Staram się być na bieżąco z
nowościami jakie wychodzą w owym roku i tak patrząc na jego cały
przekrój to muszę stwierdzić, że nie brakowało w tym roku
płyt z kręgu symfonicznego metalu i pojawiło się sporo mocnych
propozycji typu SUNSTORM, KERION, czy RHAPSODY. Do grona nowych propozycji z gatunku symfonicznego metalu należy zaliczyć kolejny
włoski zespół, który się zwie SOLISIA.
Zastanawiacie się co ten zespół
prezentuje? Jakim stylem się charakteryzuje? Czy też na jakim
poziomie muzycznym utrzymane są kompozycje? SOLISIA to młody
zespół, który został założony w 2006 roku z
inicjatywy klawiszowca Wilsona Di Geso i perkusisty Marcantonio
Quinto. W 2010 roku kapela wydała debiutancki krążek „Ordinary
Fate” który uszedł mojej uwadze, a w tym roku wydali swój
drugi album, który nosi tytuł „Universeasons” ,
który jest przedmiotem niniejszej recenzji. Co mnie
zainteresowało w owym zespole, albumie, że zainteresowałem się?
Nie było to opinia znajomego, czy też jakaś pochlebna recenzja
albumu, lecz najzwyczajniej w świecie ciekawość uzasadnioną
bardzo ciekawą klimatyczną okładką i intrygującym logiem kapeli.
Czy znakomita i miła dla oka okładka odzwierciedla zawartość? Czy
równie pochlebnie można się o niej wypowiedzieć? No właśnie
tutaj sprawa jest bardziej kontrowersyjna, bo z jednej strony mamy
tutaj charakterystyczne elementy symfonicznego metalu. Mamy tutaj
kobiecy wokal, gdzie od bieżącego roku śpiewa w zespole Elie
Syrelia, która na pewno przypadnie do gustu fanom wokalistek z
takich kapel jak EPICA, czy WITHIN TEMPTATION. Mówiąc o stylu
to poza wokalem mamy inne elementy z symfonicznego metalu, do których
trzeba zaliczyć czyste, takie podniosłe, klarowne brzmienie, które
podkreśla lekkość i melodyjność materiału, czy też w końcu
orkiestracje i klawisze, które są wszechobecne podczas
słuchania płyty. Poza symfonicznymi elementami mamy tutaj power
metal, czy też progresywny metal, a wszystko stylowo i nawet
gustownie wymieszane. Plusem jest tutaj również ciekawy
klimat i warstwa liryczna, która odnosi się do ciała
człowieka i tego jakie one jest kruche. Jednak nie wszystko jest
tutaj takie dopracowane i godne uwagi. Już pierwszy zgrzyt zębów
pojawia się jak wsłuchuje się uważnie w partie gitarowe Gianluca
Quinto, który wygrywa melodyjne riffy, dużo melodii, jednak
dużo z nich jest bez werwy, bez pomysłu i to troszkę szkodzi
całości. Pod tym względem na wyróżnienie zasługuje
dynamiczny, energiczny „Symbiosis”,
które pokazuje w jakim kierunku zespół powinien iść,
w bardziej metalowym kierunku, a nie komercyjnym. Jest to kawałek z
kopem, energią, z mocą i choć jest to wtórne, to na pewno
ciekawsze aniżeli komercja jaka wybrzmiewa ze spokojnych "I
loose myself"
czy też "Betrayed By faith",
które mogły by lepiej brzmieć,gdyby nie owe zwolnienia i
komercyjne wtrącenia. Do mocnych momentów zaliczyć można
otwierający "Universeasons",
który łączy nowoczesny wydźwięk metalu z elementami
symfonicznymi, power metalem i symfonicznością. Dynamiczny "The
Guns Fall Silent",
zadziorny "Mind Killer",
czy tez energiczny i rozpędzony" Dirty
Feeling",to
przykłady tego, że pojawiają się też i dobre momenty na tej
płycie.
"Universeasons"
to album skierowany do fanów symfonicznego metalu, fanów
kobiecych wokali i płyt, które dalekie są od oryginalności,
które nie zaskakują ani nie powalają na kolana. Od co
kolejna płyta do krótkotrwałego słuchania, jednak nie jest
to gniot, którego nie da się słuchać. Słabym punktem są
tutaj same kompozycje, które przejawiają się tym że pod
względem pomysłów i wykonania, zespół się nie
popisał i podołał zadaniu. Płyta dla fanatyków gatunku.
Ocena:
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz