Strony

niedziela, 5 sierpnia 2012

DIZZINESS - On The Rocks (1986)


Satysfakcja z znalezienia albumu, który brzmi fantastycznie, który trzyma wysoki poziom, album który nigdy nie został wydany, zespołu który jest jednym z tych podziemnych, który nie każdy zna jest nadzwyczaj ogromna. Takie uczucie mi towarzyszyło kiedy na trafiłem na szwedzką kapelę DIZZINESS, która gra muzykę z pogranicza melodic metalu spod znaku DEMON, WARRIORS a także hard rocka typu DEF LEPPARD, RIOT. O kapeli za dużo nie wiadomo, ale co warto wiedzieć to że została założona na początku lat 80, a także to że debiutancki album „On The rocks” był gotowy do wydania wiosną roku 1986, jednak właściciel wytwórni chciał zobaczyć czy jakaś inna wytwórnia byłaby chętna do wydania albumu. I gdy się znalazła jedna, to po tym jak chciała żeby zespół śpiewał w rodzimym języku zostawiła ich potem na lodzie. Potem kapela chciała wynieść się z kraju i poszukać szczęścia w USA w wydaniu albumu, jednak w wyniku nie powodzenia kapela się rozpadła. Gitarzysta Lars B, basista Lars H i perkusista Daniel G założyli HEARTLINE, w późniejszym okresie gitarzysta Lars Boquist założył REPTILIAN, a obecnie gra w FAIR OF FREAKS. Nikt już nie pamięta DIZZINESS ich krótkie okresu bytowania, a już na pewno albumu, który nigdy nie został wydany. Może moje opinia i kilka ciepłych słów na temat tego wydawnictwa które nie ujrzało światło dziennego sprawi, że niektórzy sięgną po ten album. Zastanawiacie co niby takiego jest w tym krążku, co jest warte zachodu żeby zdobyć ten album? Przede wszystkim styl w jakim zespół się obracał. Lekki, ciepły melodyjny metal z elementami hard rocka, gdzie gitarzyści Lars B i Stefan Wallmann, stawiają na finezyjne partie gitarowe, które są przesiąknięte finezyjnością, melodyjnością i lekkością, gdzie Tomas Näslund dysponuje znakomity głosem, który porywa swoją czystością, techniką, manierą i sporo w tym nawiązań do DEF LEPPARD. Styl może nawiązuje do pewnych znanych zespołów, z tym że słychać przede ich własny charakter. Innym jakże znaczącym powodem dla którego szukać tego albumu to sam fakt ułożonej, przemyślanej zawartości, która jawi się jako równa i zróżnicowana,a co najważniejsze każdy utwór to znakomity pretendent do miana przeboju.

Album utrzymany jest w jasno określonym stylu, ale nie ma mowy o rutynie i granie na jedno kopyto. Mamy kompozycje jak „Snowblind” gdzie jest słyszalna ta lekkość i mieszanka melodic metalu z hard rockową formułą typu DEF LEPPARD i sam kawałek przypomina mi najlepsze lata Brytyjczyków. Szybki, dynamiczny metal, gdzie słychać coś z PRETTY MAIDS, JUDAS PRIEST, ACCEPT z „Metal heart” mamy w rozpędzonym „Midnight Lover” i tutaj można poczuć nieco inną konwencję, choć w dalszym ciągu utrzymana jest utrzymana owa charakterystyczna lekkość, przebojowy charakter, który właściwie można powiązać z każdym utworem. Taki typowy bas dla kapel typu UDO, ACCEPT słychać w „Take It Or Leave It” w którym można usłyszeć także słynny SURVIVOR, a sama kompozycja jest bardzo rytmiczna i łatwo zapadająca w ucho za sprawą prostego motywy u chwytliwego refrenu. „Power” nie ustępuje poziomem, lekkością, przebojowością innym kompozycjom. Nawiązanie do heavy metalu i postawienie na nieco ostrzejszy motyw, na nieco zadziorniejsze partie gitarowe w „Playing With Fire” sprawiają, że album zyskuje na atrakcyjności i nieco ubarwieniu albumu. Ciepłe, romantyczne kawałki o miłości jak rytmiczny „Victim Of Love” czy też spokojny, klimatyczny „Every Little Piece of my Heart” który pełni rolę ballady pasują idealnie do reszty i stanowią na pewno równie mocny punkt albumu jak pozostałe kawałki. Na równie wielkie uznanie zasługuje piękna, łamiące serce ballada „I Tell you again”, która swoim głównym motywem, lekkością i formą podania po prostu rzuca na kolana.

Nie sądziłem, że płyta która nie ujrzała światło dziennie, będzie aż tak bardzo dobra, ocierająca się o perfekcję, I to słowo nie jest jakimś nad użyciem. Ciężko wytknąć temu albumowi jakiekolwiek wady. Brzmienie, czyste i uwypukla każdy szczegół muzyki DIZINNESS, materiał równy, dynamiczny, a przede wszystkim zbudowany na przebojach. Do tego dochodzą znakomite umiejętności muzyków, którzy robią znakomite show. Znakomity album w formule melodyjnego metalu z elementami hard rocka, szkoda tylko że kapela nie wydała tego albumu i że się rozpadła, szkoda bo takiego grania nigdy za wiele.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz