Strony

czwartek, 5 czerwca 2014

STEEL WARRIOR - Army of the Time (2002)

Gdy się przyjrzy brazylijskiej scenie power metalowej to można znaleźć wiele ciekawych zespołów i jednym z nich jest bez wątpienia Steel warrior. Formacja założona z inicjatywy braci Yu w 1996 roku, czyli w okresie wielkiego wysypu power metalowych kapel. Może nie odnieśli takiego sukcesu jak Angra, ale udało im się wybić na arenie międzynarodowej, a wszystko za sprawą europejskiego wydźwięku. Ich najlepszym albumem jest „Army Of The Time”, który ukazał się w 2002 roku.

To co czyni ten album godny uwagi to nie tylko klimatyczna, taka rycerska okładka, ale przede wszystkim znakomity, dopracowany materiał, który nas zabiera w prawdziwą podróż w najlepsze rejony power metalu. Uświadczymy granie wzorowane na Gamma Ray, Helloween, Running Wild, czy też Blind Guardian. Może i nie ma w tym za grosz oryginalności, to jednak Steel Warrior udowadnia, że można w takim oklepanym stylu się odnaleźć i coś jeszcze z tego wycisnąć. Uwagę od samego początku przyciąga wokalista Andre Fabian, który ma specyficzną manierę i styl śpiewania. Jednak ciężko sobie wyobrazić Steel Warrior z innym wokalistą. Andre i Boon dobrze sobie radzą w aspekcie partii gitarowych i właściwie to jest największy atut tej płyty. Spora dawka szybkich, energicznych riffów, złożone solówki, które ukazują jak powinno się grać power metal. „Army of the Time” znakomicie to obrazuje. Gdzieś tam słychać Running Wild i Gamma Ray, a wszystko podane w rycerskim klimacie. Jak tutaj nie zachwalać takiego grania? Klimat Blind Guardian zostaje osiągnięty w „Guardians of the desert Sea”. Spokojne, akustyczne otwarcie i podobna konstrukcja czyni ten utwór kolejnym hitem. Power metal pełną gębą mamy w „Spell of witche's world”. Zawsze śmieszą takie tytuły jak „Power Metal”, i w sumie jest to jeden z słabszych utworów na płycie. Po prostu za mało mocy, a sam pomysł na motyw nieco chybiony. Sporo tutaj udanych melodii i właściwie co utwór słychać coś intrygującego i godnego zapamiętania. Wystarczy posłuchać „The First warrior” czy „You'r magesty return” żeby w pełni to pojąć.

Gdyby tak popracować jeszcze nad brzmieniem i niektórymi aranżacjami to z pewnością płyta była bardziej agresywniejsza i miała prawdziwego kopa. Jednak i tak nie jest źle, bo „Army of The Time” znakomicie definiuje styl jakim jest power metal. Dla fanów tego grania pozycja obowiązkowa.

Ocena: 7.5/10

1 komentarz: