Co z tego że amerykański zespół
ATROPHY nagrał perfekcyjny debiut? Co z tego że muzycy
obdarzeni byli prawdziwym talentem? Co z tego, że drugi album
„Violent by Nature” był jeszcze ostrzejszy i na tak samym
wysokim poziomie, skoro konkurencja skutecznie zagłuszyła ich,
ludzie woleli się podniecać przereklamowaną METALLICĄ i innymi
znanymi zespołami, lekceważąc muzykę thrash metalową z
prawdziwego zdarzenia. Sukces debiutu ATROPHY, który był
nadzwyczaj energiczny, melodyjny i zapadający w pamięci nie był
ogromne jak w przypadku wielkiej czwórki, ale i tak dostarczył
zespołowi sporo powodów żeby kontynuować działalność
nagrywając album, będący swoistą kontynuacją „Socialized Hate”
z tym, że jeszcze bardziej agresywne, jeszcze bardziej thrash
metalowy aniżeli speed metalowy. „Violent By Nature” pod
wieloma jednak ma sporo podobieństw. Nic dziwnego, skoro na debiucie
wszystko zdało swój test i sprawiło, że zespół
nagrał perfekcyjny album to po co to zmieniać? Tak więc mamy w
dalszym ten sam skład, na którego składają się ambitni i
utalentowani ludzie. Każdy z nich rozwinął umiejętności i to
słychać. Brian Zimmermann jakby jeszcze ostrzej śpiewa, jest
więcej agresji, więcej zadziorności i to wszystko jest rozwinięte
proporcjonalnie do stylu zespołu i partii gitarowych wygrywanych
przez duet Lynkins/Skowron, które w dalszym ciągu łączą w
sobie agresję, dynamikę, melodyjność i przebojowy charakter, co
oczywiście przedkłada się na atrakcyjność albumu i pokazuje
ambitne podejście zespołu do tematu thrash metal.
Po raz kolejny zespół zadbał o
aspekt wizualny, bo okładka przyciąga uwagę i zapada w pamięci.
Po raz kolejny ATROPHY wykreował mocne,soczyste brzmienie, które
ma ostry, ciężki charakter. Również po raz kolejny zespół
stworzył równy, urozmaicony materiał, który od
początku do końca wypełniony jest kawałkami, które poprzez
swoją formę, strukturę, aranżacje mają charakter przebojów.
„Puppies and Friends” to
utwór, który prezentuje dobitnie jak się gra thrash
metal. Jest agresja, dynamika, nie brakuje ostrego, dzikiego
charakteru, a także chwytliwych melodii. Nieco wolniejsze tempo,
większe urozmaicenie, więcej rytmiki i śmiało można uznać
tytułowy „Violent By nature”za
rasowy przebój, który zapada w pamięci na bardzo
długo. Heavy metalowa melodia, nieco bardziej stonowane tempo
wyróżnia z kolei taki utwór jak „In Their
Eyes”. Jeśli ktoś lubi
nieco progresywne zacięcie, przeplatanie wolnych, klimatycznych
motywów z szybszymi, agresywniejszymi, to taki „Too
Late For Charge” od razu wam
przypadnie do gustu. Album został zdominowany przez szybkie,
melodyjne utwory, będące przesiąknięte agresją oraz
progresywnością i tutaj mam na myśli przede wszystkim rytmiczny
„Slipped Through the Cracks”
przypominający dokonania TOXIC, melodyjny „Forgotten
But Not Gone” czy też
dynamiczny „Process of Elimination”
z jakże ponurym i przenikliwym refrenem.
„Violent
by nature” choć nagrany przez zespół, który nie
przebił się przez konkurencję, przez bardziej przereklamowane
albumy, to jednak śmiało można zaliczyć to wydawnictwo do klasyki
thrash metalu. Jeżeli kogoś przekonał debiut to nie będzie
problemów z akceptacją tego albumu. Szkoda tylko, że zespół
który miał potencjał, który nagrał dwa świetne
albumy, nie przetrwał próby czasu, nacisku konkurencji.
Została po nich jednak pamięć i dwa arcydzieła z gatunku thrash
metal.
Ocena:
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz