Strony

środa, 2 kwietnia 2014

SKINNER - Sleepwalkers (2014)

O Normanie Skinnerze jest ostatnio dość głośno. A to udany debiut Hellscream, który tworzy z gitarzystą Cage, a to pojawienie się kapeli Dire Peril, no i jego własny zespół sygnowany jego własnym nazwiskiem. Były wokalista Imagika zamknął za sobą przeszłość i skupia się teraz na swojej przyszłości. Nie zamierza tkwić w miejscu i rozmyślać nad tym co było, zamiast tego woli nie marnować swojego głosu i talentu, dając swoim fanom nową dawkę dobrej muzyki z kręgu heavy/power metalu. W końcu po długich oczekiwaniach i po zapoznania się z mini albumem „The Enemy Within” przyszedł czas na „Sleepwalkers”, czyli pierwszy pełnometrażowy krążek kapeli Skinner.

Co niektórzy będę doszukiwać się w muzyce Skinner pewnych nawiązań do Imagiki, a może nawet będą oczekiwać podobnych rozwiązań muzycznych i stylistycznych. W sumie taki tok myślenia jest usprawiedliwiony, bowiem w kapeli Skinner jest jeszcze gitarzysta Robert Kolowitz, który grał w Imagika. Panowie tutaj się dobrze rozumieją i nie ma jakiś eksperymentów, jest za to stara dobra szkoła amerykańskiego heavy/power metalu, który nasuwa takie kapele jak Imagika, Helstar czy Vicious Rumors. Choć można by tutaj listę inspiracji Skinner poszerzyć jeszcze o kilka kapel. Styl może nie jest tutaj żadnym nowatorskim rozwiązaniem, ani też nie zaskoczy fanów Normana Skinnera, ale nie o to tutaj chodziło. Dziedzictwo Imagika nie mogło się zmarnować i poza tym kto jak nie Norman miał podjąć się kontynuacji tego stylu? „Sleepwalkers” to jest właściwie to co był na „the Enemy within” tylko w poszerzonej formie. Jest więcej utworów, bardziej dopieszczone brzmienie, które oddaje ducha amerykańskiego heavy/power metalu. Sam Norman wypada tutaj bardzo dobrze i nie mam jemu nic do zarzucenia. Płyta zaczyna się od mocnego uderzenia w postaci „Sleepwalkers”, który swoją agresją przypomina thrash metal. Niby mamy 3 gitarzystów w zespole, ale jakoś tego nie słychać. Każdy z gitarzystów dobrze się spisuje, ale nie uświadczyłem niczego nadzwyczajnego. Brakuje nieco elementu zaskoczenia, rozbudowanych i bardziej złożonych solówek. Może wtedy nie wiało by taką monotonnością. Wracając do kompozycji, dobrze wypadają takie szybkie utwory jak „Orphans of Liberty”. Więcej melodyjności i zróżnicowania można już uświadczyć w „Blind Led Blind”. Skinner bawi się też z nowoczesnym metalem co słychać w „Guilt Ridden”. Najbardziej do gustu mi przypadł „Bound”, który brzmi jak Iced earth z dwóch ostatnich płyt. Pojawiają się wolniejsze i bardziej mroczniejsze utwory pokroju „The breathing Room”.

Tak ja można było przewidzieć Skinner będzie czymś w rodzaju kontynuacji Imagika i że będzie to solidne heavy/power metalowe grania na dobrym poziomie, bez większego zaskoczenia i entuzjazmu. Za kilka miesięcy mało kto będzie pamiętał o tym albumie.

Ocena: 5.5/10

P.s Podziękowania dla Online metal Promo za udostępnienie materiału

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz