Macie słabość do słuchania
kolejnych klonów takich kapel jak HELLOWEEN, EDGUY, czy GAIA
EPICUS? Lubicie brazylijską scenę heavy/power metalową? A może
kochacie jak wokalista śpiewa niczym Andre Matos czy Micheal Kiske?
To wszystko dobrze się składa, bo
wywodzący się z Brazylii zespół o nazwie BURNING IN HELL
spełnia te kryteria. Kapela, która została założona w 1995
roku dorobiła się sporej liczby dem no i dwóch pełnych
albumów, z czego debiutancki krążek „Burning In Hell”
ukazał się w 2004 roku. Patrząc się na okładkę, można
stwierdzić, że szykuje się raczej przeciętny album i nie wiele
odbiega poziom kompozycji, bo jest to oczywiście melodyjny,
energiczny power metal z wpływami takich kapel jak: HELLOWEEN, GAMMA
RAY, IRON MAIDEN, ANGRA, czy też EDGUY, jednak jest to bardzo wtórne
granie, które nie zaskakuje, anie nie zachwyca świeżością.
To wszystko już było i to w lepszym wykonaniu. Tak to jest jedna z
największych wad tego wydawnictwa. Ciężko na pewno uznać za
takową nawet dobre umiejętności muzyków, gdzie Leandro
Moreira, ma miły dla ucha wokal przypominający manierę Matosa czy
Kiske i nie można mu odmówić dobrego wyszkolenia, no i w
ramach umiejętności muzyków trzeba by wspomnieć o
dynamicznej i mocnej sekcji rytmicznej. Gorzej wypada już z
pewnością warstwa gitarowa, gdzie Geraldo Aita jest przeciętnym
gitarzystą, gra tylko solidne, oklepane partie i dobrze, że chociaż
jego gra jest melodyjna, bo inaczej można by się nieco zanudzić,
tym monotonnym stylem grania.
Oprócz dobrego brzmienia, można
śmiało uznać materiał za dynamiczny, melodyjny, w miarę równy
i urozmaicony, ale wcale nie oznacza to, że mamy do czynienia z
jakimś świetnym wydawnictwem, oj nie. Struktura, forma, aranżacje
i pomysły pozostają wiele do życzenia. Dobrze na tym krążku
wypadają typowe melodyjne, dynamiczne power metalowe petardy, który
wpisuje się w styl takich kapel jak HELLLOWEEN, GAMMA RAY, GAIA
EPICUS, czy EDGUY i słuchając takich utworów jak „Freedom”,
„Shadow Of Wars”, „Forever I'll Be Here”,
przebojowego „Last Of The Dragons”, czy energicznego
„Brave Warriors” pojawia się uśmiech na mojej twarzy.
Jednak album ma do zaoferowania także coś innego poza takim słodkim
power metalem, kto lubi mrok i ciężar oraz GAMMA RAY powinien
posłuchać „The End Of The World”, kto lubi IRON MAIDEN i
HAMMERFALL polubi bez wątpienia nieco spokojniejszy „Slave of
Darkness”, , bojowy
HAMMERFALL daje o sobie znać w „Welcome To The Battle”,
a także w epickim „Sheding Bloody Tears”
, zaś klimat BLIND GUARDIAN można wyczuć w instrumentalnym „The
Battle Will Begin”.
BURNING
IN HELL ani przez chwile nie próbuje własnych sił, aby
zaskoczyć słuchacza na albumie, żeby postawić na świeżość i
pomysłowość, a szkoda bo przez to album nie należy do tych, które
jakoś mocno zapadają w pamięci. Miło się tego słucha, ale tak
jak łatwo w pada w ucho, tak też szybko wylatuje. Plusem jest
dynamika, melodyjność i elementy wyjęte z znanych kapel, jednak
cała reszta sprawia, że album nie należy do bardzo udanych. Ot co
album skierowany do zagorzałych fanatyków power metalu.
Ocena:
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz