i poza nimi także Bertoldini, Masi. W takim składzie zespół wszedł do studia i nagrał 4 nowe kompozycje. W owym czasie zespół nieco ewoluował pod względem stylu, gdzie nieco odszedł od wzorowania się na takich kapelach jak BLACK SABBATH, czy też IRON MAIDEN na rzecz amerykańskich kapel falę mieszanki heavy metalu i hard rocka w stylu RATT czy DOKKEN. Muzyka zespołu była bardziej melodyjna i bez wątpienia bardziej amerykańska. Charakterystyczne dla stylu DARK LORD było wymieszanie nieco NWOBHM z amerykańskim stylem RATT czy DOKKEN dopasowując się do trendu lat 80 i do wielu innych kapel grających na bardzo dobrym poziomie. Podążając dalej w kierunku debiutu mieliśmy rok 1985 kiedy to zespół wydał drugi mini album czyli „State Of rock” który niczego nie zmieniał. W roku 1986 zespół opuścił Alex Masi i wyjechał on do Stanów Zjednoczonych i tam rozpoczął dość bogatą karierę solową, jego miejsce w zespole zajął Alex De Rosso. W roku 1988 zespół wydał w końcu swój pierwszy album „Its Nigh' Time” który okazał się jednocześnie ostatnim ich wydawnictwem. Szkoda, bo zespół miał naprawdę potencjał. Ich umiejętności zebrane przez lata doświadczenia sprawiły że debiutancki album skupia w sobie sporo chwytliwych refrenów, zapadających w pamięci melodii, poukładane linie wokalne, lekkie, swobodnie zagrane partie gitarowe, które mają ten przebojowy charakter, czy też w końcu zróżnicowanie, równy poziom, który odnosi się do kompozycji znajdujących się na płycie. Nie da się też pomylić krajów, bo słychać ten amerykański styl, słychać to wzorowanie się choćby na takim DOKKEN czy RATT, słychać też takie dopieszczone amerykańskie brzmienie, który uwypukla każdą melodię, dźwięk, może nieco surowe, ale idealnie wpisujące się w klimat zawartości.

A ta jest tutaj naprawdę przemyślana i jakże atrakcyjna dla słuchacza. Otwieracz „Better Give It” zawiera finezyjne solówki, prosty motyw, słychać miks hard rocka i heavy metalu, słychać ten amerykański feeling. Co najważniejsze przez cały album słychać naprawdę solidną pracę wszystkich muzyków. Emanueal Jenee to naprawdę charyzmatyczny wokalista i przypomina choćby wielkich wokalistów takich zespołów jak choćby METAL CHURCH czy ATTACKER, jest umiejętność śpiewania wysoko, z lekkim zadziorem, jest charyzma i niezwykła technika. To jest atut tego wydawnictwa. Również gitarzysta Alex w swojej roli się spisuje bardzo dobrze i już przy kolejnym utworze tj „Welcome To Nightmare” to słychać, gdzie jest dynamit, szybkie tempo, ostry riff i wirtuozerskie popisy podczas solówek. To też świadczy o urozmaiceniu zawartości. Szybkie tempa tutaj raczej są rzadkością, bo dominuje jednak średnie,stonowane tempo tak jak to jest w przypadku zadziornego „Bring it Out at Night” gdzie słychać tą prostą formę. Wszystko nastawione jest na melodyjność i przebojowość o czym świadczyć może choćby taki lekki rockowy kawałek jak „Fallin Off” , który mógłby spokojnie trafić na listę przebojów radiowych. Na albumie jest urozmaicenie, raz jest rockowo tak jak to jest w przypadku nastrojowej ballady „Love Hurts”, emocjonalnym „Running For Your Love” , a raz jest metalowo tak jak to jest w przypadku tytułowego „It's Nigh' Time” który stawia na dynamikę, a także ostrość i w podobnej konwencji utrzymany jest również ‘Rockin’ to Feel Alright’ czy tez zamykający płytę „Hot Tides” będący popisem umiejętności Alexa i nikt nie podważy tego, że na tym albumie pokazał się jako uzdolniony gitarzysty, który potrafi dać od siebie nieco więcej.

Po dogłębnej analizie można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z bardzo udanym albumem, który nie przejawia jakichkolwiek wad. Pod względem technicznym, pod względem popisów muzyków, czy też samego materiału, album prezentuje się okazale. To co ochrania album przed nudą mimo wtórnego charakteru, to właśnie owa przebojowość kompozycji, a także ich lekkość. Szkoda, że pomimo dobrego debiutu zespół nie przetrwał, bo ciekawe jakby dalej ich kariera by się potoczyła? Tego nie dowiemy się nigdy, możemy za to słuchać do znudzenia „It's Nigh Time”.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz