Gdy pierwszy raz ujrzałem
nazwę Carrie to oczywiście nasunął mi się Stephen King i to z
wiadomych przyczyn. Jednak i w metalowym świecie ta nazwa ma swoje
przeznaczenie i własne życie. Carrie to kolejny mało znany
niemiecki zespół, który powstał w 1983 roku z
inicjatywy muzyków Mad Max czyli jednego z tych znanych
niemieckich zespołów heavy metalowych. Perkusista Uwe stark i
gitarzysta Wilfried Schneider postanowili dalej grać swoje, z tym
że mieli wizje aby stworzyć kapele, gdzie pierwsze skrzypce gra
wokalistka o doniosłym głosie. I tak w 1985 roku ukazał się
znakomity debiutanckim album „Secrets”, który jest perełką
jeśli chodzi o heavy metal niemiecki lat 80 i mimo upływu tylu lat
ta płyta wciąż ma w sobie to coś, wciąż potrafi zauroczyć. A
czym dokładniej?
Na pewno nie kiczowatą
okładką, która potrafi wywołać uśmiech na twarzy, na
pewno też nie zachwyca album pod względem brzmienie. Ale surowizna,
lekka taka nutka niedopracowania nadaje całości takiej naturalności
i niemieckości. Co czyni ten album wyjątkowym i takim zapadającym
w pamięci to styl. Można go zdefiniować jako heavy metal, choć
nie brakuje tutaj hard rocka, rocka lat 70, elementów
speed/power metalowe, które najlepiej wybrzmiewają w
energicznym „The assasin”. To co gra Carrie na
swoim debiutanckim albumie to prawdziwa uczta dla maniaków
dobrych melodii, dla tych co cenią sobie lekkość i melodyjność.
Zespół stroni od ciężaru i dzikości. Tutaj został
położony nacisk na pomysłowe melodie, zapadające w pamięci
refreny i proste motywy gitarowe. Zdaje to swój egzamin, bo
cała płyta jest wypchana przebojami. „The Show Is Over”
czy „Hereos Never Return”. Muzyka znakomicie oddaje
to co wtedy było popularne i nic dziwnego że słychać wpływy
Accept, Warlock, Scorpions, Iron Maiden, czy Deep Purple. Niezwykła
magia i taki tajemniczy klimat tutaj kreuje klawiszowiec Steffi Melz
co słychać dobitnie w „Just For One Night”. Duet
gitarzystów Schneider/Hermanns wygrywają energiczne,
pomysłowe partie, w których jest dynamit, ogień i
przebojowość, co sprawia że płyta jest miła w odsłuchu. Trzeba
przyznać, że ten element świetnie współgra z klawiszami,
dzięki czemu krążek wyróżnia się niezwykłą
melodyjnością. W przypadku Carrie nie można zapomnieć o
wokalistce Annalen, który nie żałuje swojego głosu. Nie
brakuje więc krzyków, śpiewania w wysokich rejestrach. Fani
Warlock, Chastain, czy Lady Sabre będą zadowoleni. Na koniec warto
wspomnieć, że płyta jest dynamiczna i zaskakująca. Mamy raz
szybkie kawałki, raz wolniejsze, bardziej hard rockowe i to
eliminuje wszelką nudę i rutynę. Natrafimy tutaj na szybki
instrumentalny kawałek „Dance the Wire”, hard
rockowy „My Own Way” czy heavy metalowy „We
Rock The Nation” .
„Secrets” to przykład
że można grać nic odkrywczego ale na wysokim poziomie i to bez
większego zażenowania że słychać wpływy Accept, Judas Priest,
Warlock czy Deep Purple. Kapeli udało się wykreować ciekawy styl,
który balansuje między heavy metalem i hard rockiem. Nie ma
słabych utworów, nie ma gniotów ani nie dopracowań.
Szkoda tylko, że kapela nie przetrwała próby czasu i że po
wydaniu tego jakże udanego albumu się rozpadła. Komu mogę
polecić ten album? Właściwie każdemu kto ma bzika na punkcie
niemieckiego metalu i melodyjnego grania.
Ocena: 8/10