Cancrena
to kolejna młoda kapela, która czerpie garściami z
twórczości Sepultury, Testament czy Pantery, choć stara się
grać zgodnie ze swoimi przekonaniami i pomysłem. Ta włoska
formacja to przykład, że można wykorzystać oklepane patenty i nie
grać nudnie. Ich początki sięgają roku 2000 i w tym czasie
nagrali 3 dema, a pełnometrażowy album w postaci „Hidden
Depravity” ukazał się w roku 2012. Mocno cięte riffy, soczyste,
wręcz brutalne brzmienie, mocarna sekcja rytmiczna i zadziorny
wokal Francesco sprawiają że ta płyta to prawdziwa uczta dla fanów
thrash metalu.
To
co gra włoski zespół jest proste do zdefiniowania, ale czy
jest to wada, która umniejsza albumowi? Na pewno nie.
Agresywność, brutalność, dynamika i melodyjność to cechy, które
przyczyniły się do tego że album włochów jest godny uwagi.
Choć to jest właściwie standard w thrash metalu, to jednak
Cancrena wykorzysta je z pomysłem, stara się grać z pasją, a to
słychać. Nie ma mowy o sileniu się na jakiś modny motyw czy styl,
zespół właściwie gra swoje. Co może się w muzyce tej
kapeli podobać ta dynamiczna, rozpędzona sekcja rytmiczna o
technicznym wydźwięku. Również ostre, zadziorne riffy i
solówki Francisa Farinola, który stara się wykrzesać
jak najwięcej energii. Wokalista też potrafi zauroczyć swoją
agresją i manierą. Zadbano o każdy szczegół, więc
materiał w tym przypadku jest tylko zwykłą formalnością. Na tle
całości stylistycznie wyróżnia się spokojny „To
Nerve Oneself” , czy heavy
metalowy „Black Underground”.
Reszta to szybki, agresywny thrash metal z elementami heavy metalu
czy groove metalu. Każda z kompozycji trzyma poziom i można zarówno
wyróżnić „Serpent Kiss”
jak „Pervent Priest”
czy „Ancient Strenght”.
„Hidden
Depravity” to solidny thrash metalowy album, w którym liczy
się agresja, dobre melodie i dopracowane aranżacje. Może nie jest
to nic odkrywczego, ale warte uwagi fanów thrash metalu.
Ocena:
7.5/10
Płytę przesłuchałem dzięki uprzejmości :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz