Strony

poniedziałek, 5 listopada 2012

BURNING IN HELL - Burning In Hell (2004)

Macie słabość do słuchania kolejnych klonów takich kapel jak HELLOWEEN, EDGUY, czy GAIA EPICUS? Lubicie brazylijską scenę heavy/power metalową? A może kochacie jak wokalista śpiewa niczym Andre Matos czy Micheal Kiske?

To wszystko dobrze się składa, bo wywodzący się z Brazylii zespół o nazwie BURNING IN HELL spełnia te kryteria. Kapela, która została założona w 1995 roku dorobiła się sporej liczby dem no i dwóch pełnych albumów, z czego debiutancki krążek „Burning In Hell” ukazał się w 2004 roku. Patrząc się na okładkę, można stwierdzić, że szykuje się raczej przeciętny album i nie wiele odbiega poziom kompozycji, bo jest to oczywiście melodyjny, energiczny power metal z wpływami takich kapel jak: HELLOWEEN, GAMMA RAY, IRON MAIDEN, ANGRA, czy też EDGUY, jednak jest to bardzo wtórne granie, które nie zaskakuje, anie nie zachwyca świeżością. To wszystko już było i to w lepszym wykonaniu. Tak to jest jedna z największych wad tego wydawnictwa. Ciężko na pewno uznać za takową nawet dobre umiejętności muzyków, gdzie Leandro Moreira, ma miły dla ucha wokal przypominający manierę Matosa czy Kiske i nie można mu odmówić dobrego wyszkolenia, no i w ramach umiejętności muzyków trzeba by wspomnieć o dynamicznej i mocnej sekcji rytmicznej. Gorzej wypada już z pewnością warstwa gitarowa, gdzie Geraldo Aita jest przeciętnym gitarzystą, gra tylko solidne, oklepane partie i dobrze, że chociaż jego gra jest melodyjna, bo inaczej można by się nieco zanudzić, tym monotonnym stylem grania.

Oprócz dobrego brzmienia, można śmiało uznać materiał za dynamiczny, melodyjny, w miarę równy i urozmaicony, ale wcale nie oznacza to, że mamy do czynienia z jakimś świetnym wydawnictwem, oj nie. Struktura, forma, aranżacje i pomysły pozostają wiele do życzenia. Dobrze na tym krążku wypadają typowe melodyjne, dynamiczne power metalowe petardy, który wpisuje się w styl takich kapel jak HELLLOWEEN, GAMMA RAY, GAIA EPICUS, czy EDGUY i słuchając takich utworów jak „Freedom”, „Shadow Of Wars”, „Forever I'll Be Here”, przebojowego „Last Of The Dragons”, czy energicznego „Brave Warriors” pojawia się uśmiech na mojej twarzy. Jednak album ma do zaoferowania także coś innego poza takim słodkim power metalem, kto lubi mrok i ciężar oraz GAMMA RAY powinien posłuchać „The End Of The World”, kto lubi IRON MAIDEN i HAMMERFALL polubi bez wątpienia nieco spokojniejszy „Slave of Darkness”, , bojowy HAMMERFALL daje o sobie znać w „Welcome To The Battle”, a także w epickim „Sheding Bloody Tears” , zaś klimat BLIND GUARDIAN można wyczuć w instrumentalnym „The Battle Will Begin”.

BURNING IN HELL ani przez chwile nie próbuje własnych sił, aby zaskoczyć słuchacza na albumie, żeby postawić na świeżość i pomysłowość, a szkoda bo przez to album nie należy do tych, które jakoś mocno zapadają w pamięci. Miło się tego słucha, ale tak jak łatwo w pada w ucho, tak też szybko wylatuje. Plusem jest dynamika, melodyjność i elementy wyjęte z znanych kapel, jednak cała reszta sprawia, że album nie należy do bardzo udanych. Ot co album skierowany do zagorzałych fanatyków power metalu.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz