Strony

sobota, 5 kwietnia 2014

ETERNUS - Labirynth of reason (2014)

A gdyby tak do symfonicznego power metalu dodać troszkę progresywnego rocka? Gdyby tak zamiast postawiać na wokalistę śpiewającego w stylu Kiske czy Fabio Lione wybrać kogoś o bardziej operowej manierze? Czy wtedy zespół miałby szansę przebicia? Czy zyskał by uwagę zagorzałych fanów power metalu? Przekonajmy się o tym. Przedmiotem badań będzie debiutujący w tym roku Eternus. To mało znana formacja z Chile, która powstała w 2012 roku. W tym roku o własnych siłach wydali debiutancki album „Labirynth of Reason”.

Produkcja i wydanie albumu oczywiście zostało zrealizowane przez samych muzyków, więc mamy usprawiedliwienie dla tego aspektu płyty, który niestety nie powala. Ma się wrażenie, że zabrakło mocy i pazura, ale to jeszcze nie koniec świata. Znacznie lepiej prezentuje się okładka frontowa, która wzbudza zainteresowanie. Co wyróżnia ten zespół na tle innych to bez wątpienia operowy wokalista Omar Tabilo. Nie pierwszy raz spotykam się z takim rozwiązaniem w power metalu i trzeba przyznać, że ten plan tutaj również się sprawdza. W ich muzyce znajdziemy wpływy znanych zespołów pokroju Rhapsody, Dragonhammer, czy Dream Theater, ale najciekawsze jest to, że mimo tego wyłania się z tego ich własny charakter. Opiewa on na progresywnym charakterze melodii, na operowym głosie Omara, a także na symfonicznej oprawie i podniosłości. Jest w tym wszystkim też power metal, ale jakby w mniejszej ilości. Do takich szybkich, stricte power metalowych kompozycji zaliczyć na pewno „Forever” czy „Nemesis of The Gods”. Kompozycje solidne, ale zabrakło tutaj bardziej pomysłowego motywu, a także przebojowości. Omar znakomicie sprawdza się w spokojniejszych kompozycjach jak „Rebirth”. Ważną rolę w muzyce Eternus odgrywają również klawisze i tutaj całkiem dobrze się spisuje Filipe Rozas. Dzięki niemu kompozycje mają ciekawy taki nieco baśniowy klimat i zyskują na melodyjności. „Dream Catcher” czy też „Light Of Tommorow” znakomicie to obrazują. Cała siła tego zespołu jednak jest w partiach gitarowych. Momentami to co wygrywa Roberto ociera się o neoklasyczny styl, co napawa radością. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy wskazać finezyjny „Internal Force” czy „Chalice of Blood”, w których słychać ducha Yngwie Malmsteena. Popracować jeszcze nieco nad niektórymi motywami, nad melodiami i bardziej chwytliwymi refrenami i będzie znakomicie.

Na daną chwilę jest to ciekawy album, w którym jest jakiś pomysł na power metal, jest gdzieś w tym wszystkim potencjał na coś lepszego, dojrzałego. Niestety debiut Eternus jest pełen błędów i nietrafionych rozwiązań. Można to jednak wybaczyć, bo przecież zespół sam nad wszystkim pracował i pod tym względem poradzili sobie. Jednak czekam na ich rozwój i dopracowanie materiału w przyszłości.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz