Wytwórnia Heavy Artillery
records powinna być kojarzona z zespołami, które starają
się grać old schoolowy heavy metal, który opiera się na
sprawdzonych patentach, które próbują zmierzyć się z
latami 80, czyli złotym okresem dla heavy metalu. Ta wytwórnia
jest stajnią dla takich kapel jak ENFORCER, SPEEL CASTER, VEKTOR czy
też w końcu EVIL SURVIVES. Są to kapele które
mieszają patenty charakterystyczne dla tradycyjnego heavy metalu,
czy też NWOBHM i kanadyjska formacja EVIL SURVIVES nie jest tutaj
wyjątkiem. Kapela która została założona w roku 2008
dorobiła się dwóch albumów i przedmiotem moich
dzisiejszych rozważań będzie drugi album, a mianowicie
„Powerkiller”. Inspiracje Kanadyjczyków są spore
i słychać wpływy przede wszystkim IRON MAIDEN, JUDAS PRIEST, TYGER
OF PAN TANG, TOKYO BLADE, DIAMOND HEAD, czy też BLACK SABBATH. Choć
jest wtórny charakter to jednak ostre, rytmiczne partie
gitarowe, przesiąknięte lekkością i melodyjnością, dynamiczna
sekcja rytmiczna, gdzie jest odpowiednia moc i szybkość, chwytliwe
melodie, silne kompozycje, które kształtują się na typowe
przeboje, a także wokal wzorowany na latach 80 stawiający na
śpiewaniem falsetem sprawiają że drugi album EVIL SURVIVES sprawia
że duch tamtych lat wciąż trwa i sprawia że muzyka tamtych lat
przetrwa i wciąż będzie na topie. Muzycy są mocnym argumentem,
który przemawia za wysoką oceną. Wystarczy się wsłuchać w
umiejętności wokalisty Karla Werkentina, który ma coś z
maniery Bruce Dickinsona i Bona Scotta i jest to specyficzna
mieszanka, z której warto zapamiętać, że Karl jest dobry w
tym co robi. Niczym nie ustępują pozostali muzycy i to się
przedkłada na znakomity i zaskakujący efekt końcowy. Zespół
stawia na feeling lat 80 i nawet brzmienie zostaje jakby sprowadzone
na ten poziom.
Nie trzeba być jasnowidzem, żeby
przewidzieć co znajdziemy na tym albumie. Miks kapel wcześniej
wspomnianych, z dużym naciskiem na lekkość, przebojowość,
melodyjność i zakorzenienie w latach 80. Już przy dźwiękach
otwierającego “Resist the Exorcism,” można wszystko
łatwo rozszyfrować, gdyż od początku słychać fascynację latami
80 i słychać jak dużo zespół czerpie z tamtych lat. Ukłon
w stronę IRON MAIDEN i NWOBHM jest nadzwyczaj słyszalny. Może to i
wtórne, ale zagrane z zaangażowanie, z energią, z
starannością i pomysłowością, a to sprawia że wyczekuje się
reszty kompozycji. O tym, że zespół nie ma większych
problemów z nagraniem przebojów świadczyć może
choćby taki melodyjny „Creature Of Sin”,
czy tez dynamiczny „Die Like Samurai” który
nawiązuje do twórczości IRON MAIDEN z okresu Puala Di Anno.
Stonowane tempo, mroczny klimat, nawiązanie do BLACK SABBATH to
cechy rozbudowanego „Judas Priest Live”
gdzie zespół ukazuje że można stworzyć 7 minutowy kolos o
urozmaiconym charakterze, opartym na sprawdzonych i oklepanych
motywach, ale wszystko mimo wtórnego charakteru jest
zaskakujące dobrze brzmiące i zapadające w pamięci. Ci którzy
lubią szybkie galopady firmowane marką IRON MAIDEN pokochają
rozpędzony „Dragonslyer”
. Żelazna dziewica znana była z instrumentalnych kawałków w
tamtym czasie i “Ferraria Pueta”
jest świetnym odsyłaczem do tamtych czasów, do tamtych
albumów. Kunszt muzyków, pokazanie swoich umiejętności
i wyszkolenia technicznego, które jest zabójczo dobre.
Nawiązanie do IRON MAIDEN i wszystkich innych wcześniej
wspomnianych kapel słychać w zamykającym 15 minutowym “The
Descent into Hades,” gdzie
zespół nie żałuje sporo melodii, pokręconych motywów
i wszystkie jest przemyślane i trzymające w napięciu i co
ważniejsze nie nudzi swoją rozbudowaną formą.
Fala
młodych zespołów grających pod lata 80 zalewa rynki i
takich zespołów jest coraz więcej z każdy rokiem, ale o
EVIL SURVIVES jest spokojny. Drugi album mają już za sobą, a
poziom jest wysoki, mimo nawet wtórnego charakteru. Ale sposób
podania, melodyjność, przebojowy charakter albumu i technika
muzyków sprawiają, że album trzyma wysoki poziom od początku
do końca. „Powerkiller” to album który ukazuje że duch
lat 80 nie zginął i co więcej sprawia że dalej jest na topie.
Ocena
: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz