Unikatowy
wydźwięk, dużo melodie i to nie koniecznie prostych, których
tak łatwo wpadają w ucho, czy też wykorzystywanie progresywnych
elementów to coś co już gdzieś tam pozwala wyróżnić
amerykański zespół Artizan.
Ta młoda formacja, która została założona w 2008 roku gra
melodyjny heavy metal z wyraźnymi wpływami Iron Maiden,
Queensryche, czy Fates Warning. Kapela ma za sobą debiut „Curse Of
The Arizan” który się ukazał w 2011 roku. Teraz zespół
atakuje rynek muzyczny nowym albumem zatytułowanym „Ancestral
Energy”.
Poza
wcześniej wspomnianymi elementami znajdziemy tutaj mocne, nieco
przybrudzone brzmienie, zakorzenione w tradycji granie będące
jednocześnie melodyjne i pełne progresywnych elementów.
Sekcja rytmiczna nasuwa na myśl w dużej mierze Iron Maiden
zwłaszcza bas, ale to jest akurat plus tego wydawnictwa. Co może
się podobać na nowym albumie to z pewnością wokal Toma Brandena,
który jest pod dużym wpływem Bruce'a Dickinsona i z
pewnością może zachwycać jego technika i czystość. Gorzej
wypadają partie gitarowe co w głównej mierze wynika z braku
ciekawych i godnych zapamiętania melodii, motywów, czy w
końcu braku ciekawych popisów. Choć na pewno spory udział w
takim stanie ma braku techniki i średni poziom wygrywanych partii. Z
pewnością jednak nie można narzekać na brak urozmaicenia czy
jakieś bardziej wyszukane motywy, których jest tutaj pod
dostatkiem. Na pewno uwagę przykuwa ponad 10 minutowy „Ancestral
Energy”
z gościnnym udziałem Mattem Barlowem z Iced Earth. Utwór
jest rozbudowany i urozmaicony, a także pełen smaczków co
przykuwa uwagę. Ostry, toporny metal jaki słyszymy w „You
Can't Take the Metal” jest
taki powszechny i bez polotu. Godny uwagi jest progresywny „Deep
Ocean Dreams”,
który swoim motywem potrafi zapaść w pamięci. Więcej
melodii i chwytliwości na pewno uchwycić można w „The
deat Of Me”.
Dobrze wypada też utrzymany w stylizacji Iron Maiden „I
am the Storm”,
który też jest jednym z ciekawszych utworów na płycie.
Mamy
do czynienia z kolejnym średnich lotów heavy metalowym
albumem, który miał zachwycić stylem i bardziej wyszukanymi
motywami, przy czym zabrakło ognia, zadziorności i ciekawych
melodii, które by ułatwiły odbiór. Jeden z tych
albumów, który po dłuższym czasie pozostaje tylko
wspomnieniem.
Ocena:
4.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz