Strony

sobota, 5 kwietnia 2014

INDOMITE - Theater of Time (2012)

Rzadko kiedy sięgam po kolumbijskie eksperymenty jeśli chodzi heavy metal, ale tym razem postanowiłem zrobić wyjątek. Zaintrygowała mnie nazwa Indomite, a także fakt, że zespół gra progresywny power metal. Póki co mają na swoim koncie debiutancki album „Theater of Time”, który ukazał się w 2012 roku. Warto posłuchać jak zespół się prezentuje, zwłaszcza że w tym roku zamierzają wydać drugi album.

Przeżyłem lekkie rozczarowanie, bo spodziewałem się że będzie to nudne, mało wyraziste granie, w którym zespół pogrąży się w kopiowaniu innych kapel, nie dając nic od siebie. Tutaj przeżyłem małą niespodziankę, bo stylistycznie Indomite można porównać do Elvenking, ale nie tylko bo coś z Blind Guardian też słychać, to jednak zespół wykreował swój własny styl. Progresywne klawisze, metalcorowe wokale wymieszane z bardziej heavy/power metalowym charakterem wokalnym to tylko część tego co zostało zawarte w muzyce Kolumbijczyków. Co może się podobać na ich albumie to bez wątpienia soczysty, techniczny i emocjonalny wokal Santiago, który jest jednym z atutów zespołu. Dzięki niemu poszczególne utwory nabierają urozmaicenia i bardziej power metalowego charakteru. Już w „Pharaoh” robi znakomite wrażenie, potwierdzając że jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Ktoś powie co taki młody zespół może wiedzieć o power metalu i o tym jak odświeżyć nieco tą formułę? Jednak w takim „Awakening The Gods” czy rozbudowanym „Parasite” zespół pokazuje jak grać power metal i to nadając mu świeżego wydźwięku. Jest nieco nowoczesności, troszkę agresji i dynamiki, ale zdaje to swój egzamin. Na płycie panuje bardzo tajemniczy, nieco futurystyczny klimat, który też bardzo pozytywnie wpływa na cały wydźwięk albumu. Znakomicie to zostało uchwycone w otwierającym „Threshold”. Kolejnym atutem w muzyce Indomite jest duet gitarzystów. Wiedzą jak pobudzić słuchacza, jak podziałać na jego emocje i jak rozgrzać go. Mamy tutaj ciekawe rozwiązania jeśli chodzi o melodie, motywy jak i solówki, tak więc nie sposób się tutaj nudzić. „Sky High” czy epicki kolos w postaci „The Curtain That will never Fall” to najlepsze przykłady jeśli chodzi atrakcyjne partie gitarowe.

Theater of Time” to przykład, że nie trzeba być doświadczonym zespołem by nagrać solidny progresywny heavy/power w którym mamy pewien powiew świeżości. Jest jeszcze kilka rzeczy do poprawy, ale póki co zespół zaliczyć należy do pozytywnych zaskoczeń. Czekam na drugi album, który pokaże ile ten Indomite jest warte.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz