Jednym z moich odkryć
roku 2013 był amerykański band o nazwie A Sound of Thunder.
„Time's Arrow” to był bardzo udany album, które zawierał
muzykę z kręgu hard rock/heavy/power metal i dużo było w tym
wpływu takich klasycznych kapel jak Dio, czy Deep Purple. Zespół
pokazał klasę i drzemiący potencjał, a w pamięci na długo
został głos wokalistki Niny. To dawało nadzieję, że kolejny
album będzie tylko ciekawszy. Niestety „The Lesser Key of Solomon”
w niczym nie przypomina poprzedniego wydawnictwa.
Gdzie należy szukać
przyczyn niepowodzenia? Skład został przecież bez zmian, a
wokalistka dalej śpiewa energicznie i z pazurem. Styl też nie uległ
zmianie. Zespół brzmi jakby się wypalił, jakby wszystko to
co najlepsze zaprezentował na „Time's Arrow”. Aranżacje tym
razem są pozbawione energii, pomysłowości i wszystko zagrane jakby
na jedno kopyto. Jednak nie to jest w tym wszystkim straszne.
Przeraża monotonność, zabicie radości z grania, stworzenie takiej
mało spójnej papki i w dodatku zespół nie podołał
misji nagrania przebojowego materiału. Najlepsze wrażenie robi
„Udoroth” i czuć klimat poprzedniego krążka.
Można delektować się mocnym, zadziornym riffem, szybszym tempem i
chwytliwym refrenem. Tak miał brzmieć cały album. Niestety szybko
emocje opadają i pojawia się zmęczenie. „The Boy Who Could
Fly” to pierwsza przeszkoda i ciężko strawny utwór.
Ponad 9 minutowy „Elijah” miał zachwycać ponurym
klimatem i rozbudowaną formą, ale nic z tego nie ma miejsca. Nuda,
jeszcze raz nuda. Rockowy „Black secrets” z
wpływami Deep Purple nie jest zły, ale jakoś nie pasuje do
koncepcji albumu. Popowy „Empty Grave” czy
zamykający album „House of Bones” to nijakie
kompozycje, przez które ciężko przebrnąć.
Nie potrafię się
oswoić, z tym że nowy album w niczym nie przypomina „Times
Arrow”. A Sound of Thunder który mnie zaintrygował rok temu
zawiódł i pokazał, że tamten album był ich najlepszym
wydawnictwem i pewnie zostanie tak, że jedynym. Obym się mylił.
Ocena: 2/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz