Strony

niedziela, 26 stycznia 2014

THYRIEN - Hymns of The Mortals – Songs from The North (2014)

Finlandia to kraj, który można uznać za stolicę melodyjnego death metalu i zawsze z tamtym rejonem kojarzy się ten gatunek. Wiele kapel z tamtego rejonu specjalizuje się w takim graniu i tutaj wystarczy wspomnieć o Children Of bodom, Kalmah, czy Ensiferum, więc dlaczego miałoby być inaczej w przypadku debiutującego w tym roku Thyrien? Jednak ta młoda formacja swoim debiutanckim krążkiem „Hymns of The Mortals – Songs from The North” udowadnia, że ten nurt nie musi być skostniały i przewidywalny jak każdy album zawierający muzykę z pogranicza melodyjnego death metalu i folk metalu.

Choć ta kapela stara się wykreować swój własny styl, w którym jest miejsce dla folk metalu i innych gatunków muzycznych. Wiele młodych kapel woli obrać najłatwiejszą drogę i zdać się na klonowanie swoich idoli, ale Thyrien choć czerpie garściami z wyżej wymienionych formacji a także Amon Amarth, Wintersun czy Suidakra to i tak nie wdaję się w żadne tam kopiowanie, a to się ceni. Nie tak łatwo zaskoczyć słuchacza w dzisiejszych czasach, bowiem co raz większe są wymagania, coraz więcej się słyszało swoim życiu i jesteśmy bardziej uodpornieni na wszelkie odtwarzanie nam znanych motywów. Trudne zadanie do wykonania miał Thyrien, ale ich debiutancki album to jest właśnie to czego potrzebne jest słuchaczom. Odrobina adrenalina, dawka niezapomnianej przygody, odrobina zapomnienia i poczucia fińskiego klimatu. Już samym stylem zespół nieco odstaje od tych znanych mi formacji z tamtego rejonu, bowiem tutaj jest nie tylko melodyjny death metal, ale też coś z takich motywów wypracowanych przez Kalmah, melodyjny power metal w stylu Wintersun też można uświadczyć, a na tym nie koniec. Zespół bowiem umiejętnie miesza w to wszystko folk metal taki bazujący na twórczości Enisferum czy Suidakra. Mieszanka o tyle ciekawe, bowiem jest to wszystko przemyślane, bardzo dojrzałe i pomysłowe. Co ciekawe zespół gra jakby wcale nie debiutował, jakby miał lata grania za sobą, a to już tylko świadczy o profesjonalnym podejściu muzyków. Otwierający instrumentalny kawałek „Far beyond Migdard” znakomicie pokazuje podejście do tematu i to że Thyrien to nie zespół który lekceważy klimat i bogate aranżacje i ten utwór to znakomicie pokazuje. Każdy po takim graniu oczekuje mocnego uderzenia, brutalnego wokalu, dużej melodyjności i urozmaiconych motywów i Thyrien spełnia nasze najskrytsze marzenia i pragnienia. To jest koncert życzeń dla wiernych fanów takiej muzyki. „Vengeance Through My Soul” to właśnie taki utwór, który spodoba się fanom wszystkich tych zespołów wcześniej wspomnianych, ale również tym którzy szukają powiewu świeżości w swoim muzycznym świecie czy też sporej ilości trafionych melodii. Oskari Koivisto to wokalista, który nie tylko stawia na brutalność, ale na emocje i formę przekazu. Dzięki nie mu wszystko nabiera innego wymiaru i właściwego wydźwięku. Bo czy taki „Deathwish” brzmiałby tak świetnie bez wokalisty, które wie jak nadać utworowi melodyjności i nieco brutalności. Na płycie jest sporo ciekawych motywów gitarowych o czym świadczyć może „My Victory, My Defeat” czy „Nature's Rage” i trzeba przyznać że zarówno Oskari jak i Valtteri wkładają w swoją grę sporo serca i potu. Jeden z najciekawszych albumów nowego roku póki co jeśli chodzi o partie gitarowe. Zespół bawi się dźwiękami, motywami dzięki czemu udaję się im uciec od nudy i rutyny, która jest tak niebezpieczna dla muzyków. Już w takim „The Frozen North” Thyrien wybiera się w bardziej chłodne klimaty, które są poparte wolnym tempem, aczkolwiek nie brakuje zwrotów akcji i rytmicznych motywów. Element epickości też nie jest niczym obcym dla Thyrien i właśnie „The Eternel Journey” ukazuje obfitość tej że cechy. Sporo ciężaru i mrocznego klimatu można uświadczyć w złowieszczym „When The horizon Burns”. A całość zamyka cover Janne Horme i trzeba przyznać, że to tylko potwierdza jak znakomitym zespołem jest Thyrien.

A jednak w dzisiejszych czasach można nagrać album na wysokim poziomie, który pokazuje że nie trzeba tworzyć skostniałą muzykę, będącą wierną kopią innego zespołu. Jednak można stworzyć dzieło świeże i intrygujące, które pokazuje że nie tylko doświadczenie się liczy w branży muzycznej. Liczy się też chęć, zapał, pomysłowość i głód sukcesu. Thyrien właśnie to ma.

Ocena: 9/10

5 komentarzy:

  1. Kurcze,ale fajny MDM,może nawet lepszy od CoB.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to na pewno:D Poza tym fajnie zostają wplątane motywy folkowe w to wszystko:D Cieszę się że kogoś mogłem zarazić tym zespołem :D

      Usuń
  2. Luk,dzięx za ta reckę,bo raczej sam bym nie trafił na nich.
    Dla mnie obowiązkowy album do zbiorów melodic death.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :D I o to chodzi :D Promować mało znane rzeczy, które są warte uwagi, a które gdzieś tam są nie zauważone :D Dla mnie to też jeden z najciekawszych albumów melodic death metalu ostatnich lat, choć ja wtym gatunku aż tak głęboko nie siędze. Za dużo płyt za mało czasu. Ale ta płyta przykuła moją uwagę i musiałem po prostu się podzielić emocjami:D Niesamowita płyta:D Ogólnie póki co bardzo dobry rok :D

      Usuń
  3. Super granie. Słychać wyraźny powiew świeżości. Przy okazji polecam płytę z trochę innej baśni, ale naprawdę wyjątkową zacną. Keldian - "Outbound". Razem z najnowszymi dziełami Tragodii i Prmial Fear umila mi oczekiwanie na nowe Gamma Ray. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń