Mam bzika na punkcie
power metalu, ale czasami dobrze jest usiąść wygodnie w swoim
fotelu i zapuścić coś spokojniejszego i coś bardziej
wyrafinowanego. Wtedy właśnie lubię zapuścić melodyjny hard
rock, czy też nawet AOR. Jeśli chodzi o nowości albumowe w tych
gatunkach to nic nie przykuło mojej uwagi na dłużej. Nie ma się
czym martwić, bowiem jest nowy album House Of Lords. Weterani
melodyjnego hard rocka i AOR prowadzenie przez Jamesa Christiana
powracają po 3 latach milczenia z albumem, zatytułowanym „Precious
Metal”. Może nazwa nieco mylna, ale czy to ważne? Liczy się to
jakie wrażenia płyta robi.
Od samego początku można
poczuć tą magię i dopieszczone dźwięki, czyli te same emocje
jakie towarzyszą przy słuchania każdej płyty tej formacji, która
powstała w 1987 roku. Lata lecą, zmieniają się pewne rzeczy, a
mimo to House Of Lords stara się być sobą, stara nam odtworzyć
lata 80, w których znakomicie sobie radził Deep Purple,
Rainbow, Whitesnake czy Thin Lizzy. House Of Lords gra muzykę, która
ma sporo elementów wyżej wspomnianych kapel. Muzyka jest
lekka, wyrafinowana, dobrze wyważona między melodyjnym hard
rockiem, heavy metalem, czy AOR. Momentami słychać nawet echo
neoklasycznego grania, zwłaszcza kiedy słucha się solówek
Christiana i Bella. Znają się na rzeczy i wiedzą jak podejść
słuchacza, jak go zauroczyć. Świetnie to słychać w „Epic”,
który jest znakomitym przebojem. Soczyste, drapieżne
brzmienie pozwala nadać całości odpowiedniego wydźwięku. Płytę
się dobrze słucha bo jest urozmaicona, dynamiczna, a przede
wszystkim pełna różnych smaczków. Nie trudno też
dostrzec jak wszystko jest dobrze zaplanowane i przemyślane. Cały
materiał jest równy i nie ma tutaj wypełniaczy. Przygoda
zaczyna się od mocnego „Battle”. Tak właśnie
powinno się grać heavy metal w hard rockowej oprawie. Nie ma też
nic przeciwko jeśli chodzi o bardziej komercyjne granie jak to
zaprezentowane w „Im breakin Free” czy „Live
Every day”. Tez mimo spokojniejszego wydźwięku brzmi to
dość fajnie i odprężająco. Nie brakuje rytmicznych kawałków,
z luźnym klimatem, co dowodzi o tym „Permission to Die”.
Jednak preferuję bardziej hard rock jak ten zagrany w „Swimmin
with the Sharks” czy „Raw”. Fani Def
Leppard powinni polubić „Action”.
Nowy album House Of Lords
to póki co jeden z ciekawszych wydawnictw z kręgu melodyjny
hard rock i AOR. Duża dawka melodii i przede wszystkim spokojny,
wręcz romantyczny klimat, sprawiają że jest to dobra płyta, która
odpręża i zapewnia spokój ducha i ciała. Polecam
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz