Kolejnym debiutantem w
tym roku jest szwedzki zespół Majestic Dimension, który
został założony w 2009 roku z inicjatywy Robina Högdahla i
Magnusa z celem grnaia melodyjnego heavy metalu z elementami power
metalu i teraz grupa cieszy się z wydania debiutanckiego albumu „
Bringers Of Evolution”.
Choć kapela jest daleka
od wytaczania nowych ścieżek w metalu, choć nie dokonuje żadnej
rewolucji, to jednak może co nie których zachwycić swoją
lekkością, melodyjnym charakterem i dość dobrze dopracowanym
brzmieniem, które przenosi słuchacza do krainy magii, jednak
pytanie czy właśnie tego od nich oczekujemy. Ci, którzy
spodziewają się szybkiego, przebojowego grania z którego
wysypują się chwytliwe melodie może być zawiedziony, natomiast
fani takich kapel jak Kamelot, Symphony X, Evergrey czy innych
podobnych kapel może czuć się bardziej swoją i bardziej
zadowolony z tego co gra szwedzki zespół. Miła dla oka
okładka, czy dopieszczone brzmienie podkreślają, że zespół
ceni sobie dopracowanie i solidność, szkoda tylko, że nie
przedkłada się to na kompozycje, ale to może wynikać z faktu, że
muzycy też nie są obdarzeni jakimiś specjalnymi umiejętnościami.
Wokalista Godrom śpiewa czysto, ale bez energii, bez przekonania, a
sekcja rytmiczna jest jakaś bez wyrazu, bez tej mocy. Jedynie
gitarzyści Magnus i Robin starają się urozmaicić materiał i
nadać mu finezji, lekkości i melodyjności, może nie do końca im
się to udaje, ale taki „Final Century” porywa
dynamiką, ciężarem mimo tego że brzmi dość tak znajomo, z kolei
„Breaking Point” może się podobać ze względu na
melodyjność. Zgranie zespołu słychać w lekkim, takim utrzymanym
w stylizacji melodyjnego metalu „In Silence” czy
„Devils Triangle”.
Kilka smaczków,
soczyste brzmienie i nawiązanie do kapel typu Kamelot czy Symphony X
to trochę za mało, żeby zaskoczyć i porwać tych najbardziej
wymagających słuchaczy. Brak przebojów i nieco ciężkostrawny
materiał to przeciwnicy nie do pokonania podczas słuchania
debiutanckiego albumu szwedów.
Ocena: 3.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz