Viking/folk/pegan
heavy metal , tak można określić to co gra młody hiszpański
zespół o nazwie INCURSED.
Można rzec kolejny podziemny i mało znany zespół, który
poznałem dzięki uprzejmości wytwórni METALMASSAGE z którą
współpracuje od nie dawna. O samym zespole nie słyszałem
dotychczas i jakoś nigdy nie miałem kontaktu z ich twórczością,
do czasu kiedy posłuchałem drugiego albumu o nazwie „Fimbulwinter”
który ukazał się w roku 2012. Czego należy się spodziewać
po płycie zespołu dotychczas nie znanego, który gra muzykę
z którą nie obcuję na co dzień?
Przede
wszystkim ciekawego stylu, który podkreśla pomysłowość
zespołu, to jak znaczącą rolę odgrywa podniosłość, epickość
w ich muzyce, to jak ogromne znaczenie mają melodie, ciekawy klimat
nawiązujący do gatunku folk/viking metalu i słychać to po tym jak
brzmią melodie, jaki mają charakter, do tego ciekawym pomysłem
było tutaj wprowadzenie elementów dotyczących black czy
death metalu, które przejawiają się głównie w
mocnym, mrocznym wokalu. Zespół stara się wzbogacić swoją
formułę o czysty wokal, dużą dawkę melodii i wykorzystanie
patentów heavy metalowych, co jest tutaj sporą atrakcją.
Słuchając tego wydawnictwa można usłyszeć wpływy ELUVEITE czy
ENISFERUM, lecz zespół stworzył własny, dość bardzo
atrakcyjny styl, który imponuje dynamiką, bogactwem
aranżacyjnym, pomysłowością, techniką muzyków i
lekkością. Wszystko przyrządzone z głową, z wyczuciem i
solidnością. Muzycy odwalają tutaj dobrą robotę i każdego można
by tutaj pochwalić. Jona Koldo Tera za klimatyczne i bardzo
chwytliwe partie klawiszowe co świetnie słychać w instrumentalnym
„Feisty Blood” ,
Narota Santosa za zróżnicowane i mocne,zadziorne wokale,
który zapewniają płycie mroczniejszy klimat, Farnandeza za
melodyjne, dynamiczne i chwytliwe melodie, który wygrywa za
pomocą swojej gitary i ten element tutaj dostarcza sporo doznań.
Nie wiele gorzej wypada sekcja rytmiczna co zresztą słychać po
melodyjnym i podniosłym „Jörmungandr”
gdzie coś z IRON MAIDEN też można wyłapać. Bardzo dobra praca
muzyków w połączeniu z dopracowanym, solidnym, przebojowym i
chwytliwym materiałem który jest w dodatku zróżnicowany
sprawia, że album jest nadzwyczaj miły w odsłuchu. Mamy
podniosłość i orkiestrę, która zdobi otwieracz „Endless,
Restless, Relentless” ,
folkowe i chwytliwe melodie tak jak w „Svolder's Battle”,
nieco bojowy wydźwięk w stylu SABATON jak w „Ginnungagap”.
Nie brakuje spokojniejszego kawałka w postaci „Homeland”
który kojarzy mi się nieco z ORDEN OGAN. Najbardziej
kontrowersyjnym kawałkiem na płycie z kolei jest zamykający „Erik
the Deaf”, który nie
do końca mi się podoba.
Specjalistą
w tej kategorii metalu nie jestem i raczej nigdy nie będą, jednak
muszę przyznać, że ten nieznany mi zespół zaimponował mi
melodyjnością, techniką, to jak tworzy świetne utwory,
zróżnicowane, dopieszczone pod względem aranżacji. Ciekawy
styl, który skupia się na vikng/folk/ pegan metalu z
elementami heavy metalu i to wszystko jest bardzo dobrze wyważone.
Nie ma chaosu i jakiegoś silenia się. Znakomity krążek, który
zadowoli fanów gatunku, ale nie tylko. Polecam!
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz