Strony

niedziela, 3 lutego 2013

BULLET FOR MY VALENTINE - Temper Temper (2013)

Moja wiedza na temat melodyjnego metalcoru jest niewielka i znam tylko kilka kapel i właściwie od roku 2008 interesują mnie losy tylko jednej kapeli z tego gatunku, a mianowicie BULLET FOR MY VALLENTINE. Dlaczego akurat ten zespół i dlaczego od roku 2008? Zrobili na mnie ogromne wrażenie za sprawą albumu „Scream Aim Fire” który ukazał się właśnie w roku 2008 i był to bardzo pozytywne wrażenie, bo pierwszy raz usłyszałem metalcorową kapelę, którą nie jest taka agresywna, która potrafi wtrącić coś bardziej melodyjnego w stylu heavy/power metalowym, która potrafi nie tylko być agresywna, ale też bardzo melodyjna, klimatyczna. Spodobało mi się ich styl, który opiera się na zróżnicowanych partiach gitarowych od szybkich, po bardziej stonowane, klimatyczne, to że jest agresja oraz duża dawka melodyjności w partiach wygrywanych przez duet gitarzystów Tuck/Paget, a także fakt, że wokalista Tuck śpiewa bardziej w stylu heavy/power metalowym aniżeli metalcorywm, gdzie jest darcie mordy i stawianie na agresję. Co więcej „Scream Aim Fire” to album, który uwidocznił inne znakomite cechy zespołu, jak dopracowanie materiału pod względem brzmieniowym, czy tez w końcu kompozytorskim i tworzenie przebojów był ich mocną stroną. Kolejny album „Fever” był słabszy, ale wciąż solidny, a jaki jest nowy album, który został zatytułowany „Temper Temper”? Czy gorączkowe zapowiedzi, singiel i cała machina marketingowa była warta tego albumu, czy ten album jest tak znakomity jak „Scream Aim Fire”, czy może jest to chęć nawiązania do debiutanckiego albumu?

Trzeba przyznać, że tym razem cały proces marketingowy był bardzo sprawny i przebiegał dość dynamicznie. Pojawiały się w sieci próbki i inne smaczki, które trzymały w napięci. Jednak kiedy już odpaliłem płytę w odtwarzaczu to pojawiły się mieszane uczucia. Niby jest to ten sam zespół, ci sami ludzie, a jest to dalej metalcore, jest dalej agresywnie i melodyjnie, jednak jest to styl mniej atrakcyjny, bardziej chaotyczny, zbyt stonowany i taki bliższy debiutanckiego albumu, w którym było sporo cech emometalcoru. Niestety, ale „Temper, Temper” jest wydawnictwem mało wyrazistym, chaotycznym, mało spójnym, na dłuższą metę męczącym i nużącym. Nie ma dynamiki, przebojowości, melodyjności i tego stylu z „Scream Aim Fire”, nie ma tez solidności z „Fever” i jest to totalne rozczarowanie. Co z tego że muzycy w formie, że Tuck dalej śpiewa w charakterystycznym stylu, z zadziornością, a jego partie gitarowe są całkiem nie złe, ale to za mało. O ile brzmienie jest taki na miarę tego zespołu, soczyste, mięsiste, takie podkreślające agresje, o tyle materiał jest pełen dziwnych rozwiązań, pełen nijakich kompozycji. Gdzieś nawiązanie do tego co grali na „Scream Aim Fire” można usłyszeć w rytmicznym „Breaking Point”, jednak tutaj za dużo młodzieżowego charakteru. Melodyjność „Truth Hurts” też jakby nasuwa tamten album , jednak brakuje tutaj odpowiedniej dynamiki, zadziorności, choć utwór jest niczego sobie, ot co solidny kawałek, który miło się słucha, ale tak jak szybko wpada w ucho tak szybko wylatuje. To jest właśnie bolączka tego wydawnictwa, brak momentów które zapadają w pamięci. Singlowy „Temper Temper” to bez wątpienia jedna z najlepszych kompozycji, w której jest nieco agresji, melodyjności i można to nawet uznać za przebój. Refren „P.O.W” ma też pewne cechy „Scream Aim Fire” jednak stonowane tempo i mało wyraziste partie gitarowe i komercyjny wydźwięk, sprawiają, że utwór jest nudny i bardziej ma na celu zapchania miejsca wolnego na płycie. Niestety ale dużo utworów ma taki charakter i poza tymi wypełniaczami mamy jeszcze godne uwagi takie kawałki jak dynamiczny „Leach”, który szybkością i zadziornością też nieco przypomina mi album z roku 2008, energiczny „Riot” i szkoda że więcej utworów nie była tak dynamiczna jak te dwa utwory.

Rozpamiętuje „Scream Aim Fire” bo to genialny album, czego nie można powiedzieć o nowym, a chciałem otrzymać drugi „Scream Aim Fire” i niestety nie otrzymałem. „Temper Temper” ma ciekawą szatę graficzną, mocne brzmienie, które podkreśla zadziorność instrumentów, jednak jest to album nie dopracowany, nijaki, mało spójny, mało melodyjny, przebojowy, o czym świadczy materiał. Jestem ciekaw czy ten zespół stać jeszcze na jakiś album na poziomie „Scream Aim Fire”? Trzeba będzie poczekać do premiery następnego albumu.

Ocena: 4.5/10

1 komentarz:

  1. Płyta na prawdę mogła być lepsza, w ucho zbytnio nie wpada... Przesłuchałam kilka razy i dalej nie pamiętam co na niej jest...
    Super blog, zapraszam do siebie;)
    http://fantasy-i-nie-tylko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń