Zainteresowanie
heavy metalem lat 80 wciąż jest, dlatego przygotowałem dla was
kolejny zespół, który zasługuje na uwagę. Jest nim
holenderski Vault. Obok takiego Martyr, Emerald, Angus była to
kapela która zdobyła uznanie wśród fanów
tradycyjnego heavy metalu. W latach 80 sławę zdobywały kapele
pokroju Iron Maiden, Judas Priest, czy Saxon. Wiele kapel żyło
jakby w cieniu tych formacji. Właściwie to samo spotkało Vault,
który o dziwo grał na wysokim poziomie. Znakomity debiut „No
More Escape” i wydany w 1983 roku „Sword Of Steel” to
potwierdzają. Jednak czy nagranie znakomitego albumu gwarantuje
sukces?
Niestety
nie, ale takie rzeczy były w tamtym okresie na porządku dziennym.
Co z tego że okładka owego wydawnictwa była klimatyczna, co z
tego że kapela grała heavy metal energiczny, żywiołowy, zadziorny
i pełen werwy. Mogli mieć w składzie wokalistę Henriego który
śpiewał podniośle i technicznie, mogli być zaopatrzeni w sekcję
rytmiczną nie gorszą niż Iron Maiden i gitarzystów nie
gorszych niż tych z Judas Priest, ale sławy nie zdobyli. Z jednej
strony kiepski marketing, bankructwo wytwórni Mausoleum a z
drugiej wypływ sporej ilości podobnych płyt w latach 80 sprawiło,
że kapela po roku 1983 się rozpadła. Jednak ich albumy przetrwały
próbę czasu. Zgrana paczka muzyków, którzy
potrafili wydusić z siebie coś więcej niż tylko solidne granie, a
także masa ciekawych pomysłów sprawiły że płyta po tylu
latach wciąż brzmi świeżo i wciąż może wzbudzać zachwyt.
Brzmienie nieco szorstkie, troszkę surowe, ale nadające całości
naturalności i drapieżności. „Sword Of Steel” to przede
wszystkim niezła dawka heavy metalu i to w najlepszym wydaniu. Tutaj
wszystko zgrało się znakomicie. Kompozytorstwo, aranżacje i popisy
muzyków. Taki utwór „Blackmail”
podkreśla talent Henriego jako wokalistę, a także dynamikę sekcji
rytmicznej. Jednak takich kompozycji godnych pochwały jest tutaj
znacznie więcej. Rytmiczny, nieco hard rockowy „Sword
Of steel”,
czy zadziorny „Behind The Walls Of Death”
z wpływami Accept to przykłady prawdziwych metalowych przebojów.
Nawiązania do NWOBHM jak najbardziej słyszalne, zwłaszcza w takim
„Run Or Die”.
Za najlepszy utwór można śmiało uznać „His
Will Shall Be Done”
w którym słychać wyraźne wpływy Iron Maiden. Słabych
utworów brak i nawet spokojna ballada „Revenge
For Rape”
przyprawia o dreszcze.
Jak
odejść ze sceny to w wielkim stylu, jak zostawić po sobie ślad,
to taki który po latach dalej będzie widoczny. Jedna z
najbardziej obiecujących kapel metalowych jakie zrodziły się w
Holandii. „Sword Of steel” to pozycja obowiązkowa dla każdego
kto ma słabość do heavy metalu lat 80.
Ocena:
8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz