Strony

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

LOTHLORYEN - Some Ways Back Some More (2014)

Lothloryen od początku swojej kariery uchodził za jeden z tych zespołów, które czerpie garściami z twórczości Blind Guardian. Czy coś na przestrzeni lat się zmieniło w kwestii tych poglądów? Czy muzyka brazylijskiego bandu uległa zmianie? Ano nie i najlepiej o tym świadczy nowy album zatytułowany „Some ways back some More”. Nie jest to ani nowy album, nie jest to kontynuacja „Some Ways Back no more”, lecz jest to krążek który zawiera na nowo zagrany tamten materiał. Zabieg wg mnie nie potrzebny, ale skoro już jest to oceńmy to cudo.

Oczywiście lepsze brzmienie, kilka kosmetycznych zmian, jak choćby ładniejsza okładka, a także kilka innych rozwiązań, ale ostatecznie to nic nowego. Stwierdzam nawet, że nowa wersja tego wydawnictwa jest pozbawiona tego klimatu Blind Guardian, tej nutki tajemniczości, okrojona z tego świata fantasy. Nawet nowy wokalista David Filipe przegrywa starcie z oryginalnym wokalistą Leonaldo, który śpiewał z większym wyrafinowaniem i wyczuciem. David jest dobrym śpiewakiem, ale zabija klimat i to co charakteryzowało ten krążek. Wystarczy posłuchać choćby „Hobbit Songs” który brzmi zupełnie inaczej choć jest ten sam motyw i melodyjność. „My mind in Mordor” też brzmi sztucznie i jakby zagrane na siłę. Gdzieś na mocy stracił też hit w postaci „We Will never be the same” , a przecież nie wiele tutaj zostało zmienione. Jedynym utworem, który dość dobrze wypada w nowej wersji jest zamykający „Unfinished Fairytyle”. Sam materiał jest dobry i to już wiadomo z oryginału, ale same aranżacje i ich wydźwięk wolę ten znany mi z pierwszej wersji. Tamta płyta była tak dobrze przyrządzona że nie wymaga żadnych ulepszeń czy poprawek. Można było sobie taki zabieg darować, a tak co?

Dostaliśmy nową wersją jednego z ważniejszych albumów Lothloryen, czyli „Some ways back no more” i właściwie można było lepiej ten czas poświęcić na nowy materiał. Czas stracony , a jedynie co to dostaliśmy to gorszą wersję tamtego albumu. Na plus jest oczywiście okładka i soczyste brzmienie, ale oryginał i tak mimo wszystko lepszy. Można sobie darować.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz