Strony

niedziela, 23 marca 2014

NIGHTMARE - Power Of The Universe (1985)

To w jaki sposób rozpoczął swoją karierę francuski Nightmare wzbudzało podziw i poruszenie w sferze heavy/power metalu. Debiutancki album „Waiting For The twilight” wypadł znakomicie i zyskał sobie spore grono fanów. Co ciekawe mogłoby się wydawać, że zespół zrobi długoletnią furorę, zwłaszcza w latach 80. Niestety tak się nie dzieje. Po wydaniu drugiego krążka w postaci „Power Of The Universe” kapela się rozpadła w 1987 roku. Powróciła dopiero w 1999 roku. Wróćmy jednak na dłuższą chwilę do roku 1985 kiedy to został wydany „Power Of The Universe”.

Już debiutancki album zawiesił poprzeczkę zespołowi bardzo wysoko. Wynikało to z tego, że „Waiting For The Twilight” był poukładanym albumem, a przede wszystkim można tam się doszukać pomysłowych melodii, motywów gitarowych. Klimatyczne brzmienie, popis umiejętności muzyków no i wykreowanie przebojowego charakteru sprawiło, że krążek stał się znakomitym debiutem w kategorii heavy/power metal. Wyznaczył również poziom i styl Nightmare. Na drugim albumie zespół postanowił właściwie poddać się kontynuacji stylu wypracowanego na pierwszym wydawnictwie. Okazało się o tyle ciężko, bowiem zespół był bez wokalisty Houperta. Mieli za to charyzmatycznego Jean Marie Boix, który odszedł w 1999 roku. Nadał on muzyce Nightmare bardziej drapieżnego charakteru, a także nadał kompozycjom bardziej heavy/power metalowego wydźwięku. Jego popisy na „Power Of The Universe” są po prostu ponadczasowe i miło słucha się tego po latach od premiery. Już w otwieraczu słychać co potrafi Jean. „Running For The deal” to taki nieco mroczniejszy heavy/power metal, który pokazuje, że europejska formacja może zbliżyć się do amerykańskiego power metalu. Brzmienie jest nieco toporniejsze, nieco bardziej przybrudzone i najbardziej to zostaje wyeksponowane w „Diamond Crown”. Zespół potrafi nas zauroczyć bardziej heavy metalowym kawałkiem z przesyceniem Judas Priest, czy Chastain. Dobrze to zostało ujęte w „Prowler In The Night”. Drugi album podobnie jak i debiut jest przepełniony ciekawymi i intrygującymi popisami gitarowymi i tutaj zarówno Dominicis jak i Stripolli wykazują się niezłym wyczuciem i techniką. Nawet z takiego stonowanego „Power Of The Universe” wycisnęli więcej niż się dało. Płynnie szybko przechodzimy do nieco szybszego „Lets Go”, ale smak rasowego przeboju dopiero można poczuć w „Judgement Day”. Jeśli ktoś zwątpił czy to jest power metal, to z pewnością „Princess Of The Rising Sun” je rozwieje. Całość zamyka rozbudowana ballada „Invisible World”.

Drugi album Nightmare jest jak najbardziej udany, ale nie przebił w żaden sposób debiutu. Siła przebicia widocznie za słaba. Sama konstrukcja, styl i aranżacje jak najbardziej na wysokim poziomie i nie sposób się tutaj nudzić. Płyta jest urozmaicona i złożona,a w dodatku bardzo miła w odsłuchu, a wszystko za sprawą melodyjnego charakteru płyty. Potem jednak zespół się rozpadł by powrócić w 1999 roku i przywrócić swoją pozycję jaką osiągnęli w latach 80. Trzeba przyznać, że im się to udało. Sam album oczywiście polecam.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz