Pojawienie się wokalisty
Into Enternity Stu Blocka w szeregach Iced Earth sprawiło, że ta
kapela odżyła i można rzec że przeżywa swoją drugą młodość.
Stu Block udowodnił, że jest brakującym elementem Iced Earth.
Potrafi nam przypomnieć czasy Barlowa, czy Owensa, ale jednocześnie
tworzy nową jakość. To co udało się stworzyć amerykanom na
„Dystopia” było czymś zaskakującym i dawno nie słyszałem tak
udanego albumu z muzyką określaną mianem power/thrash metal. Wielu
okrzyknęło ten krążek jednym z najlepszych w dyskografii zespołu,
to też oczekiwania względem „Plagues Of Babylon” były ogromne.
Dzień sądu w końcu nadszedł i czas zmierzyć się z osądem.
Wbrew pozorom recenzja
nie będzie aż tak pozytywna. „Plagues Of Babylon” jest innym
albumem niż „Dystopia”, choć bazują na podobnych
rozwiązaniach. Stylistycznie można nie wyczuć jakiś większych
różnic, bowiem zespół dalej gra power/ thrash metal z
elementami heavy metalu, a wszystko z zachowaniem amerykańskiej
tradycji. Czyli śmiało można rzec, że to żadna nowość jeśli
chodzi o Iced Earth. Dostajemy rozbudowane kompozycje, jak i te
bardziej melancholijne czy też oparte na szybkiej sekcji rytmicznej.
Taki sam rozrzut był na „Dystopia”, a mimo to nowy album jest
inny. Długotrwałe zagłębianie się w materiał na nowym albumie
utwierdza w przekonaniu, że ta płyta nie jest tak melodyjna i tak
energiczna jak „Dystopia”. Brakuje mi tutaj utworów w
stylu „Boilling Point” czy „Dark City”. Szybko diagnozujemy
liczbę szybkich kompozycji na nowym wydawnictwie i pojawia się
przed naszymi oczyma liczba „2”. Tak tylko „Democide”
i „Among The Living Dead” spełniają kryteria
takiego właśnie utworu. Nie muszę chyba dodawać, że to
najjaśniejsze punkty nowego albumu. Jon Schaffer to nie byle jaki
gitarzysta, bowiem potrafi stworzyć ciekawe riffy, zagrać
agresywnie i zbudować klimat. Tutaj jest tylko dobrze, albo nawet aż
dobrze. Czuje spory niedosyt w tym elemencie. Gdzie się podziały te
melodie i zapadające w głowie przeboje, które tak napędzały
ostatni album? Dlaczego tym razem Jon Schaffer stawia na stonowane i
nieco ponure dźwięki, który nie potrafią zaskoczyć i
zrobić prawdziwą demolkę? Rozbudowany „Plagues Of Babylon”
daje jasno do zrozumienia, że zespół chce bawić się w
wolniejszych motywach, co nieco odstrasza. Utwór ratuje akurat
złożona partia gitarowa, a także mroczny klimat. Nie tylko Jon się
oszczędza, bowiem Stu tez rzadko kiedy wkracza w wysokie rejestry,
które tak imponowały na poprzednim albumie. „The
Culling” byłby ciekawszym utworem, gdyby było więcej
ciężaru i drapieżności. Sam utwór nie zapada w pamięci.
Nie takiego Iced Earth się spodziewałem. „Resistance”
brzmi jak marna kopia tego samego pomysłu z „The Culling”.Rutyna,
monotonność to cechy, które nie wróżą nic dobrego.
„Anthem” był piękną i wzruszającą balladą i wybaczcie ale
taki „If Could I See” brzmi nieco naiwnie. Próba
zrobienia czegoś podobnego i nieco jakby na siłę. Czyżby zabrakło
pomysłów? Również mało wyrazisty jest „Peacemaker”
, zaś w „Parasite” brakuje mi mocniejszego
uderzenia i bardziej przekonującej linii melodyjnej. Najlepiej moje
odczucia i poziom tej płyty oddaje niepotrzebne „Outro”.
Jestem niezadowolony z
końcowego efektu nowego albumu Iced Earth. Chciałem czegoś na
miarę „Dystopia” i się zawiodłem. Mimo mojego narzekania
trzeba przyznać że płyta jest dobrze przygotowana. Ma solidne,
nieco przybrudzone brzmienie, ma kilka solidnych momentów i
wciąż zespół jest wierny swojej stylistyce. Ciekawe kto
będzie wspominał o tej płycie za kilka miesięcy? Brak hitów,
brak energii, brak pazura, brak pomysłowości to największe minusy
tej płyty. Nie pomaga nawet fakt, że na płycie gościnnie pojawia
się Hansi Kursch i Russel Allen. Wciąż czekam na album na miarę
„Dystopia”.
Ocena: 5.5/10
Szkoda że CIe zawiodła:*Ciekawe czy bedzie na liście do kupienia;):* misiaczek:*
OdpowiedzUsuńDokładnie płyta sama w sobie jest bardzo dobra ma zajebisty klimat i fajnie się jej słucha ale w starciu z Dystopia pozostaje daleko w tyle \m/.
OdpowiedzUsuńObczaj sobie Hellscream w który jest Norman z Imagika za sitkiem, David Garcia z Cage na gitarze:D Tam pokazali jak powinien brzmieć nowy album Iced earth:D Płyta nie wiele gorsza od takiego Death dealer:D
UsuńCo do "The Culling", to jest akurat jedyny kawałek, który mi coś robi. Akurat ten jeden zapadł w pamięć. Cóż, jak zwykle sprawa indywidualna.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że w ogóle problem mam z Iced. Rozmemłana się ta kapela stała, ostatnie rzeczy, które podobają mi się bez zastrzeżeń to Horror Show i Alive in Athens.
UsuńLepsza od Dystopii o 1-1.5 bez wątpienia.
OdpowiedzUsuńA możesz zdradzić dlaczego? Bo wg mnie płyta jest o wiele słabsza.
UsuńPo prostu lepiej się słucha, poza zwiększonym spektrum melodyjności i zapamiętywalnych killerów, powrócił klimat znany z Horrow Show czy nawet Framing Arm. Słychać że Su znacznie pewniej czuje się za sitkiem. Płyta na 10 odsłuchów i więcej. Jakie wolniejsze motywy odstrszają? Dziwny argument.
OdpowiedzUsuń