Miałem do czynienia z
heavy metalem z różnych zakątków świata, ale heavy
metal prosto z Malezji to dla mnie zupełnie nowość i podchodziłem
do pierwszego kontaktu z tamtejszym zespołem o nazwie Nuclear
Strikes dość bez większych emocji. Jednak szybko okazało się,
że założony w 2005 roku zespół, który w 20011 roku
zadebiutował mini albumem w postaci „Megastorm
Eyes” to kapela, która gra heavy metal z
elementami hard rocka w europejskim stylu nawiązując do Judas
Priest, Iron Maiden, Accept, Warlock, czy Dio.
Nie w głowie zespołowi
przecierać nowe szlaki w muzyce metalowej, ale to nie powinno nikogo
dziwić, zwłaszcza jeśli zwróci się na fakt, ze zespół
zaczynał jako zespół grający kawałki słynnych kapel z lat
80. Zespół tak więc poszedł na skróty i obrał
wtórne granie oparte na sprawdzonych elementach, które
już wcześniej były prezentowane światu. Dobitnie to zostaje
ukazane w „Terminal Danger ” gdzie riff brzmi jak
wyjęty z utworu „Last In line” Dio. To samo brzmienie, rytmika,
styl, ale trzeba przyznać, że duet gitarowy spisuje się całkiem
dobrze, jest zadziorność, rytmiczność, klimat lat 80, ale brakuje
w tym nieco lekkości, przebojowości i melodyjności. Dobrzy
rzemieślnicy tak można mówić o gitarzystach, ale też nie
wiele z siebie daje sekcja rytmiczna, która jest przyzwoita,
nieco surowa podobnie jak brzmienie, ale to dzięki niej czuć klimat
płyt NWOBHM. Zwłaszcza to słychać w otwierającym „Megastorm
Eyes”, który jest przesiąknięty wpływami Iron
Maiden. Jest to najdłuższa kompozycja i w moim odczuciu najlepsza,
melodyjna, urozmaicona, pełna zawirowań i o dobrym ładunku
energii. „Last Savior” jest bardziej stonowany,
lżejszy, ale brakuje tutaj właśnie kopa, przebojowości, co
pozwala uznać to kompozycję za najsłabszą na płycie. Mocnym
ogniwem wydaję się mimo pewnych nie dociągnięć technicznych
wokalistka Ladyana, która swoją manierą momentami przypomina
Doro z Warlock czy Sharon z Within Tempation i mimo braku mocnego
głosu, przykuwa uwagę manierą i klimatem. Dobrze te cechy
wybrzmiewają w balladzie „Memoir of a Friend” czy
zadziorniejszy „Red Soldier”. Kompozycje solidne
jednak pozbawione nieco energii, brakuje ciekawych pomysłów
na utwory, a wszystko utrzymane na przyzwoitym poziomie.
O „Megastorm Eyes”
można mówić jako o przyzwoitej płycie z przeciętną muzyką
w stylu lat 80, o płycie o której szybko się zapomina.
Szkoda, bo mogło wyjść z tego coś więcej niż heavy metal w
stylu lat 80 na przeciętnym poziomie. Zobaczymy jak zespół
sobie poradzi z pełnym debiutanckim albumie, oby był znacznie
ciekawszym wydawnictwem.
Ocena: 5.5/10
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz