Do czego to już doszło? Niemiecki kapela Wizard, będąca
odpowiednikiem wielkiego Manowar porzuca wiarę w Odyna i Thora, a
zaczyna wierzyć w wilkołaki i wampiry, a nawet udają się za
wyznawców śmierci. Wizard zapisał się w historii dzięki
takim albumom jak właśnie „Odin” czy „Head Of The Deaceiver”
i ostatni album który był godny tej nazwy to był album
„Thor”. Kapela ostatnio przeżywa kryzys. Zatracenie swojej
charyzmy, stylu, porzucenie wojowniczej ścieżki i chęć
spróbowania czegoś nowego nie jest akurat dobrym znakiem.
Wyraźnym sygnałem był poprzedni album, ale „Trails Of Death”
to już nieco inny album. Dlaczego?
Kto by się spodziewał mrocznej tematyki krążącej wokół
śmierci, mroku i ponurych, przygnębiających sprawach? Wizard który
słynął z tematyki o bogach i wojnach wybrał ścieżkę bardziej
neutralną i taką popularną. „Trails Of Death” zaskakuje nie
tylko pod tym względem. Brzmienie nieco przybrudzone, nieco toporne
i momentami można poczuć urok Grave Digger. Zmiany czuć przede
wszystkim w muzyce. Kto by się spodziewał komercyjnego, nieco
rockowego, nieco progresywnego kawałka z elementami symfonicznymi?
Czy taki „Death Cannot Embrace Me” odzwierciedla to
co Wizard zawsze grał? Z pewnością nie, choć sam utwór nie
jest taki zły. Heavy/power metal wybrzmiewa z 6 minutowego
otwieracza „Creeping Death” i choć w utworze sporo
się tutaj dzieje, to nie wiem czemu ale brakuje w tym starego
Wizard. Nowa formuła też dobrze się sprawdza, jednak przydałoby
się więcej epickości i wojowniczego charakteru. Agresywny, nieco
thrash metalowy „War butcher” też zaskakuje i
jakoś też nie do końca pasuje do marki Wizard. Ponury, mroczny
„Electrocution” ma klimat doom metalowy i słychać
echa Black Sabbath. Wszystko pięknie, ale kawałek troszkę bez
wyrazu i się pytam gdzie w tym jakaś chwytliwość? Co zapamiętamy
z tego kawałka? Co najwyżej dynamikę i ciekawe wejście. Nie można
się przyczepić do formy wokalnej Svena czy do tego co grają
gitarzyści, ale brakuje tutaj nutki przebojowości i bardziej
zapadających melodii. Na co warto zwrócić uwagę? Na nieco
hard rockowy „One for All” , podniosły „Angel
Of Death” czy dynamiczny „Black death”.
Najwięcej ducha starego Wizard i grania pod Manowar słychać w
znakomitym „We Wont Die For Metal” i szkoda że nie
ma więcej takich perełek.
Czy długo będzie trwać stan w którym Wizard stara się być
innym zespołem? Czy długo jeszcze będą omijać granie pod
Manowar? Mam nadzieję że to już ostatni taki album, który
jest troszkę nie w stylu Wizard. Może to co teraz zaprezentował
Wizard na „Trails Of death” nie jest złe, ale nie jest tak
ponadczasowe jak to co zaprezentowali choćby na „Odin”. Płyta
godna uwagi, ale czy jest to najlepsze co wyszło w kategorii
heavy/power metal? Z pewnością nie. Czekam teraz aż Wizard weźmie
miecz w swoje ręce i pójdzie na prawdziwą wojnę, aby
walczyć w imieniu true metalu i Manowar, porzucając ścieżkę
która nie jest im pisana.
Ocena: 6.5/10
P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz