Strony

poniedziałek, 6 maja 2013

IRON KNIGHTS - New Sound of War (2012)

Historia z rodem z filmów „Underworld” , tematyka dotycząca wampirów, do tego druga wojna światowa czy też tematyka związana z śmiercią są wyznacznikiem stylu złożonej w 2012 roku kapeli Iron Knights, która reprezentuje brytyjski heavy metal. Iron Knights powstał na gruzach Stuka Squardon i za debiutował w 2012 roku albumem „New Sound Of War”.

Ten stosunkowo młody zespół nie wyznacza żadnego nowego trendu mimo ciekawej tematyki, ani też nie dąży do bycia oryginalnym, nie można też mówić o Iron Knights jako zespole, który zapada w pamięci, który porywa bez reszty słuchacza i na długo zapada w pamięci. Ten młody zespół lasuje się w środkowej grupie przeciętniaków, którzy grać potrafią, jednak nie drzemie w nich żaden ogromny potencjał, ani też nie wyróżniają się żadnymi wyjątkowymi umiejętnościami. Nie trzeba być jakimś wielkim znawcą, żeby usłyszeć że wokalista James nie ma talentu do śpiewania, ba nie ma predyspozycji, aby takowym być. Specyfika tutaj może i jest, ale bardziej to wszystko odstrasza i koliduje z całkiem solidną warstwą instrumentalną. Zarówno mroczniejsza sekcja rytmiczna i zadziorne, ciężkie, nieco mroczniejsze partie gitarowe duetu Fox/ Fixico są zagrane dobrze, choć też brakuje wyszkolenia technicznego i pomysłowości, bo często nic nie wynika z tego grania. Słychać to w „Bloodstorm” który miał być z natury mroczny i progresywne, a nie do końca to wyszło. „The Messenger” podkreśla, że kapela czerpie garściami ze znanych zespołów jak choćby Judas Priest czy Iron Maiden, jednak poziom i melodyjność nie ta. „Desert Fox” wykazuje więcej zadziorności i melodyjności, znacznie lepiej wypada rozbudowany „ The Path”, który jest najdłuższą kompozycją na płycie. Jednak mimo wszystko materiał znakomicie odzwierciedla umiejętności muzyków i to że nie radzą sobie z komponowaniem jak i z aranżacjami.

W przypadku Iron Knights na ciekawej nazwie zespołu, ciekawej tematyce oraz na nieco przybrudzonym brzmieniu w stylu lat 80 kończą się plusy i raczej nie jest to ten typ płyt, które można komuś polecić. Smętne, niedopracowanie granie, które szybko męczy i nie pozostawia po sobie dobrego wrażenia.

Ocena: 3/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz