Strony

sobota, 20 października 2012

WINTERSUN - Time I (2012)

Jednym z tych zespołów który zrewolucjonizował gatunek power metalu był bez wątpienia HELLOWEEN i dwie części „Keeper Of The seven Keys” stały się albumami, które dały podwaliny pod gatunek. Oczywiście zawsze pojawiały się zespoły, które próbowały też rozwinąć ten gatunek i wnieść do niego nieco świeżości. Ostatnio takimi kapeli na pewno były BOREALIS czy tez CYPHER SEER i można było poczuć pewno świeżość czy też ciekawe podejście do nieco skostniałego gatunku jakim ostatnio stał się power metal. Czas na kolejny mały krok do przodu. Kiedy w dobie czasów kiedy myślałem, że ów gatunek przeżył wszystko, że wszelkie chwyty zostały już wykorzystane, że teraz jest moda tylko na granie wtórnego power metalu, będący hołdem do wielkich zespołów typu HELLOWEEN i tak też było do czasu kiedy pojawił się długo oczekiwany nie tylko przeze mnie, ale przez wielu fanów nowy album fińskiej kapeli o nazwie WINTERSUN. W dużym skrócie był początkowo projektem gitarzysty ENISFERUM - Jari Mäenpää który został założony w 2004 r, choć utwory na debiut powstały już nie jako wcześniej. Właściwie wszystko się skupiało wokół niego, to on stworzył niemal całe instrumentarium i debiutancki album „Wintersun” który ukazał się w roku 2004 to jedno z ciekawszych dzieł w gatunku melodyjny death metal z elementami power metalu i kto lubi dynamikę, szybkość, ciekawe melodię, przebojowość i ambitną oraz agresywną muzykę ten powinien się zapoznać z owym wydawnictwem. Nagrywanie drugiego albumu rozpoczęło się w 2006 roku i już wtedy ujawniono tytuł w postaci „Time”. Potem jednak pojawiły się problemy z miksem, produkcją albumu i tak przesunięto do roku 2007. Potem były problemy techniczne z dyskiem twardym i tak się to wszystko ciągnęło aż do roku 2012 kiedy to w końcu po upływie tyle lat pojawił się album i co ciekawe zespół postanowił zrobić dwu częściowy album niczym HELLOWEEN kilkanaście lat temu, czyż to jest znak? Druga część albumu ma się pojawić na początku przyszłego roku. Zostawmy przeszłość, przyszłość i skupmy się na czasie teraźniejszym. WINTERSUN wykorzystał swój czas, wykorzystał długie oczekiwanie fanów i postanowił im dostarczyć album wyjątkowy i na pewno dość oryginalnie brzmiący jak na czasy, w których więcej wtórnych albumów, więcej oklepywanie tych samych motywów, a co raz mniej ambitnej muzyki, która kipi oryginalnością, świeżymi pomysłami i z pewnością WINTERSUN na „Time” postawił na te cechy i w dobie wtórnej muzyki jest to album szczególny wyjątkowy, ba z pewnością sprawia że usłyszałem coś w miarę oryginalnego w gatunku power metalu. Styl WINTERSUN nieco uległ zmianie w stosunku do poprzedniego albumu, bo jest mniej dynamiki agresji, więcej epickiego charakteru, podniosłości, ambitnych melodii. A to pojawiają się elementy power metalu, melodyjnego death metalu, folk metalu, symfonicznego metalu, momentami progresywne. Album wyznacza pewne nowe standardy, bo ma się wrażenie że przenosi w inny wymiar, do świata magii, to jest coś więcej niż tylko muzyka, niż metal, tutaj kryje się piękno. Podniosłość, urozmaicenie, duża masa ciekawych melodii sprawiają, że brzmi to wszystko niemal podobnie do jakiejś ścieżki dźwiękowej z filmu.

Ktoś powie, że za mało solówek Juriego, że za mało w tym wszystkim metalu, że mamy przesyt formy nad treścią, oczywiście nie podzielam takich opinii. Jasne „Time” to album bardziej dojrzały, dopracowany i o wiele ambitniejsze przedsięwzięcie niż debiut, może jest mniej agresywniej, mniej metalowo, ale forma, piękno, pomysłowość, bogate instrumentarium, który skupia w sobie różne, naprawdę przeróżne elementy od muzyki symfonicznej, folkowej, power metalowej czy tez kręgu melodyjnego death metalu i nie ma mowy o chaosie i jakiś nie dociągnięciach jest perfekcja. Brzmienie tego wydawnictwa jest jednym z najlepszych jakie słyszałem w tym roku. Mocne, soczyste, czyste, sprawia że dźwięki wygrywane przez muzyków tętnią własnym życiem. Do tego piękna, klimatyczna, przyciągająca uwagę okładka. Widać i słychać że zespół dołożył wszelkich starań, żeby fani otrzymali perfekcyjny album, dopieszczony pod każdym względem zarówno wizualnym, technicznym jak i kompozytorskim. 8 lat nie zostało zmarnowane i o tym bardziej przekonuje słuchacza oczywiście trwający 40 minut materiał, który składa się z 5 utworów. To już świadczy jak bogate są utwory, jak dużo zawierają motywów i że nie są to kompozycje ciągnięte na siłę, które zanudza nas oklepaną formułą, znanymi motywami i innymi tandetnymi melodiami. Kto szuka ambitnego metalu, kto szuka piękna muzycznego, czegoś świeżego ten tutaj to znajdzie.


Wszystko zaczyna się oczywiście od intra i „When Time Fades Away” to kompozycja budząca emocje w słuchaczu, otaczającym ciepłą i spokojną melodią. Nie ma w tym za dużo metalu to fakt, jednak piękno, wykonanie, pomysłowość, sprawia, że słuchacza nawet już to nie obchodzi, bo liczą się dźwięki, coś więcej niż łupanie stawiając na agresją i bez myślne pędzenie. Czasami trzeba nieco zwolnić i dostrzec piękno. Podniosłość i aranżacja nasuwa nie jedną wielką filmową produkcję, a może tak zatrudnić WINTERSUN do nagrania ścieżki dźwiękowej do takiego „Avatara” czy innej wielkiej produkcji typu „Hobbit”? Oj nie miałbym nic przeciwko. Epicki charakter, podniosłość, bogate instrumentarium mieszające elementy folkowe i symfonicznego metalu, czy też takiego bojowego są kontynuowane w „Sons Of Winter And Stars” który trwa przeszło 13 minut i jeśli myślicie że to chaotyczne kawałek bez emocji to jesteście w błędzie. Tutaj można przekonać się jaki talent ma lider grupy Juri, który wokalnie przyprawia o dreszcze i nie chodzi tutaj o harsh wokal, tylko o to w jaki sposób pobudza słuchacza, budzi emocje, to jak dużo wkłada serca w to co robi. Technicznie jest to bezbłędne i co ciekawe nie ma rutyny i cały czas jest urozmaicenie. Cały czas się coś dzieje. Orkiestracja i klawisze sprawiły że utwór zresztą jak cała reszta nabrała nieco kosmicznego wydźwięku co jest na plus. Również zwiększyła się melodyjność oraz podniosłość. Dobrze zostały też opracowane chórki, które zaliczam do jednych z najlepszych. „Land Of Snow And Sorrow” utrzymany jest w średnim tempie i pojawiają się tutaj w dość dużej liczbie spokojne, klimatyczne elementy i dość ciekawie to brzmi, jakby zespół chciałbym wzruszyć słuchacza. „Darkness And Forest” przypomina mi stare dobre czasy BLIND GUARDIAN, podobny klimat jak i sam motyw. Ciekawe zaprezentowanie instrumentalnego kawałka. Logiczną jakby kontynuacją tego instrumentalnego kawałka jest zamykający „Time”. Jest i spokojnie i ostro, agresywnie i również nie brakuje tutaj emocji, podniosłości i jest to kolejny piękny kawałek, który przyprawia o dreszcze i napawa optymizmem co do przyszłości gatunku power metal czy w ogóle całego gatunku heavy metalu.

8 lat czekania zostały nagrodzone muzycznym geniuszem i nowy album fińskiego WINTERSUN to dzieło skończone. Dopieszczone pod względem technicznym, jak i kompozytorskim, a bogate instrumentarium, umiejętności muzyków to kolejne niezbite dowody na to. „Time” to album, który imponuje magią dźwięków, klimatem, epickością i to o takiej dawce jakiemu żadnemu zespołowi się nie śniło. Choć „Time” to album metalowy to jednak wykracza poza te kręgi, poza jasno określony ramy, to album który można polecić ludziom nie gustującym w metalu, to album ponadczasowy i prezentujący piękne oblicze metalu, który zawsze mało obeznanym kojarzy się z darciem mordy i ostrymi riffami. To jest czas na przełamanie stereotypów i pozyskanie nowych fanów muzyki metalowej. Warto było czekać tyle czasu na nowy album fińskiej formacji i nie powiem wzrósł apetyt na drugą część„Time”. No to czekamy do 2013! A póki co gorąco polecam!

Ocena: 10/10

1 komentarz:

  1. Trochę inaczej od debiutu,ale epicko-metalowy duch ten sam.

    OdpowiedzUsuń