Strony

piątek, 25 kwietnia 2014

GLORYFUL - Ocean Blade (2014)

Kiedy ma się udany debiut za sobą to jedynym rozwiązaniem pozostaje kłuć żelazo póki ciepłe. Niemiecki zespół Gloryful tak też postąpił i po roku przerwy postanowił wydać swój drugi album zatytułowany „Ocean Blade”. Czy po tak udanym debiucie jak ten z roku 2013 są jeszcze w stanie nas czymś zaskoczyć? W końcu nie stworzyli niczego nowego, a „The warriors Code” był udaną mieszanką patentów wypracowanych przez wiele znanych kapel jak Running Wild, Judas Priest, Primal Fear, Lonewolf czy Dio. W takiej sytuacji można było wybrać jedną z dwóch opcji. Ryzykowną związaną z zaskoczeniem i wprowadzenie zmian do stylu, albo bezpieczną związaną z kontynuacją tego co już wypracowali. Co wybrali?

Oczywiście opcję bezpieczną i w sumie nie ma się co dziwić, bo na „The Warriors Code” wszystko wypaliło i nie było powodów by to zmieniać. W dalszym ciągu mamy do czynienia z melodyjnym power metalem o epickim zabarwieniu. Wiele rzeczy po prostu przerysowano z poprzedniej płyty i mam tutaj na myśli choćby okładkę czy brzmienie. Styl też nie uległ zmianom, choć słychać że zespół gdzieś zatracił swoją energię i pomysłowość. Nie jest źle, ale mogło być znacznie lepiej. Gitarzyści Shredmaster i Vito mogli postawić na bardziej wyszukane melodie, na bardziej wyróżniające się solówki. Wszystko jest tutaj skryte, nieco przewidywalne i bez większych emocji. Wychodzi z tego nieco rzemieślnicze granie z nadzieją na coś bardziej ambitniejszego. Takie można odnieść wrażenie po otwierającym „Hirring The dead”. Więcej zespół zyskuje kiedy zwiększa tempo i agresywność. „El Mare, E Libertad” to utwór który brzmi jak mieszanka Primal Fear z Gamma Ray i wieloma innymi zespołami, jednak mimo swojej wtórności jest to jeden z ciekawszych utworów. Pierwszy raz na tej płycie można wyczuć, że się coś dzieje, że zespół wie jak stworzyć chwytliwe partie gitarowe i jak wciągnąć słuchacza do zabawy z muzyką Gloryful. Również dobrze wypada „Dream Blade” , ale brzmi jak wszystko co teraz ostatnio wychodzi w kategorii heavy/power metal i to czyni ten kawałek jednym z wielu, który łatwo można zapomnieć z czasem. Pomówmy o najlepszych kompozycjach, bo takich tutaj nie brakuje. Jedną z nich jest speed metalowy „All Men to the Arms” i to jest energiczny kawałek, który ukazuje zespół w nieco innym świetle. Słychać w tym ducha lat 80, co działa jak najbardziej na korzyść zespołu. Drugim znakomitym utworem jest „Siren Song”, który dowodzi, że Gloryful lubi wzorować się na twórczości Running Wild. W pamięci został „The Master's Hands” ze względu na przebojowy charakter kompozycji i bardzo udany refren.

Niemcy poszli nieco na łatwiznę i nagrali album podobny do debiutu, z tym że „Ocean blade” już tak nie zaskakuje, nie jest tak energiczny, tak przebojowy i wyrównany. Szybko chcieli pójść za ciosem i to przedłożyło się na jakość. Nowy album jest dobry, ale już bardziej rzemieślniczy i wtórny, ale wciąż jest to kapela której przyszłość warto obserwować.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz