Szybki melodyjny power
metal wzorowany na europejskich formacjach, w tym DRAGONFORCE czy
HELLOWEEN z okresu „Walls Of Jericho”, a wszystko gdzieś
wymieszane z starym amerykańskim speed metalem lat 80. Zespół,
który często określany jest mianem amerykańskiego
DRAGONFORCE. Zespół, który zapisał się w historii
power metalu, zwłaszcza amerykańskiego. O jakiej kapeli mowa?
CELLADOR, zespół który został założony w
2003 roku z inicjatywy Chrisa Petersena i Johsa Krohna pierwotnie pod
nazwą APOSTATE. Kapeli, która miała swoją okazję i ją
wykorzystała, poprzez nagranie znakomitego debiutanckiego albumu
„Enter Deception” , który ukazał się w roku 2006.
Co tak więc znajdziemy na tym albumie? Czym się charakteryzuje? Co
przemawia za tym, że jest jednym z najlepszych albumów power
metalowych z USA ostatniej dekady?
Analogii do DRAGONFORCE
jest całkiem sporo i nie sposób nie zauważyć
międzynarodowego charakteru obu zespołów, trzymanie się
podobnego stylu grania określanego mianego melodyjnego power metalu,
czy też w końcu podobna dynamika, szybkość, która
charakteryzuje oba zespoły. Warto jednak podkreślić, że to nie
jedyne skojarzenia jakie się nasuwają, bo przecież niektóre
melodie, dynamika, przebojowość może nasunąć HELLOWEEN, a
zadziorny wokalista Micheal Gremio tylko utwierdza nas w przekonaniu
tym, no ale nie ma się co dziwić, skoro manierą, techniką i
śpiewaniem w górnych rejestrach przypomina nikogo innego jak
Micheala Kiske. Mamy też skojarzenia ze sceną narodową i to
głównie za sprawą brzmienia, które jest dość
surowe, mocne, soczyste i pozbawione wszelkich technicznych smaczków
czy też smaczków. Cechą charakterystyczną tej płyty jest
nie tylko wokalista, nie tylko amerykańskie brzmienie, czy też
granie pod HELLOWEEN czy DRAGONFORCE to również cofnięty
nieco bas, który jednak i tak daję osobie znać bardzo
wyraźnie, to również, a może i przede wszystkim szybkie
partie gitarowe duetu Hudson/Petersen, który stawia na
dynamikę, niezwykłą szybkość, zadziorność i nie ma znaczenia
że utwory dość często są podobne do siebie, że momentami nieco
się dłużą, nie ważne jest również w ostatecznym
rozrachunku wykorzystanie wszelkich znanych patentów, bo mamy
do czynienia z atrakcyjną muzyką. Z czego to wynika? Przede
wszystkim z tej całej gitarowej szarzy, z tej dynamiki, z tego ile
doznań dostarczają obaj gitarzyści, ile tutaj prawdziwie power
metalowych motywów, riffów, ile energicznych solówek
i ile ciekawych, chwytliwych melodii, a przecież sami gitarzyści
nie należą do wirtuozów gitary i grają rzeczy dość proste
i łatwo zapadające. Jednak to jest właśnie cała sztuka i piękno
tego zespołu, atrakcyjność muzyki CELLADOR. Ta ich prostota,
melodyjność, te pojedynki na solówki, ta szybkość,
przebojowość i wykorzystanie w znakomity sposób wszelkich
patentów z różnych gatunków melodyjnego metalu,
począwszy od speed metal lat 80, kończąc na europejskim power
metalu. Dowodem na ową różnorodność i czerpanie z różnych
melodyjnych gatunków jest tutaj z pewnością długi,
rozbudowany „Seven Through Time” i to właśnie tutaj
można usłyszeć jak zespół balansuje między różnymi
melodyjnymi gatunkami. Duże ilości starego HELLOWEEN i to tego z
okresu 3 pierwszych płyt usłyszymy w szybkim, energicznym, a
przede wszystkim przebojowym „No Chances Lost”, zaś w
otwierającym płytę „Leave All Behind” można usłyszeć
wszelkie patenty, które można by śmiało przypisać speed
metalowym kapelom lat 80 i to nie tylko tych amerykańskich. Owy miks
DRAGONFORCE z „Walls Of Jerycho” dobitnie słychać w rozpędzonym
„A Sign far beyond”, który jednocześnie pokazuje,
że można w tej niezwykłej szybkości grać bardzo rytmicznie i
zadziornie. Więcej ciężaru i amerykańskiego charakteru możemy
uświadczyć w melodyjnym „Never Again” choć i tutaj nie
sposób nie pomyśleć o HELLOWEEN. Nie można też zapomnieć
o dynamicznym „Wakening” czy też ostrzejszym „Releasing
The Shadow”, które pokazują co to znaczy power metal i
to w najlepszym wydaniu.
CELLADOR nie nagrał
niczego odkrywczego, ale pokazał, że amerykański zespół
może nagrać album w pełni europejski. Album, który będzie
szybki, dynamiczny jak DRAGONFORCE i melodyjny, przebojowy jak
HELLOWEEN. Ta sztuka im się udało i przeszli do historii jeśli
chodzi o power metal i ich debiutancki album został zapamiętany
przez fanów melodyjnego power metalu, a przeze mnie na pewno.
Zespołowi udało się zwrócić uwagę na ich muzykę, na to
że drzemie w nich potencjał, szkoda tylko że z taką szybkością
jaką pędzili wygrywając poszczególne partie tak szybko z
nikli ze sceny i teraz działa zespół ale z innymi muzykami i
nie wiadomo czy będą wstanie jeszcze kiedykolwiek coś wydać.
Pozostaje tylko włączyć po raz kolejny ten album, który
jest szybki, przebojowy i nie bierze jeńców. Gorąco polecam!
Ocena: 9,5/10
Perełka amerykańskiego power metalu.
OdpowiedzUsuń