W historii metalu nie
brakuje okładek kiczowatych, który nigdy nie powinni ujrzeć
światło dzienne. Duża popularność takich niskiej jakości
okładek miał miejsce w latach 80. Jedną z takich, która
potrafi odstraszyć swoim wyglądem jest frontowa okładka
debiutanckiego albumu Black Tears. Niemiecka kapela, która
powstała w 1983 roku zaliczana była do podziemnego świata heavy
metalu. W 1984 roku został wydany debiutancki krążek w postaci
„Child Of The Storm”.
Fotomontaż dziewczynki
latającej jakby na gitarze nie robi pozytywnego wrażenia i działa
odstraszająca. W moim przypadku ciekawość wzięła górę,
ponieważ mam obsesję na niemiecki heavy metalu. Black Tears może
nie był znaną kapelą, jednak grać potrafili. Można śmiało
stwierdzić, że okładka jest w tym przypadku nie adekwatna do
zawartości. Jak przystało na niemiecką precyzję mamy solidne,
nieco szorstkie brzmienie, a także wiele innych atrakcji. Jedną z
nich jest gitarzysta Peter Kohler, który może nie grzeszy
wyszkoleniem technicznym czy pomysłowością, ale nadrabia
solidnością i dobrymi melodiami. Choć słychać wpływy Accept,
Steeler, Sinner, Scorpions czy Kiss, to jednak kapela nie popada w
kopiowanie i stawanie się kimś na siłę. Udany miks heavy metalu i
hard rocka to kolejna atrakcja warta odnotowania. Wokalista Mathias
Straub może pasuje do całości, to jednak jest najsłabszym
ogniwem. Materiał trwa ponad pół godziny co jest zaletą.
Wszystko szybko przelatuje, a zawartość nie nudzi swoją prostą
formą. Otwierający „Black tears” nasuwa na myśl
Accept i Judas Priest, a to tylko rozgrzewka. Rytmiczny, nieco hard
rockowy „Crown Of The Damned” to
jeden z najlepszych utworów na płycie i nic dziwnego, w końcu
kipi energią. Również pogodną i rytmiczną kompozycją jest
tutaj też „Silver woman”. Do
grona tych najlepszych utworów obok dwóch wcześniej
wspomnianych śmiało można zaliczyć szybszy „Child
Of the Storm”.
Nie można też tutaj w żaden sposób pominąć przebojowy
„Dialog Between the Evil and the Good”
i melodyjny „Only Memories”.
Kto
szuka czegoś oryginalnego i niepowtarzalnego to może od razu sobie
darować wycieczkę do świata Black Tears. Kto jednak nie ma nic
przeciwko kolejnemu zespołowi czerpiącemu z Accept, Sinner czy Kiss
ten może śmiało sięgnąć po niemiecki Black Tears i ich
debiutancki album. Satysfakcja gwarantowana.
Ocena:
7/10
jak na album z taką okładką to dla mnie zaskakująco zachęcająca recenzja :D obadam!
OdpowiedzUsuń