Strony

środa, 2 października 2013

WIZARD - Trails Of death (2013)

Do czego to już doszło? Niemiecki kapela Wizard, będąca odpowiednikiem wielkiego Manowar porzuca wiarę w Odyna i Thora, a zaczyna wierzyć w wilkołaki i wampiry, a nawet udają się za wyznawców śmierci. Wizard zapisał się w historii dzięki takim albumom jak właśnie „Odin” czy „Head Of The Deaceiver” i ostatni album który był godny tej nazwy to był album „Thor”. Kapela ostatnio przeżywa kryzys. Zatracenie swojej charyzmy, stylu, porzucenie wojowniczej ścieżki i chęć spróbowania czegoś nowego nie jest akurat dobrym znakiem. Wyraźnym sygnałem był poprzedni album, ale „Trails Of Death” to już nieco inny album. Dlaczego?

Kto by się spodziewał mrocznej tematyki krążącej wokół śmierci, mroku i ponurych, przygnębiających sprawach? Wizard który słynął z tematyki o bogach i wojnach wybrał ścieżkę bardziej neutralną i taką popularną. „Trails Of Death” zaskakuje nie tylko pod tym względem. Brzmienie nieco przybrudzone, nieco toporne i momentami można poczuć urok Grave Digger. Zmiany czuć przede wszystkim w muzyce. Kto by się spodziewał komercyjnego, nieco rockowego, nieco progresywnego kawałka z elementami symfonicznymi? Czy taki „Death Cannot Embrace Me” odzwierciedla to co Wizard zawsze grał? Z pewnością nie, choć sam utwór nie jest taki zły. Heavy/power metal wybrzmiewa z 6 minutowego otwieracza „Creeping Death” i choć w utworze sporo się tutaj dzieje, to nie wiem czemu ale brakuje w tym starego Wizard. Nowa formuła też dobrze się sprawdza, jednak przydałoby się więcej epickości i wojowniczego charakteru. Agresywny, nieco thrash metalowy „War butcher” też zaskakuje i jakoś też nie do końca pasuje do marki Wizard. Ponury, mroczny „Electrocution” ma klimat doom metalowy i słychać echa Black Sabbath. Wszystko pięknie, ale kawałek troszkę bez wyrazu i się pytam gdzie w tym jakaś chwytliwość? Co zapamiętamy z tego kawałka? Co najwyżej dynamikę i ciekawe wejście. Nie można się przyczepić do formy wokalnej Svena czy do tego co grają gitarzyści, ale brakuje tutaj nutki przebojowości i bardziej zapadających melodii. Na co warto zwrócić uwagę? Na nieco hard rockowy „One for All” , podniosły „Angel Of Death” czy dynamiczny „Black death”. Najwięcej ducha starego Wizard i grania pod Manowar słychać w znakomitym „We Wont Die For Metal” i szkoda że nie ma więcej takich perełek.

Czy długo będzie trwać stan w którym Wizard stara się być innym zespołem? Czy długo jeszcze będą omijać granie pod Manowar? Mam nadzieję że to już ostatni taki album, który jest troszkę nie w stylu Wizard. Może to co teraz zaprezentował Wizard na „Trails Of death” nie jest złe, ale nie jest tak ponadczasowe jak to co zaprezentowali choćby na „Odin”. Płyta godna uwagi, ale czy jest to najlepsze co wyszło w kategorii heavy/power metal? Z pewnością nie. Czekam teraz aż Wizard weźmie miecz w swoje ręce i pójdzie na prawdziwą wojnę, aby walczyć w imieniu true metalu i Manowar, porzucając ścieżkę która nie jest im pisana.

Ocena: 6.5/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz