Jestem pełen podziwu dla
japońskiej kapeli która się zwie GALNERYUS, która
ostatnio regularnie wydaję albumy co roku. Jest to o tyle ciekawe
zjawisko, gdyż poziom tworzonej muzyki jest bardzo wysoki, a to
zazwyczaj nie idzie w parze z szybkim wydawaniem albumu, po okresie
jednego roku od poprzedniego wydawnictwa. Bardzo dobre albumy
powstaje w długim procesie i zazwyczaj pochłaniają kilka lat,
jednak ta reguła nie dotyczy japońskiego zespołu. „Pheonix
Rising” czy „Resurection” to bardzo dobre płyty w gatunku
power metal i temu nikt nie zaprzeczy. Jednak przez długi czas coś
mi nie do końca mi pasowało w tym zespole, może brak wyraźnych
przebojów, może czegoś co by zostawało w pamięci na nieco
dłużej i w końcu się doczekał albumu, który zaspokoił
moje rządzę i nowy album, który się „Angel Of
Salvation” to póki co jeden z moich ulubionych dzieł
tego zespołu. Jest to 8 krążek w dorobku zespołu, który
liczy sobie już 12 lat, a więc można zespołowi pozazdrościć
zapału i regularności. Należy pamiętać że kapela powstała w
2001 roku z inicjatywy gitarzystę Syu oraz wokalistę Yama – B,
który w 2008 roku opuścił grupę z powodu innych preferencji
muzycznych, a w jego miejsce pojawił się Yu To, zaś potem pojawił
się nowy wokalista Sho i Taka na basie i w takim składzie nagrano
„Resurection”. Nowy rozdział w historii zespołu został otwarty
i „Angel Of Salvation” to wg mnie póki co najlepsza rzecz
jaka powstała w tym nowym okresie dla zespołu. Z jednej strony
mamy to co do czego nas zespół przyzwyczaił a więc
melodyjny, energiczny, dynamiczny, zadziorny power metal mający
sporo sprawdzonych pomysłów, a także nieco świeżych,
porzucając wpływy rocka, na rzecz elementów nieco
progresywnych i takowych jest kilka, lecz to power metal tutaj
dominuje i to nie powinno nikogo dziwić. Wsłuchując się w
materiał można dojść do wniosku że zespół jest jednym z
tych zespołów dzięki którym ogień power metalu wciąż
mocno płonie. Sporo jest właśnie kompozycji, które idealnie
definiują styl power metalu, styl grupy i słuchając takiego
melodyjnego „The Promised Flag” , przebojowy „Temptation
Throught The Sky” z energiczną, mocną,z różnicowaną
sekcją rytmiczną tworzoną przez basistę Taka oraz perkusistę
Sato i jest to jeden z podstawowych filarów stylu zespołu.
Jednak trzeba pamiętać, że wszystko się kręci wokół
wokalisty Masatoshi Ono, który przypomina wiele znakomitych
europejskich wokalistów typu Fabio Lione czy Micheal Kiske i
co jak co ale podobny ładunek emocjonalny, wyszkolenie techniczne,
manierę i jest to coś na co słuchacz powinien zwrócić
uwagę. Drugim elementem bez którego ciężko sobie wyobrazić
muzykę GALNERYUS to gitarzysta Syu, który wygrywa sporo
ciekawych solówek, riffów i w kategorii power metalu
tegoroczny popis Syu należy uznać za jeden z najlepszych w tym
roku. Jest lekkość, finezja, rytmiczność, pomysłowość i
przypomina się stara szkoła choćby Malmsteena i faktycznie gdzieś
w tym wszystkim jest z coś neoklasycznego feelingu, ogólnie
jest na czym skupić swoją uwagę. O fenomenie gitarowym Syu może
świadczyć nieco cięższy „Lonely As Stranger”, szybki,
energiczny „Hunting For Your Dream” czy też
instrumentalny „Loging”, który klimatem, lekkością
nasuwa balladę. Cały czas jednak znakomitym partiom gitarowym
wtórują partie klawiszowe, które bywają klimatyczne,
takie podkreślające gitary, brzmiąc jak te z płyt RAINBOW, a
czasami po prostu dominują, ocierając się o symfoniczność tak
jak to jest w „Stand Up For The Right”, czy
też nieco stonowanym „Infinity”.
Cały album znakomicie podsumowuje 14 minutowy kolos „Angel
of salvation” który
zawiera właściwie wszystko o czym wcześniej wspomniałem,
progresywność, dynamikę, podniosłość i dzieje się tutaj
naprawdę sporo, bardzo ciekawe urozmaicenie i zwieńczenie płyty.
„Angel
of Salvation” to przede wszystkim dojrzały album, dopracowany
zarówno w sferze kompozycyjnej, jak i technicznej. Ciężko
wytknąć jakieś większe błędy, niedopracowania, bo właściwie
zadbano tutaj o każdy detal. Tym GALNERYUS zaprezentował że jest
zespołem złożonym z ambitnych ludzi, którzy wyróżniają
się umiejętnościami i energią. To co sprawia, że album jest taki
znakomity to bez wątpienia dynamika, energiczność czy też
przebojowość, a kompozycje i ich wykonanie to najlepszy tego
przykład. W tym roku fani power metalu nie mogą pominąć tego
wydawnictwa. Polecam!
Ocena:
9.5/10
Podzielam Twoją opinię.Zajebisty album,najlepszy z dotychczas nagranych przez ten zespół.
OdpowiedzUsuńNo w kategorii power metal jest to jeden z najlepszych albumów tegorocznych! Jest szybkość, jest ostrość, finezyjne, zapadające w pamięci melodie i właściwie każdy utwór to potencjalny hicior, wcześniej czegoś mi brakowało, ale ten album brzmi już tak jak oczekiwałem. Znakomita rzecz:D
UsuńTen album jest taki jak każdy inny tej kapeli. W wielu mometach słychać, że ta ekipa jest mistrzami w marnotrawieniu dobrych pomysłów. Wsłuchajcie się dobrze, jak te "momenty są zatracane".
OdpowiedzUsuńNigdy nie rozumiałem fenomenu ich popularności, przecież Concerto Moon zmiatają ich jednym uderzeniem w struny...
Każdy jednak lubi co może.
Ty ośle nawet z wikipedii nie potrafisz prawidłowo treści przekleić, a co dopiero coś z sensem napisać. To nic niezwykłego, że zespół co roku wydaje album i gdybyś jakieś, powtarzam, JAKIEŚ obycie miał, to byś wiedział, skąd to się bierze i dlaczego, ale ważniejsze są Kiske i inne głupoty, których nie ma.
OdpowiedzUsuńA dlaczego 9.5 to chyba nawet sam autor nie wie, bo z tekstu to w ogóle nie wynika. Czyżby kiepskie brzmienie mp3 128kbps?
Ale jak to powiedział encyklopedia "każdy lubi co może", dlatego to był pierwszy i ostatni raz czytania takich przykrych wypocin.