SABRE
to dość popularna nazwa wśród kapel metalowych i można
tutaj wymienić aż sześć kapel o takiej nazwie, jednak ja
chciałbym podzielić się z wami wrażeniami na temat jedynego
albumu kanadyjskiego zespołu hard rockowego SABRE o tytule „On the
prowl”, który ukazał się w 1985 roku.
Sama
kapela jak i album nie zdobyły większej sławy, nie zdobyły
popularności i nie przebiły się przez dość silną konkurencję.
Słaba promocja, niczym nie wyróżniający się styl czy tylko
średniej klasy utwory nie mogły sprzyjać rozwojowi kariery
zespołu, ani w zdobywaniu szerokiego grona fanów. Zespół
został założony w latach 80 i ich celem było granie hard rocka z
elementami heavy metalu czy NWOBHM i w muzyce tej kapeli słychać
wpływy DEF LEPPARD, NITHWING, WITCHFYNDER GENERAL czy MEAT LOAF.
Tak więc można rzec, że kanadyjski zespół grał muzykę
bardzo brytyjską z ciepłymi, prostymi, zapadającymi melodiami,
popartymi wyraźną, urozmaiconą i pełną niespodzianek sekcją
rytmiczną i finezyjnymi, energicznymi partiami Stephena Malcolma
Fife'a, który wszystko spina swoim mocnym, wyraźnym wokalem,
który jest zadziorny i melodyjny. To wszystko sprzyja łatwemu
odbiorowi całości, która przecież niczym się nie wyróżnia
na tle innych hard rockowych płyt lat 80. Co charakteryzuje
debiutancki album tej formacji to dopracowanie swojego debiutu pod
każdym względem, zarówno tym wzrokowy tj szata graficznym
jak i audialnym czyli brzmienie, które jest soczyste i takie
nasuwające hard rock brytyjski.
Choć
na płycie jest sporo kawałków, bo aż 12, to jednak całość
trwa około 45 minut, co akurat można uznać za plus, bo przy
dłuższym trwaniu mogłoby zmęczyć jeszcze bardziej słuchacza.
Całość otwiera „Crusin”,
który jest utrzymany w stylizacji DEF LEPPARD, jednak nie do
końca przekonuje mnie w tym utworze główny motyw czy sam
refren, jednak partie gitarowe są tutaj bardzo atrakcyjne. Nieco
AC/DC można wyłapać w „Bring On The Night”
zwłaszcza w początkowej fazie utworu, zaś same solówki
tutaj nasuwają NWOBHM i IRON MAIDEN czy DEF LEPPARD. Bardziej
stonowany, bardziej posępny jest tutaj „Feel ( My rage)”
z wyeksponowanym basem i mocną zadziorną gitarą, która
momentami ociera się o QUEEN. Wspomniany wcześniej MEAT LOAF dość
mocno wybrzmiewa z romantycznej ballady „Worlds Away”.
Jednym z największych przebojów na płycie jest bez wątpienia
energiczny „Lets Ride”,
który brzmi jak zagubiony utwór DEF LEPPARD. Podobnie
można napisać o kolejnych utworach w tym „Take the
Wheel”, rockowym „Taste
The Fear” czy heavy
metalowym, rock'n rollowym „Savage tales”,
które są prawdziwą ucztą dla fanów hard rocka i
właściwie złego słowa nie można napisać o pozostałej części.
Solidny
materiał, dobrzy muzycy, którzy znają się na swojej
robocie, jednak mimo tego, kapeli nie udało się przebić przez
konkurencję i nagrać kolejne albumy. Po wydaniu debiutanckiego
albumu kapela się rozpadła, jednak SABRE zapisał się w historii
hard rocka. Kto kocha brytyjskie granie, brytyjski hard rock i DEF
LEPPARD ten z pewnością przekona się do tego co zaprezentował na
tym krążku SABRE.
Ocena:
6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz