Debiut David Reeca w postaci "Cacophony of souls" z 2020r miło wspominam. To była pozycja obowiązkowa dla fanów Accept czy Udo, zwłaszcza kiedy w składzie są faktycznie muzycy grających wcześniej w tych zespołach. Teraz po roku przerwy przychodzi czas na drugi album, czyli "Blacklist Utopia", który ukazał się 29 października tego roku.
Poprzedni krążek był przebojowy i przemyślany. Nowy album jest troszkę chaotyczny i trochę zagrany bez wizji. Mało tu hitów. Zapada w pamięci energiczny "most of the time", toporny "highway Child" czy otwieracz "Utopia". Jest też niezwykle chwytliwy "red blooded hell raiser", który oddaje to co najlepsze w twórczości Davida. Taki powinien być cały album. Brakuje tego luzu i heavy metalowego pazura. Najlepszy z tego jest oczywiście żywiołowy "book of lies" i to jest rasowy killer.
Tym razem powstał album średniej klasy, który ni to ziębi ni to grzeje. Od takiego składu, od tak doświadczonych muzyków trzeba wymagać i szkoda że panowie nie postarali się bardziej. Bardzo nie równy album, który przepada na tle perełek z tego roku.
Ocena 5/10