Dark
Moor poszedł w stronę progresywnego metalu, Helloween czy Gamma Ray
starają się grać ostrzej i mroczniej, a Sonata Arctica zapomniała
jak gra się power metal. Właśnie dla fanów starych płyt
tych kapel, ku chwale lat 90 narodził się zespół Triboulet.
Jest to młody band, który narodził się w 2012 r w Santagio.
Chile nie jest żadną stolicą power metalu, tak więc na pewno
ucieszy fanów, że i tam rodzą się dobre zespoły. Przed tą
kapelą jest przyszłość i już pokazali za sprawą debiutu „The
March of fallen”, że są uzdolnionym bandem, którego stać
na wiele. Patrząc na okładkę tego wydawnictwa już od razu można
się domyślić zawartości. Jest miła dla oka, pełna żywych
kolorów i do tego ma w sobie epicki charakter, który
tylko jeszcze bardziej zachęca do przesłuchania działa. Sam zespół
stara się w swojej muzyce zawrzeć elementy epickie, coś z power
metalu, coś z klasycznego heavy metalu, a wszystko upiększając
partiami klawiszowymi. Triboulet to przede wszystkim solidny
wokalista Sebastiam, a także Maximiliano i Jaime, którzy
odpowiadają za całą sferę gitarową. To dzięki nim płyta jest
tak udana i tak wciągająca. „You'll never be
alone”
to trafiony otwieracz, który pokazuje właśnie taki soczysty,
dynamiczny power metal z lat 90. Atutem tego kawałka jest nie tylko
szybka sekcja rytmiczna, ale też niezwykła przebojowość i klimat
starego Dark Moor czy Helloween. „To win”
nieco progresywny z ciekawą linią melodyjną również jest
atrakcyjny. Na pewno cieszą takie power metalowe petardy jak „Into
the Oblivion”
czy „Dreams of Freedom”,
które w rzeczy samej przybliżają nam kultowe albumu tego
gatunku z lat 90. Zespół radzi sobie również z
bardziej rozbudowanymi kompozycjami typu „The
March of Fallen”
czy balladą co potwierdza spokojniejszy „Lost
Innocence”.
Nie wszystko jest tutaj idealnie i nie ma mowy o perfekcyjnym krążku.
Jednak mamy dobre melodie, dobrą grę muzyków, a całość
trzyma wyrównany poziom, co sprawia że album się broni.
Kawał porządnego heavy/power metalu mocno osadzonego w połowie lat
90. Fani gatunku będą zadowoleni.
Ocena:
7.5./10