Strony

sobota, 23 marca 2013

SIN CITY - Th13teen (2013)

Jeden z najbardziej wpływowych zespołów hard rockowych i jeden z najlepszych w historii hard rocka – AC/DC swój ostatni album wydał w 2008 roku i na razie nic nie zapowiada, żeby ten stan rzeczy się zmienił. Ci którzy czują niedosyt muzyki elektryków muszą szukać alternatywy w innych kapelach, które zapatrzone są w AC/DC i starają się przejąć pałeczkę po tym wielkim zespole. W tym roku pojawił się nowy album KROKUS, który świetnie wprowadzał po raz kolejny słuchacza w tematykę hard rocka w stylu AC/DC właśnie i wciąż jest wyczekiwany przez wielu fanów AC/DC nowy album AIRBOURNE, którzy również wzorują się twórczością AC/DC. Dla głodnych i żądnych większej dawki hard rocka w stylu AC/DC mam coś w sam raz, a mianowicie niemiecki zespół SIN CITY, który właśnie w tym roku wydał swój czwarty album o tytule „Th13teen”.

Ten niemiecki zespół jakoś wcześniej nie wpadł mi w ręce, co troszkę mnie smuci, bo grają naprawdę energiczny, dynamiczny, przebojowy hard rocka nie tylko w stylu AC/DC, ale również na ich poziomie kompozytorskim. Na nowym albumie aż się roi od znakomitych, melodyjnych kawałków, których nie powstydziłby się sam Angus Young. Znakomity materiał, który wypchany jest przebojami i żadnymi wypełniaczami działa przyciągająco, czyż nie? Zwłaszcza kiedy całość, brzmi jak zagubiony materiał AC/DC i słychać tutaj erę „Flick Of the switch” i czasami nieco późniejsza twórczość elektryków. Równy, dobrze skonstruowany materiał to nie jedyny aspekt, który łączy SIN CITY z AC/DC. Kiedy można mówić o dobrym klonie AC/DC? Z pewnością wtedy, gdy sekcja rytmiczna jest taka prosta i stonowana, gitarzyści wygrywają riffy proste, mocno hard rockowe, takie w stylu Angusa, a wokalista nasuwa nam manierę Bona lub Briana. Wtedy można mówić o bardzo dobrym klonie, który może nam dostarczyć nowych emocji z muzyką AC/DC i SIN CITY to jeden z najlepszych klonów AC/DC jaki słyszałem. Wokalista Porty Portner brzmi niczym brat bliźniak Briana i ma naprawdę podobną chrypkowatą manierę i styl śpiewania, tą zadziorność i nie jeden, kto nie jest zagłębiony w twórczości AC/DC mógłby ich ze sobą pomylić. Gitarzyści Frank i Jurgen brzmią jak klony Angusa i Malcolma. Nie mają zamiaru stawiać na oryginalność, na tworzenie innego stylu grania i odpowiada im kontynuowanie drogi wyznaczonej przez braci Young. Ta sama energia, pomysłowość, rytmiczność co w AC/DC, więc nie ma powodów do narzekania. Jednak na tym nie kończą się skojarzenia. Bo tutaj nawet brzmienie czy szata graficzne nasuwają skojarzenia z AC/DC i choć wszystko to już znamy, to jednak nie wzbudza to negatywnych odczuć, a pozytywne, bo muzyki w stylu AC/DC nigdy za dużo.

Czy 13 utworów może znudzić? Nie jeżeli mamy do czynienia z energicznymi, żywiołowymi, przebojowymi kawałkami, które zapewniają przednią zabawę. Duch AC/DC jest właściwie w każdym utworze i już mocnym zaskoczeniem jest „Tires On Fire” bo jest to przebój w starym stylu AC/DC i nasuwa się album „Flick of the Switch”. Prawdziwą petardą jest tutaj na pewno taki „Battered 'n Bruised”, który nieco nasuwa „Stiff Upper Lipp” bo jest nieco ciężej, nieco mocniejsze uderzenie, ale jest to kolejny zajebisty kawałek, który dostarcza sporo emocji. Nieco szybciej, nieco bardziej rock'n rollowo jest w „Backseat Race”, czy w „G.F.R”. Sporo utworów przypomina twórczość AC/DC z „Ballbreaker” i do nich należy znów mocniejszy „Harder Than Stone”, spokojniejszy „Come Hell” czy też przebojowy „Good To Be King”. Słabych utworów nie uświadczyłem i choć jest ich 13 to jednak nie ma mowy o nudzie, czy monotonności.

Szukacie mocnego, przebojowego hard rocka, w stylu AC/DC? Chcecie posłuchać nowego materiału AC/DC, ale nie możecie już wytrzymać z niecierpliwości, czy kiedykolwiek coś nagrają? Chcecie się dobrze bawić? No to czym prędzej radzę odpalić ten dynamiczny album niemieckiego zespołu SIN CITY, który dzielnie wypełnia pustkę po AC/DC, który bliżej jest końca swojej kariery. Choć jest to klon, który niemal w każdym aspekcie przypomina AC/DC, ale takie zespoły też są potrzebne, zwłaszcza kiedy oryginalna wersja jest już na wyczerpaniu. Gorąco polecam fanom AC/DC, a także dobrego hard rocka.

Ocena: 9/10

1 komentarz:

  1. no nie, klon ewidentny, ale pozbawiony jadu, wsciekłosci, mocy i wszystkiego, to nie jest dziwne, bo próbuja ugrać coś w niszy wszerz i wzdłuż wyeksploatowanej przez ojców załozycieli.Gdyby dodali coś od siebie, jak The SCAMS ze Szwecji, to może by zatrybiło bardziej, nawet Krokus mimo słabej ostatniej płyty daje choć odrobine swojej charakterystyki

    OdpowiedzUsuń