31 minut muzyki. Tyle
mają nam do zaoferowania muzycy z ukraińskiego Crusher, który
został założony w 2007 roku. Debiutancki album „Endless Torment”
nie szykuje nam rewolucji w dziedzinie thrash metalu, ale z pewnością
przykuje uwagę zagorzałych fanów tejże muzyki. Pierwszy
album zazwyczaj wiąże się z niepewnymi pomysłami, nie do końca
przekonującym stylu, a czasami nie zadowala słuchaczy pod względem
poziomu muzyki. Tym razem jest zupełnie inaczej. Crusher nawiązuje
do klasyki gatunku i nie jest mu obca twórczość Exodus,
Slayer czy Overkill. Może nie grzeszą oryginalnością, ale mają
inne atuty. Mam tutaj na myśli przede wszystkim komponowanie i bez
problemowe tworzenie agresywnych kawałków. Nie ma zaskoczenia
i tego nawet się nie spodziewałem. Jest znana z innych płyt nieco
przybrudzone brzmienie, jest typowy thrash metalowy wokalista Dyatel,
który potrafi śpiewać i na pewno płyta nabrała dzięki
niemu mocy. Nieco gorzej wypada jako gitarzysta, ale nie ma powodów
do narzekania. Materiał jest krótki, ale i treściwy.
Dostajemy dynamiczny i energiczny materiał, który od samego
początku jest zdominowany przez typowe thrash metalowe kompozycje.
„On The Needle” czy „Den of Iniquity”
to właśnie tego najlepszy przykład. Jakby więcej heavy metalu
udaje się przemycić w „Politishit”, co zapewnia
nam chwilę wytchnienia. W takim „Skatanic Ride”
można posłuchać, jak zespół znakomicie odtwarza styl
Slayera, co akurat brzmi bardzo dobrze, podobnie zresztą jak ich
cover postaci „Jesus Saves”. Prosty i do bólu
przewidywalny album, ale ma swój urok, zwłaszcza jeśli lubi
się szybki speed/thrash metal w starym stylu. Właśnie do tych
fanów skierowany jest krążek.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz