Strony

sobota, 8 grudnia 2012

SOLISIA - Universeasons (2012)

Staram się być na bieżąco z nowościami jakie wychodzą w owym roku i tak patrząc na jego cały przekrój to muszę stwierdzić, że nie brakowało w tym roku płyt z kręgu symfonicznego metalu i pojawiło się sporo mocnych propozycji typu SUNSTORM, KERION, czy RHAPSODY. Do grona nowych propozycji z gatunku symfonicznego metalu należy zaliczyć kolejny włoski zespół, który się zwie SOLISIA.

Zastanawiacie się co ten zespół prezentuje? Jakim stylem się charakteryzuje? Czy też na jakim poziomie muzycznym utrzymane są kompozycje? SOLISIA to młody zespół, który został założony w 2006 roku z inicjatywy klawiszowca Wilsona Di Geso i perkusisty Marcantonio Quinto. W 2010 roku kapela wydała debiutancki krążek „Ordinary Fate” który uszedł mojej uwadze, a w tym roku wydali swój drugi album, który nosi tytuł „Universeasons” , który jest przedmiotem niniejszej recenzji. Co mnie zainteresowało w owym zespole, albumie, że zainteresowałem się? Nie było to opinia znajomego, czy też jakaś pochlebna recenzja albumu, lecz najzwyczajniej w świecie ciekawość uzasadnioną bardzo ciekawą klimatyczną okładką i intrygującym logiem kapeli. Czy znakomita i miła dla oka okładka odzwierciedla zawartość? Czy równie pochlebnie można się o niej wypowiedzieć? No właśnie tutaj sprawa jest bardziej kontrowersyjna, bo z jednej strony mamy tutaj charakterystyczne elementy symfonicznego metalu. Mamy tutaj kobiecy wokal, gdzie od bieżącego roku śpiewa w zespole Elie Syrelia, która na pewno przypadnie do gustu fanom wokalistek z takich kapel jak EPICA, czy WITHIN TEMPTATION. Mówiąc o stylu to poza wokalem mamy inne elementy z symfonicznego metalu, do których trzeba zaliczyć czyste, takie podniosłe, klarowne brzmienie, które podkreśla lekkość i melodyjność materiału, czy też w końcu orkiestracje i klawisze, które są wszechobecne podczas słuchania płyty. Poza symfonicznymi elementami mamy tutaj power metal, czy też progresywny metal, a wszystko stylowo i nawet gustownie wymieszane. Plusem jest tutaj również ciekawy klimat i warstwa liryczna, która odnosi się do ciała człowieka i tego jakie one jest kruche. Jednak nie wszystko jest tutaj takie dopracowane i godne uwagi. Już pierwszy zgrzyt zębów pojawia się jak wsłuchuje się uważnie w partie gitarowe Gianluca Quinto, który wygrywa melodyjne riffy, dużo melodii, jednak dużo z nich jest bez werwy, bez pomysłu i to troszkę szkodzi całości. Pod tym względem na wyróżnienie zasługuje dynamiczny, energiczny „Symbiosis”, które pokazuje w jakim kierunku zespół powinien iść, w bardziej metalowym kierunku, a nie komercyjnym. Jest to kawałek z kopem, energią, z mocą i choć jest to wtórne, to na pewno ciekawsze aniżeli komercja jaka wybrzmiewa ze spokojnych "I loose myself" czy też "Betrayed By faith", które mogły by lepiej brzmieć,gdyby nie owe zwolnienia i komercyjne wtrącenia. Do mocnych momentów zaliczyć można otwierający "Universeasons", który łączy nowoczesny wydźwięk metalu z elementami symfonicznymi, power metalem i symfonicznością. Dynamiczny "The Guns Fall Silent", zadziorny "Mind Killer", czy tez energiczny i rozpędzony" Dirty Feeling",to przykłady tego, że pojawiają się też i dobre momenty na tej płycie.

"Universeasons" to album skierowany do fanów symfonicznego metalu, fanów kobiecych wokali i płyt, które dalekie są od oryginalności, które nie zaskakują ani nie powalają na kolana. Od co kolejna płyta do krótkotrwałego słuchania, jednak nie jest to gniot, którego nie da się słuchać. Słabym punktem są tutaj same kompozycje, które przejawiają się tym że pod względem pomysłów i wykonania, zespół się nie popisał i podołał zadaniu. Płyta dla fanatyków gatunku.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz