Brakuje wam klimatycznego
grania? Chcielibyście usłyszeć pomysłowy power metal, w którym
można usłyszeć elementy progresywnego metalu, czy też folk
metalu? Czujecie niedosyt bo płyty, które wychodzą z tego
gatunku nie są dynamiczne, nie są wystarczająco melodyjne? A może
chcielibyście usłyszeć wpływy takich kapel jak BLIND GUARDIAN,
HELLOWEEN, czy też czasami jakiś patent przypominający RUNNING
WILD?
Odpowiedzą na te
wszystkie pytania jest niemiecki zespół ORDEN OGAN,
który został założony w 1996 roku i który w tym roku
wydał swój 4 album, a mianowicie „To The end”.
Osoby, który były zachwycone „Easton hope”, który
ukazał się w roku 2010 mogą być spokojne o styl jak i poziom
nowego albumu, ponieważ jest on stylistyczną kontynuacją i dalej
mamy szybki, dynamiczny, melodyjny power metal z elementami folk
metalu oraz progresywnego heavy metalu, dalej słychać wpływy BLIND
GUARDIAN, pojawiają się też elementy nasuwające takie kapele jak
HELLOWEEN, czy RUNNING WILD. I nawet zmiana w składzie,
przejawiająca się w zmianie sekcji rytmicznej nie przyczyniła się
do jakieś drastycznej zmiany w zakresie stylu grania, czy poziomu.
Śmieć stwierdzić nawet, że „To The end” jest bardziej
dojrzałym albumem, bardziej przemyślanym, o wiele bardziej
dynamicznym i mający o wiele ciekawsze kompozycje aniżeli poprzedni
album, o wiele więcej tutaj rasowego power metalu i przeboje też
jakby o klasę lepsze. „To The End” to album, który został
świetnie opracowany i w ciągu tych 2 lat zespół potrafił
stworzyć świetny album, który przyciąga uwagę znakomitą,
klimatyczną okładką, która jest autorstwa Andreasa
Marschalla, który rysował okładki dla RUNNING WILD, czy
BLIND GUARDIAN, ale również jest to album, który po
raz kolejny pokazuje jak znakomitym wokalistą jest Nils, który
jest dobrze wyszkolony technicznie i potrafi urozmaicić materiał
swoim śpiewaniem. „To The End” właściwie znakomicie podkreśla
jak ważnym elementem muzyki ORDEN OGAN jest wokal oraz cała ta
otoczka, którą zostaje otoczony, czyli całe instrumentarium
wykreowane przez duet gitarzystów Tobi/Levermann. Pod tym
względem nowy album wypada znakomicie bo jest urozmaicenie, są
szybkie motywy jak i wolniejsze, bardziej klimatyczne, nie brakuje
też pomysłowych i zapadających melodii, a pojedynki na solówki
są kolejną atrakcją tej płyty.
Gitary,
gitary jeszcze razy gitary to jest coś co napędza ten album, to
element, który sprawia że nowe wydawnictwo Niemców
zadowoli fanów starej szkoły power metalowej, a także fanów
nieco ambitnych melodii i „To The End” pod tym względem łączy
w sobie oba aspekty. Już otwarcie albumem znakomitym
instrumentalnym intrem „The Frozen Few”
przypomina najlepsze lata RUNNING WILD. Ciekawa melodia, rozwinięcie
i popis umiejętności duetu gitarowego i odpowiedni klimat i
skojarzenia same się nasuwają. Mocny, szybki power metal o
nowoczesnym brzmieniu, z cięższym brzmieniem gitar i dużym zapasem
melodyjności i urozmaiceniem tak można by opisać przebojowy „To
The End”, który
również wyróżnia się świetną grą gitarzystów
i atrakcyjnymi solówkami, o które ostatnio trudno. W
podobnej konwencji utrzymany jest energiczny „Land Of
Dead”, rozpędzony „Till
the Stars Cry Out”,
przebojowy „ Dying Paradise”
z bardzo chwytliwym refrenem, który przypomina klasyczne power
metalowe kapele pokroju HELLOWEEN, czy też BLIND GUARDIAN. Warto
zaznaczyć, że materiał jest równy, dynamiczny, ale i też
zróżnicowany, bo oprócz takich power metalowych petard
znajdziemy tutaj też inne kompozycje. Na przykład „The
Things We Believe In” jest
jakby bardziej bojowy, nieco stonowany i słychać tutaj coś z
RUNNING WILD ( „The Battle Of waterloo” czy też MANOWAR i
słychać że zespół świetnie sobie radzi w takiej
konwencji. Pojawiają się też spokojne, wolniejsze, wręcz
balladowe kompozycje typu „The Icy Kings”
czy też „Take This Light”
które przypominają kompozycje BLIND GUARDIAN. Z kolei
najcięższym i najmroczniejszym utworem na płycie jest „This
world Of Ice”, który
raczej uznaję za najsłabszy utwór na płycie i taki nieco
odstający od reszty. Kto szuka podniosłość, epickość,
rozbudowaną strukturę ten na pewno ucieszy utwór „Angels
war”. W limitowanej wersji
płyty otrzymamy jeszcze mroczny, klimatyczny „Marks”
i znakomity cover RUNNING WILD, czyli „The
Battle Of Waterloo”.
Przez
dwa lata uważałem, że „Easton hope” jest bardzo dobry i ciężko
będzie przebić ten album, a jednak udało się. ORDEN OGAN po raz
kolejny pokazał swoją klasę i to że trzeba się z nimi liczyć na
rynku power metalowym. Ten zespół w znakomity sposób
łączy power metal z elementami progresywnego metalu i folk metalu.
Dla fanów BLIND GUARDIAN, a także dla poszukiwaczy ambitnego
power metalu z ciekawymi melodiami i z pewną świeżością nowy
album ORDEN OGAN jest pozycją obowiązkową.
Ocena:
9/10
Dla mnie lepszy album niż przereklamowany Kamelot. :P
OdpowiedzUsuńNa pewno lepszy od Kamelot, poprostu świetny album, zajebiste melodie, wokale i pomysły na utwory.
OdpowiedzUsuńEe Kamelot to strasznie nudny album, bez energii, bez czegokolwiek za co można by pochwalić. Orden Ogan nagrał fantastyczny album:D
UsuńDokładnie PMW *BEER* ;)
Usuń