Nagranie
dwóch świetnych albumów podrząd to nie lada sztuka i
potrafią to zrobić zespoły, które są u szczytu formy i
WHITE SKULL w okresie
1999 – 2000 był w takowej czego dowodem są dwa znakomite albumy,
które uświadamiają nas że zespół bez wątpienia
własny styl który przejawiał się dynamicznym graniu, gdzie
główną rolę odgrywał zadziorny, drapieżny i podniosły
kiedy trzeba wokal Federica De Boni, na rytmicznych i melodyjnych
partiach gitarowych czy rozpędzonej sekcji rytmicznej. Było to coś
innego od tego do czego przyzwyczaiły nas włoskie zespoły
stawiające głównie na symphonic metal. I tak po znakomitym
przyjęciu „Tales From The North” kapela rozpoczęła pracę nad
nowym albumie, jednocześnie spędzając czas na trasach koncertowych
który odbywały się wspólnie z GRAVE DIGGER, który
promował „Excalibur” Forma była, świetni muzycy, którzy
ze swoim wyszkoleniem technicznym byli gotowi nawet na bardziej
wymagające granie, był już własny styl, który był
połączenie epickich, podniosłych refrenów z power metalową
formułą, tak więc nie było jakiś przeciwwskazań żeby wydany w
20o0 roku „Public Glory, Secret agony” był
gorszy od swojego poprzednika. Tutaj zastosowano podobny chwyt,
podobną formułę, a mianowicie album koncepcyjny, gdzie tym razem
skupiono się na losach Imperium Rzymskiego. Również słychać
podobną strukturę i pomysłowość w tworzeniu kompozycji, gdzie
jest i melodyjność, zapadające motywy, energiczne solówki i
w tej roli Nick Savio się sprawdza jak mało kto. Wygrywa i ostre,
dynamiczne riffy, ale również finezyjne, melodyjne i
energiczne solówki, które napędzają całość i
sprawiają że się chce więcej i więcej. Nie każdemu udaję się
zadbać o tak wysoki aspekt gitarowy, gdzie zazwyczaj wszystko idzie
w kierunku łatwizny i wtórności, ale nie tutaj. Tak jak w
stosunku do poprzedniego albumu słowo „arcydzieło” tak i do
„Public Glory, Secret Agony” pasuje idealnie. To co muzycy
wyprawiają, ich forma, bardziej dojrzałe struktury kompozycji,
równie unikatowe pomysły co do utworów, przejrzyste
brzmienie, równy i zróżnicowany materiał sprawiają
że ten album nie można inaczej nazwać jak arcydziełem.
Gdyby
się tak przyjrzeć temu co mamy tutaj a co mieliśmy na poprzednim
albumie można wyczuć pewne podobieństwa. Jak choćby otwarcie
albumu instrumentalnym intrem. Występowanie zarówno
dynamicznych petard jak melodyjny „High Treason”
z rozbudowanymi solówkami, które cechują się energią
i melodyjnością, czy też przebojowy „The Roman Empire”
z podniosłym i chwytliwym refrenem. To że mamy do czynienia z power
metalowym albumem nie ma najmniejszych wątpliwość i o tym się
przekonujemy na każdym kroku. „Greedy Rome”
to kolejna petarda, która zaskakuje rytmicznością i jest to
kolejny rasowy przebój. Skoro mowa o przebojowości to nie
można tutaj pominąć „Valley Of The Sun”z
shredowym motywem głównym i dobrze wpasowanymi partiami
klawiszowymi czy też nieco ocierająca się o symfoniczny metal spod
znaku NIGHTWISH „Cleopathra”
którego mocnym atutem jest chwytliwy, prosty refren. Jednak
podobnie jak na poprzednim albumie tak i tutaj znajdziemy coś więcej
poza szybkimi, power metalowymi kompozycjami. Drugą linię ataku
stanowią tutaj kompozycje rozbudowane oparte na sporej ilości
zróżnicowanych motywach, pokazując że zespół radzi
znakomicie z kompozycjami bardziej epickimi. W tej kategorii mamy
„In Cesear We trust” z
stonowanym tempem, gdzie pojawiają się wyraźne cechy heavy metalu,
gdzie jest sporo różnych motywów, a epicki charakter
świetnie się tutaj sprawdza. Drugim kolosem jest „Time
For Glory” który jest
przeciwieństwem wcześniej wspomnianego kolosa, gdyż tutaj jest
dynamika, power metalowa formuła, niezwykła przebojowość i
zadziorność. Choć i tutaj nie brakuje podniosłości i innych
wcześniej stosowanych chwytów. Urozmaicenie zapewnia również
piękna, romantyczna ballada „The Field Of Peace”
z ciekawym motywem zagranym na pianinie. I nie do końca rozumiem
niektórych osób, które narzekają na dynamiczny
i ostry „Mangler”
który niczym nie ustępuje pozostałym kompozycjom, a
tajemniczy klimat i świeże pomysły stanowią atut tego utworu.
Jeden
z najbardziej znaczących albumów w kategorii power metal,
najlepszy album WHITE SKULL, jeden z najbardziej znaczących albumów
włoskiego metalu. Jest to dzieło perfekcyjne, gdzie wszystko
zostało zapięte na ostatni guzik, przez co album zachwyca pod
względem technicznym jak i pod względem zawartości. Jeden z tych
krążków które trzeba znać i posiadać w swojej
kolekcji. Tym mocnym uderzeniem kończy się pewien okres zespołu,
odchodzi Federica de Boni i później zespół stracił
nieco na wartości, aż do czasu kiedy powrócili z nowy
albumem, na którym śpiewa Federica De Boni. Ten nowy album
jest jakby kontynuacją tej wielkiej formy z tamtych lat. Gorąco
polecam.
Ocena:
10/10
[I nie do końca rozumiem niektórych osób, które narzekają na dynamiczny i ostry „Mangler”]
OdpowiedzUsuńZłośliwiec :P
Heh no tak wybacz mi:P Nie mogłem się powstrzymać:P Czym ten utwór sobie zasłużył na tą żeby być najgorszym?:P
OdpowiedzUsuńTo wskaż mi gorszy kawałek.
OdpowiedzUsuńTylko nie pisz nic w stylu "tu nie ma złych numerów".