Niemiecki zespół
Xandria grający symfoniczny heavy/power metal od zawsze żył w
cieniu Nightwish, After Forever, Visions of Atlantis czy Epica i nic
dziwnego bowiem od samego początku wielu postrzegało ich jako
rzemieślniczy zespół, który gra bo gra, ale bez
większego wkładu energii i większego rezultatu. Tak o to od 1997
roku kapela nagrywała kolejne albumy, które nie wzbudzały
większego zainteresowania, a ni nie osiągały wyników, ale
rok 2014 pokazał że nawet takie kapele jak Xandria mogą nas
zaskoczyć i wyrwać się z klątwy nagrywania średniej klasy
albumów. „Sacrificium” to najnowsze dzieło niemieckiej
formacji i dowód na to, że to jest czas na zmiany w tym
zespole.
Na przestrzeni lat
Xandria wypracowała styl, który bazował na patentach
zaczerpniętych od takich formacji jak Nightwish czy Epica, ale
problem nie była tyle wtórność, co jakość i sposób
podania znanych nam patentów. Xandria robiła to nierozważnie,
nieco chaotycznie, przez co ich muzyka zawsze była średnich lotów,
a albumu wręcz nie zauważalne. Co się zmieniło po tylu latach?
Pojawiła się nowa wokalistka Dianne i basista Steven, którzy
wnieśli sporo świeżości, ale to nie wszystko. Zespół w
końcu wziął się w garść i wyciągnął wnioski. Postawił na
ciekawe pomysły, na klimat, na podniosłość i bardziej dojrzałe
aranżacje, to zaprocentowało i dało w efekcie najciekawszy album
tej formacji. Nie ma może drastycznych zmian, bo w końcu dalej jest
to symfoniczny metal z domieszką power metalu utrzymane w konwencji
kapel jak Nightwish czy Epica, ale słychać że jest to ciekawsze
niż cała dyskografia Xandria. Płytę otwiera „Sacrificium”
i tutaj słychać filmowe aranżacje i powolne budowanie napięcia.
Może nie wszystko na początku zachwyca, ale z czasem słychać
agresywny riff, szybkie tempo i podniosłe chórki. Brzmi to
soczyście i dobrze się prezentuje na tle konkurencji, która
jest w tym roku bardzo silna. Wokalista Danne radzi sobie w roli
wokalistki i ma charyzmę i predyspozycje, co sprawia że jest mocnym
punktem muzyki Xandria. Można ponarzekać, że gitarzyści Marco i
Philip nie popisują się tutaj niczym specjalnym, a ich partie są
takie pospolite, ale nie brakuje w tym drapieżności czy solidności.
Wszelkie nie doskonałości zakrywają symfoniczne ozdobniki. Nie
jest to najlepszy kolos jaki słyszałem w swoim życiu, ale nie jest
też taki straszny jak mogłoby się wydawać. W pamięci zapada
główny motyw „Dreamkeeper” choć utwór
jest bardziej komercyjny niż metalowy. „Stardust”
to przykład, że Xandria wie co to power metal i jak go zagrać na
bardzo dobrym poziomie. Kto lubi szybki symfoniczny power metal
powinien się zachwycić „Betrayer” czy melodyjnym
„Little Red Relish”. Przypominają się pierwsze
albumu Nightwish co akurat jest pozytywnym odczuciem. Nawet
spokojniejszy „Come With Me” robi dobre wrażenie i
może się podobać za sprawą melodyjnego charakteru i pomysłowego
motywu. Marszowy „Temple of Hate” to kolejny
kluczowy kawałek na tym albumie i dowód na to że Xandria
rozwinął skrzydła.
Może znajdzie się kilka
nie dociągnięć jak choćby kilka nie potrzebnych zwolnień i
komercyjnych wtrąceń, ale mimo to album wypada bardzo dobrze. Każdy
kto lubi symfoniczny metal doceni nowe dzieło Xandria, zwłaszcza że
to ich najciekawsze wydawnictwo i najbardziej dojrzałe.
„Sarcificium” nie ma startu do nowego albumu Epica czy Ancient
Bards, ale nie zmienia to faktu, że album jest wart uwagi.
Ocena: 7,5/10
Najlepsza płyta to z neverworlds end , Manuella była najlepsza szkoda że odeszła
OdpowiedzUsuń