Amerykański heavy metal
wraca do łask i w tym roku nie brakuje nam znakomitych albumów
z tamtej części świata. Metal Church, Attacker czy Aska pokazały,
że można godnie odtworzyć lata 80, że można stworzyć muzykę
wciąż charakterystyczną dla tamtejszej sceny. Można tworzyć
muzykę, w której jest mocne, soczyste brzmienie, które
jest na pograniczu heavy/power metalu oraz thrash metalu. Można
stworzyć tą stylistykę w której kluczową rolę odgrywa
charyzmatyczny wokalista o agresywnym wokalu, czy też w której
partie gitarowe są agresywne i zarazem melodyjne. Jeśli ktoś ma
nam pokazać jeszcze jak grać mocny, amerykański heavy metal, to
tylko inny kultowy zespół, który w latach 80 też
błysnął geniuszem. Satan's Host z pewnością taką kapelą jest i
ich nowy album „Virgin sails” pokazuje, że wciąż amerykańska
scena metalowa ma w sobie to coś.
Choć płyta jest pełna
adnotacji i odesłań do twórczości innych kapel pokroju Jag
Panzer, Metal Church, Attacker czy Mercyful Fate to jednak „Virgin
Sails” w żaden sposób na traci na tym. Oczywiście są
słyszalne inspiracje, lecz Satan's Host jest wierny swojemu stylowi.
Potęga tej kapeli tkwi od zawsze w wokaliście Leviathanie
Thirisenie, który występował w bardziej znanych kapelach
amerykańskich. To właśnie jego głos nadaje kompozycjom mroku,
agresji, odpowiedniego amerykańskiego charakteru. Patrick Evil jako
gitarzysta kreuje od lat styl zespołu i w dalszym ciągu ma sporo
dopowiedzenia w kwestii kompozycji i aranżacji. Wystarczy odpalić
płytę by się o tym przekonać. Zaczyna się dość mocno bo od
mrocznego „Cor Malifecus – Heart of Evil”. Płytę
właściwie zdominowały rozbudowane i urozmaicone kompozycje, w
których sporo się dzieje. Wolniejszy, nieco rockowy
„Dichotomy” czy melodyjny „ Infinite
Impossibilities” z echami Iron Maiden są najlepszym tego
przykładem. Nie brakuje też patentów bardziej thrash
metalowych czy doom metalowych co potwierdza choćby „Vaporous
of The Blood”. Mi
jako fanowi power metalu się spodobał od razu energiczny „Of
beast and Men”.
Satans
host ma kilka albumów na swoim koncie, ale ten nowy „Virgin
Sails” śmiało można zaliczyć do tych najlepszych w ich
karierze. Dla fanów amerykańskiego heavy metalu, w którym
jest miejsce na mrok, brudniejsze brzmienie, agresywniejszy wokal i
thrash metalowe zacięcie jest to pozycja obowiązkowa. Polecam!
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz