Szukanie starych albumów
z kręgu heavy/power metalu z lat 80/90 jakieś kilka minut, co
zależy od tego, czy szukamy czegoś konkretnego, czy na wyczucie.
Pobranie danego albumu kolejne kilkanaście minut. Nagranie na płytę
kolejne kilkanaście minut i plus kilka godzin na zapoznanie się z
danym wydawnictwem. Euforia z tego że wynalazło się rzadki zespół,
który nagrał znakomity album o którym mało kto wie-
bezcenne. Kto lubi STORMWITCH, GRAVESTONE,ACCEPT, TRANCE, HELLOWEEN,
kto ma bzika na punkcie niemieckiej sceny heavy metalowej lat 80/90
ten śmiało może rozpocząć poszukiwania FLYING SKULL. Jest
to kapela która została założona w roku 1985 i na swoim
koncie ma tylko dwa albumy. W 1992 r ukazał się debiutancki album
„Darkness” i co by nie napisać jest to kawał porządnego
niemieckiego metalu z elementami power metalu. Może pojawiają się
patenty i znajome dla słuchacza, może i gdzieś były takie
rozegrania, to jednak muszę przyznać, że FLYING SKULL ma swój
własny styl, który przejawia się w znakomitym wokalu Achim
Nohl, który nie jest rasowym topornym śpiewakiem, który
przytłacza materiał, oj nie. Tutaj kłania się specyficzna
charyzma pokroju Kaia Hansena i nie jest może technicznie nie
wiadomo jakim wokalistą, ale styl śpiewania, emocje, czystość,
klimat i włożone w to serce sprawiają, że jest to mocny punkt
stylu FLYING SKULL, na który składają się: surowe, ale i
ostre brzmienie, dudniąca i pędząca do przodu sekcja rytmiczna,
która nasuwa takie kapele jak ACCEPT, czy też HELLOWEEN,
energiczne partie gitarowe znakomitego duetu Uschwa/Seager z których
litrami wylewa się melodyjność, rytmiczny wydźwięk, a wszystko
rozegrane z lekkością, radością do muzyki i nie ma nic na siłę.
W skrócie FLYING SKULL to mieszanka melodyjności, epickości
z finezyjnymi gitarami.
Co kryje się za pod ta
mroczną, klimatyczną okładką, od której nie można oderwać
wzroku? Dynamiczny, urozmaicony, napchany przebojami materiał,
który trwa 40 minut. Nawiązanie do Stephena Kinga i
„Tommyknockers” w kawałku o podobnym tytule to znakomite
otwarcie płyty. Utwór dysponuje ciekawym klimatem a
stylistycznie mamy udaną mieszankę heavy metalu, hard rocka i
NWOBHM. Średnio tempo z chwytliwą melodią i zapadającym refrenem
czyni ten utwór pierwszym rasowym przebojem. „Nightwalk”
to już inna para kaloszy. Tutaj pojawia się szybsza sekcja
rytmiczna, ostrzejszy riff, mocniejsze granie nawiązujące
stylistycznie do speed/power metalu i to z jakim skutkiem. Co ciekawe
mimo owej szybkości, ostrzejszego wydźwięku dalej można mówić
o przebojowym charakterze. Klimat i motyw przypominający muzykę z
horroru „Coś” słychać w klimatycznym, rozbudowanym „Lonesome
Child” z wyraźnymi wpływami brytyjskiego rocka i z dobrze
wpasowanymi elementami balladowymi i power metalowym rozpędzeniem
kiedy jest to potrzebne. Trzeba przyznać, że zespół
znakomicie sobie radzi z dłuższymi kompozycjami, gdzie trzeba
wykazać się pomysłowością, żeby nie zanudzić słuchacza, gdzie
trzeba pokazać talent aranżacyjny, gdzie trzeba urozmaicać motywy,
nie tracąc przy tym na epickim klimacie. Takie kompozycje, jak
rytmiczny, z hard rockowym zacięciem i epickim klimatem „Annie”
, czy też mroczny i urozmaicony „The Unknown Day”
zasługują na osobny tekst i sławę po wszech czasy. W podobnej
stylistyce utrzymany jest epicki „Darkness” z średnim
tempem i motywem wzorowanym na dokonaniach MANOWAR. Rasowym szybkim,
dynamicznym utworem o wyraźnych wpływach speed/power metalu jest
przebojowy „Hawkeye”, zaś „Child Of Ice” to
heavy metalowy niszczyciel nawiązujący do największych tuz metalu
nie tylko z Niemiec, aczkolwiek pierwsze skojarzenie to ACCEPT.
Szokujące jest to że ta
kapela nagrała tylko dwa albumy, szokujące jest że debiutancki nie
odniósł większego sukcesu, bo jest to czysta perfekcja. No
ale cóż tak jest czasami, że kapele z dużym potencjałem
przepadło w gąszczu bardziej komercyjnych rzeczy. „Darkness” to
album, który owszem ma elementy charakterystyczne dla
niemieckiej sceny, ale nie jest to też rasowy niemiecki krążek.
Nie ma toporności i kwadratowych melodii, w zamian jest sporo
brytyjskiego wydźwięku. Można się zachwycać tym co wyprawiają
muzycy, brzmieniem, przebojami, melodiami i energicznymi pojedynkami
na solówki. Dynamit! Gorąco polecam i mam nadzieję, że
wzrośnie zainteresowaniem tym albumem jak i zespołem.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz